Tytuł: |
Matura |
Autor słów: |
|
Autor muzyki: |
|
Data powstania: |
1966 |
Jerzy Kossela był rock and roll’owym potworem. Potworność jego polegała na tym, że całą swoją, a i kolegów, działalność artystyczną chciał ująć w sztywne ramy przepisów, umów, regulaminów, statutów. Do tego tworzył (i spisywał) ideologie, mające być instrukcją jak stworzyć idealny zespół młodzieżowy, jaka powinna być muzyka młodzieżowa i tym podobne. Był kierownikiem muzycznym Niebiesko-Czarnych, a potem Czerwonych Gitar i tam te swoje idee wcielał w życie. Tymczasem rock and roll, to styl życia lekkiego, przyjemnego z trudem dającego się skodyfikować. Nic więc dziwnego, że z kierownictwa Jerzego Kosseli po jakimś czasie rezygnowano, lub też on sam zniechęcony niesubordynacją kolegów, rezygnował.
Żeby okiełznać strumień, myśli, pomysłów i idei, nosił przy sobie Jurek notes. Zapisywał w nim wszystko, co mu przychodziło do głowy. Po jakimś czasie było w nim panoptikum. Od księgowości, po pomysły na teksty piosenek. Nas interesuje dziś ta ostatnia sprawa.
Zostawmy na chwilę notes Kosseli, by wytłumaczyć Czytelnikowi sytuację w polskim big beacie anno 1965 (to rok powstania Czerwonych Gitar). Tak zwane „środowisko estradowe” bardzo broniło się przed amatorską twórczością szarpidrutów. Do legendy przeszła opowieść, jak to dyrektor Polskich Nagrań, na złożoną mu propozycję nagrania przez zespół płyty, zażądał... partytur wszystkich utworów.
Krótko mówiąc brano big beat za chwilową modę, niegodną uwagi zawodowych twórców. Artyści z młodzieżowych grup byli więc zdani na siebie. Z komponowaniem dość dobrze sobie radzili. Gorzej było z tekstami. W tamtym czasie zajmowali się ich pisaniem Franciszek Walicki (ale on obsługiwał wyłącznie Niebiesko-Czarnych), stawiający pierwsze kroki młody dziennikarz radiowy Marek Gaszyński i – chcąc, nie chcąc – Jerzy Kossela. Szło mu nieźle. Po oszałamiającym sukcesie „No bo ty się boisz myszy”, nabrał śmiałości i coraz częściej sięgał do notesu z pomysłami.
Skoro jesteśmy przy tym notesie. Sporo miejsca zajmowały w nim teksty konferansjerki. Zespół nie korzystał z zawodowego konferansjera. Całość koncertu składała się z muzyki przedzielanej scenkami. Każdy miał swoją rolę, jakoś zarysowaną postać i tak powstawały dialogi mające z jednej strony zabawiać publiczność, z drugiej budować obraz grupy, z trzeciej wreszcie, „podprowadzać” pod kolejny utwór. Kossela te role wymyślał, rozpisywał i nowatorsko rozwijał.
Aż wreszcie pomyślał, żeby całą taką scenkę umieścić w piosence. Pomysł był prościutki. Oto bohater jest w klasie maturalnej. Następuje wsteczne odliczanie. Jeszcze rok do matury, pół roku, już po studniówce, już jutro, już za chwilę. I teraz do odegrania następująca scenka:
No, to trzymajcie kciuki, chłopcy!
– Dobra, dobra! Idź, trzymamy! Trzymamy, trzymamy.
– Idź! Powodzenia!
– Dziękuję.
– Złam sobie kark!
– Nie, no... Powodzenia, powodzenia!
– No, jak? Chyba zda, Ben, co?
– No... Ja uważam, że zda.
– Tak, zresztą matmy się ze mną uczył przez cały rok.
– A ze mną przez pół roku fizyki.
– Nie, no... Tym bardziej, że proste egzaminy są teraz...
– W tym roku.
– No, nie będzie miał na pewno żadnych problemów.
– A co! Pewnie, że nie!
– Chociaż, wiecie, on ostatnio tak troszeczkę się oglądał za dziewczynami.
– No, dobrze, ale profesora ma znajomego, no...
– A nie! No, to zda! Zda, tak, zda!
– I jego piosenkę lubi profesor – „Taka jak Ty”...
– Cicho, cicho! Idzie! Idzie! No, Niuniek, jak tam było?
Jak ci poszło? Jak tam? No, co?! Jak tam?
No, powiedz tu! Ojejku, gadaj no!
– Znów za rok matura.
To nic, że dialogi drewniane, że wykonanie rodem ze szkolnej akademii, Kossela osiągnął to co chciał. Oto patrzcie, wasz ukochany zespół. Fajne chłopaki, grupa przyjaciół wspierających się w każdej sytuacji. Tak, słowa banalne, ale pomysł świetny trafiający do serc pragnących słuchać takich tekstów nastolatków. Na tym polegał fenomen pierwszych lat Czerwonych Gitar.
Muzykę napisał Krzysztof Klenczon. Wtedy jeszcze Seweryn Krajewski, był tylko, gościnnie występującym z zespołem, piosenkarzem. Klenczon miał zadziwiającą łatwość komponowania. Trzy, cztery akordy – opowiadał Kossela – i już gotowy pomysł na piosenkę. Co z tego, kiedy nie było tekstów. Dlatego na początku mieliśmy w repertuarze tyle utworów instrumentalnych.
W marcu 1966 r. utwór został zarejestrowany w studio Polskiego Radia. Znalazł się także na debiutanckim, wydanym rok później albumie zespołu. Od tej pory pojawia się co roku na antenach stacji radiowych w okresie kwitnienia kasztanów. Zyskał także, nigdy nie opublikowaną wersję angielską. Zgłosiła się nasza fanka, wspomina Kossela, pani Misiurewicz i zaproponowała, że wykorzysta pomysł i przełoży tekst na angielski. Ponieważ jednak są kraje, gdzie nie ma takiej matury jak nasza, namówiła mnie, żeby zamiast zdawania matury był egzamin na prawo jazdy. Świetnie to zrobiła, ale to już był 1966 r., rozstawałem się z zespołem w dramatycznych okolicznościach i choć zostawiłem tekst Klenczonowi, to nigdy go nie wykorzystał. A potem zagubił.
Szkoda[1].
1. |
Halber, Adam |
2. |
http://www.czerwonegitary.pl/ |