Zgłoszenie do artykułu: Sen o dolinie

Wyrażam zgodę na przetwarzanie moich danych osobowych przez Ośrodek Kultury „Biblioteka Polskiej Piosenki” zgodnie z Rozporządzeniem Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016 r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia dyrektywy 95/46/WE i ustawą o ochronie danych osobowych z dnia 10 maja 2018 (Dz. U. poz. 1000), w celu wymiany informacji z zakresu polskiej pieśni i piosenki. Wymiana informacji będzie się odbywać zarówno za pośrednictwem niniejszego formularza jak i bezpośrednio, w dalszym toku spraw, redaktora bazy danych, prowadzącego korespondencję z właściwego dla niego adresu mailowego.
Administratorem danych jest Ośrodek Kultury „Biblioteka Polskiej Piosenki” z siedzibą w Krakowie przy ulicy Krakusa 7. Wszelkie dokładne informacje o tym jak zbieramy i chronimy Twoje dane uzyskasz od naszego Inspektora Ochrony Danych Osobowych (iodo@bibliotekapiosenki.pl).
Wszystkim osobom, których dane są przetwarzane, przysługuje prawo do ochrony danych ich dotyczących, do kontroli przetwarzania tych danych oraz do ich uaktualniania, usunięcia jak również do uzyskiwania wszystkich informacji o przysługujących im prawach.

Tytuł:

Sen o dolinie

Ain’t no sunshine

Autor słów:

Sikorski, Adam

Autor muzyki:

Withers, Bill

Lipko, Romuald
Dokonał aranżacji oryginalnej melodii.

Data powstania:

1974

Informacje

Bill Withers pracował w fabryce produkującej części do samolotowych toalet. Miał talent do pisania piosenek. Traktował to jako miłe hobby. Do czasu, aż poznał Bookera T. To był bardzo wpływowy muzyk. Nagrywał z gwiazdami, a i jego zespół MG’s odnosił spore sukcesy. Booker namawiał 32-letniego Withersa, aby spróbował nagrać swoje piosenki. Ba, zadeklarował pomoc. Wśród zakwalifikowanych był i utwór zatytułowany „Ain’t No Sunshine”. Widziałem kiedyś film z 1962 r., opowiadał artysta, zatytułowany „Days of Wine and Roses” z Lee Remick i Jackiem Lemonem. Byli alkoholikami, na przemian słabymi i silnymi. Coś przeszło mi przez głowę podczas oglądania tego filmu i najprawdopodobniej coś wydarzyło się w moim życiu, choć tego nie zauważyłem.

Cóż takiego było efektem obejrzenia filmu? Zapewne tekst, opowieść opuszczonego mężczyzny, dla którego zgasło słońce, bo ona odeszła, zapanował chłód, dom nie jest już domem. A on zastanawia się, czy odeszła na dobre i dokąd właściwie poszła. No i potem następuje to powtórzone 26 razy: „I know, I know” – Wiem, że powinienem temu młodemu stworzeniu dać spokój.

To najbardziej charakterystyczny akcent całej piosenki. Nie chciałem tego tak zostawić, opowiadał Withers, ale Booker mówi daj sobie spokój, niech tak będzie. Chciałem napisać w tym miejscu coś innego, ale wszyscy w studio poparli Bookera. To było zdumiewające, bo dla mnie oni byli kimś, a ja ciągle pracowałem w fabryce. Graham Nash siedział naprzeciwko mnie i oferował pomoc. Stephen Stills grał ze mną, byli także Booker T., Al Jackson, Donald Dunn. Osobowości, doświadczone, o świetnej reputacji, a ja byłem tym robolem plątającym się wśród nich. Więc kiedy ich ogólne odczucie było, żeby to zostawić. Zostawiłem to. Skończyło się świetnie. Trzecie miejsce na liście Billboardu i w 1972 r. nagroda Grammy. I dziesiątki wersji: Michaela Jacksona, Isaaca Hayesa, Paula McCartneya, Stinga, Prince’a, Toma Jonesa, Kenny Rogersa, a także...

To była lutowa niedziela 1974 r. Zespół Budka Suflera, grał poprzedniego dnia na studniówce i nie bardzo był zadowolony, że z samego rana miał stawić się w studio radiowym w Lublinie. Nie można jednak było wybrzydzać. Po tygodniach prób miało dojść do pierwszego profesjonalnego nagrania, a tylko o tej porze było to możliwe. Romuald Lipko miał na koncie kilka kompozycji, ale, co tu ukrywać, nie był pewien ich jakości. Wtedy zdecydowano się na pewną mistyfikację. Jerzy Janiszewski, dziennikarz muzyczny lubelskiego radia i odkrywca zespołu miał powiedzieć coś w tym rodzaju:

– Mam tu singla, nieznanego u nas wykonawcy, z piosenką jeszcze mniej znaną, za to świetną. Jeśli, nie jesteś pewien swoich kompozycji i boisz się, że branża będzie wybrzydzać, przearanżujmy to i nagrajmy z polskim tekstem. Dla niepoznaki podpiszmy całość polskimi nazwiskami. Kompoztor Jan Kemp, na przykład. Jeśli będzie ostra krytyka, wyjawimy, że nie podoba im się to, co w Stanach uważane jest za doskonałą kompozycję.

Tekst, zupełnie nie mający związku z pierwowzorem, napisał kolega Janiszewskiego z radia, rusycysta z wykształcenia, Adam Sikorski. Co tu ukrywać miał genialny pomysł na początek „Znowu w życiu mi nie wyszło” i nie było mowy, żeby słuchacz nie chciał wysłuchać dalszego ciągu. Całość zatytułowano „Sen o dolinie”.

Jurek (Janiszewski), opowiada Romuald Lipko – lider Budki, powiedział, że coś trzeba zmienić, żeby był ślad naszej twórczej pracy. Umiałem już aranżować, więc napisałem partię smyków, taką środkową część w stylu „Warszawska Jesień”, chórek dziewczęcy, no i to się zrobił zupełnie inny kawałek.

Całe to „rozbuchanie” aranżera sprawiło, że na nagranie przyszły... 24 osoby. W dodatku amatorzy, uczniowie szkół muzycznych. Tłum w studio, a tu zwykły dwuśladowy magnetofon, żadnych półplaybacków, nakładek, możliwości montażu. Trzeba było nad wszystkim tak zapanować, żeby choć jeden, jedyny raz całość zabrzmiała jak należy. Łatwo nie było, działał przecież syndrom karnawałowego, niedzielnego poranka. Efekt przeszedł jednak wszelkie oczekiwania. W świecie, w którym królowały „Te opolskie Dziouchy”„Takie ładne oczy” pojawiła się nowa jakość. Rozpoczęła się kariera Budki Suflera[1].

Bibliografia

1. 

Halber, Adam
Ain’t no sunshine/Sen o dolinie, „Angora” nr 8/2009 (http://www.angora.pl), Wydawnictwo Westa-Druk, Łódź 2009.

2. 

https://www.budkasuflera.pl/sen-o-dolinie-4/
Oficjalna strona internetowa zespołu Budka Suflera [odczyt: 22.12.2015].