Krogulski, Józef Władysław

Zgłoszenie do artykułu: Krogulski, Józef Władysław

Wyrażam zgodę na przetwarzanie moich danych osobowych przez Ośrodek Kultury „Biblioteka Polskiej Piosenki” zgodnie z Rozporządzeniem Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016 r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia dyrektywy 95/46/WE i ustawą o ochronie danych osobowych z dnia 10 maja 2018 (Dz. U. poz. 1000), w celu wymiany informacji z zakresu polskiej pieśni i piosenki. Wymiana informacji będzie się odbywać zarówno za pośrednictwem niniejszego formularza jak i bezpośrednio, w dalszym toku spraw, redaktora bazy danych, prowadzącego korespondencję z właściwego dla niego adresu mailowego.
Administratorem danych jest Ośrodek Kultury „Biblioteka Polskiej Piosenki” z siedzibą w Krakowie przy ulicy Krakusa 7. Wszelkie dokładne informacje o tym jak zbieramy i chronimy Twoje dane uzyskasz od naszego Inspektora Ochrony Danych Osobowych (iodo@bibliotekapiosenki.pl).
Wszystkim osobom, których dane są przetwarzane, przysługuje prawo do ochrony danych ich dotyczących, do kontroli przetwarzania tych danych oraz do ich uaktualniania, usunięcia jak również do uzyskiwania wszystkich informacji o przysługujących im prawach.

Nazwisko:

Krogulski, Józef Władysław

Data urodzenia:

4 września 1815

Miejsce urodzenia:

Tarnów

Data śmierci:

9 stycznia 1842

Miejsce śmierci:

Warszawa

Informacje

Pianista, kompozytor, pedagog, dyrygent chórów kościelnych, syn Michała i Salomei z domu Saszor. Ochrzczony został 12 września 1815 r. w tarnowskim kościele katedralnym p.w. Narodzenia Najświętszej Maryi Panny, a jego rodzicami chrzestnymi byli: Józef Witowski i Kunegunda Szaszerowa.

Dzieciństwo spędził w Tarnowie. Wychowywał się pod okiem ojca, który wcześnie dostrzegłszy nadzwyczajny słuch i zdolności syna, zaczął go uczyć gry na fortepianie. Jeśli wierzyć XIX-wiecznej prasie, już jako czterolatek zdradzał Józef wielkie zainteresowanie muzyką. Jego nayulubieńszą zabawką było brzdąkać po fortepianie, lecz raziły go niezgodne dźwięki, wybierał między klawiszami i póty szukał póki na odpowiednie nie natrafił (...) – pisał jeden z redaktorów „Biblioteki Polskiej”. Oyciec uderzony tem iego upodobaniem i poiętnością, zaczął go uczyć; postępy Józia były zadziwiaiące, w czwartym roku w przeciągu iednego tygodnia obeznał się z pierwszemi początkami znaiomości nut, wkrótce z naywiększą łatwością umiał schwycić i powtórzyć grane przy nim kawałki. Słabość przerwała na kilka miesięcy iego ćwiczenia, lecz od piątego roku ciągle parę godzin na dzień graniu poświęcał, i dwa lata czasu wystarczyły do postawienia go na tym stopniu, na iakim iest teraz powszechnego uwielbienia przedmiotem (...)[2]. Od najmłodszych lat charakteryzował się Józef nadzwyczajną wrażliwością i niespotykanym w takim wieku nastrojem religijnym. Zdarzyło się iż gdy był z rodzicami w Tuchowie, znikł z domu a było to wtedy sześcioletnie dziecko. Po kilku godzinach poszukiwań znaleziono go klęczącego i z zachwytem wpatrzonego w cudami słynący wizerunek Chrystusa w Kościele Tuchowskim. To było niejako znakiem jakby przepowiednią że duch jego zwróci się ku utworom treści religijnej, a nadto iż byt jego na tej ziemi będzie bardzo krótkim – wspominał brat przyrodni Józefa, Władysław Krogulski[3].

Dzięki wyjątkowym zdolnościom szybko osiągnął biegłość w grze na fortepianie. Już jako niespełna 10-letni chłopiec występował publicznie w rodzinnym Tarnowie. Po raz pierwszy zagrał 16 marca 1825 r. wykonując Koncert a-moll Johanna Nepomuka Hummla. Z pewnością wrażenie, jakie wywarł na słuchaczach musiało być ogromne, skoro już w następnym miesiącu wieść o cudownym dziecku dotarła do Warszawy. Pierwsza wzmianka o Józefie Krogulskim ukazała się w stołecznej prasie 21 kwietnia 1825 roku. Reporter „Kuriera Warszawskiego” donosił: W Tarnowie (w Galicji) znajduje się 8-letni Józef Krogulski tamże urodzony, mający nadzwyczajną zdatność muzyczną, gra on z takim czuciem i łatwością, że znawcy uważają go za rzadkie zjawisko (...)[4].

W drugiej połowie maja 1825 r., długo oczekiwany, przybył wreszcie z rodzicami do Warszawy. Cieszył się już sławą obiecującego pianisty. Pierwszy koncert w stolicy dał 19 czerwca w sali Konserwatorium Muzycznego. Wykonał wówczas bardzo trudne dzieła: Koncert J. N. Hummla i Rondo Fryderyka Kalkbrennera, czym wprawił w osłupienie licznie zebraną publiczność. Jeden z recenzentów zanotował: (...) Nie wiem czyli Jenjusz Mozartów, Rossynich i Weberów mógł się obwieszczać świetniejszą nadzieją[5]. Drugi jego koncert odbył się w tym samym miejscu 20 lipca 1825 r. Tym razem artysta – z wprawą godną wielkiego mistrza – wykonał jeszcze trudniejsze dzieła. Gdyby jakiego znawcę wprowadzono na ten Koncert z zawiązanymi oczami i nie powiedziano wcześniej kto ma grać, byłby zapewniony że słyszy doskonałego mistrza, a jakżeby się zdziwił ujrzawszy młodego Chłopczynę – poinformowała tutejsza prasa[3]. Następne warszawskie występy miały miejsce 26 lipca oraz 6, 13 i 20 sierpnia w sali Teatru Narodowego. Młody wirtuoz potwierdził w nich swoje wyjątkowe zdolności. 13 sierpnia zagrał Potpourri czyli Wariacje z różnych tematów narodowych, specjalnie dla niego skomponowane przez Karola Kurpińskiego. Warto dodać, że jedną z części utworu otrzymał dopiero w dniu koncertu, a mimo to zagrał go z nadzwyczajną biegłością.

Wystarczyło zaledwie kilka występów, aby Józef zdobył serca nie tylko mieszkańców stolicy, ale również znawców muzyki, którzy w recenzjach porównywali jego talent z MozartemChopinem. Coraz szerzej rozchodziła się wieść o cudownym dziecku, docierając w krótkim czasie do wielu stolic europejskich. Zachęceni tymi sukcesami rodzice postanowili udać się z synem w dłuższą trasę koncertową. Przed wyjazdem, 20 sierpnia 1825 r., zagrał on jeszcze raz w Warszawie. Występ zorganizowany został w Teatrze Narodowym na wyraźne życzenie tutejszych obywateli. Na koniec, odwdzięczając się za życzliwe przyjęcie, pianista zaimprowizował śpiewkę pożegnalną na melodię poloneza do słów okolicznościowego wiersza:

Pierwsi zdolność mą i chęci

Wsparli zacni Warszawianie,

Łaska ich w mojey pamięci

Do końca życia zostanie.

Gdzie tylko móy krok obrócę,

Tę wdzięczną piosnkę zanucę,

Że tak uprzeymie, łaskawie,

Byłem przyjęty w Warszawie.

Żegna Was Krogulski tkliwie

Wdzięczność z sobą niesie wszędzie

A jak powróci szczęśliwie

Znowu Wam grać, śpiewać będzie[3].

Jeszcze w sierpniu 1825 r. wyruszył w pierwszą zagraniczną podróż do Niemiec. Trasa wiodła przez Wielkopolskę i Śląsk. Pod koniec miesiąca przybył do Kalisza, gdzie zagrał 10 września. Tutejsi obywatele licznie przybyli na koncert. Występ Józia przyjęto z tak wielkim entuzjazmem, że mały wirtuoz pozostał tu jeszcze przez kilka dni. W tym czasie odwiedzał okolicznych mieszkańców, z których każdy chciał gościć u siebie niezwykłego rodaka.

Po wyjeździe z Kalisza pod koniec września 1825 r. przybył do Poznania. Po koncercie, który odbył się 3 października w sali resursy, „Gazeta Korespondenta Warszawskiego i Zagranicznego” zamieściła następujący przedruk z „Gazety Poznańskiej”: (...) Ani tak nazwana Królowa śpiewu Catalani, ani zwinny fortepianista Klengel, ani Romberg nazywany jedynym, ani niezrównany w swym zawodzie Lipiński i inni słynni mistrzowie, których my tu w najnowszych podziwiali czasach, nie byli zaiste w stanie wprawić nas w to zdumienie jakie maleńki Krogulski, to dziecko, graniem swoim wczoraj na fortepianie wzbudził w słuchaczach. Z siłą dorosłego człowieka, z godną uwagi, pod wszelkimi względami akuratnością wprawnego, i możnaby powiedzieć doskonałego artysty, odegrał nam rozkoszny i ledwie dojrzany okiem przy fortepianie, siedmioletni chłopczyna, koncert Humla, Wariacje z ulubionego tema z Cyrulika Sewilskiego, z różnych tematów narodowych K. Kurpińskiego. Słuchacze, w liczbie do 200 osób, po większej części znawcy i przyjaciele muzyki, przyjmowali wyborne wykonanie każdej sztuki z największym zapałem, i okrywali każde solo powszechnym oklaskiem. Po wariacjach Pixysa, któregośmy tu za Pruss południowych także jako 12-letniego chłopczynę z uwielbieniem słyszeli, musiał mały Józio odbyć podróż, przez wszystkie rzędy zgromadzonych dam i innych gości, od których z widocznym rozrzewnieniem był ściskany i pieszczony. (...) Jeżeli jego godny ojciec i nauczyciel, zechce jeszcze jeden urządzić koncert, ten zapewne sprowadzi tam większą liczbę znawców, a oraz ciekawych, aby widzieć i słyszeć dziecko wykonywające najtrudniejsze twory muzykalne i będące już teraz w stanie ubiegać się z uznanymi za dobrych mistrzów artystami o palmę pierwszeństwa[6].

W Poznaniu wystąpił jeszcze trzy razy. Wieczorem 4 października 1825 r. zagrał w pałacu u księcia Antoniego Radziwiłła, później dał koncerty 10 i 17 tego miesiąca w sali teatru. 17 października grał między innymi Wariacje Kurpińskiego, a na zakończenie śpiewkę, którą w sierpniu żegnał mieszkańców stolicy. Po uwieńczonych sukcesami występach w Poznaniu, pod koniec października 1825 r. przybył wraz z ojcem do Wrocławia. Był już wówczas powszechnie znanym wirtuozem, dlatego też jego podróży artystycznej towarzyszyło ogromne zainteresowanie. Wzmianki o przyjeździe Józefa Krogulskiego do Wrocławia i zapowiadanym koncercie ukazały się w wielu polskich pismach, takich jak: „Gazeta Korespondenta Warszawskiego i Zagranicznego”, „Kurier Warszawski”, „Kurier Litewski”, „Gazeta Wielkiego Księstwa Poznańskiego”.

We Wrocławiu dał aż 5 koncertów. Po raz pierwszy wystąpił w środę 9 listopada w Auli Muzycznej tutejszego uniwersytetu. Wykonał wówczas Wariacje z różnych tematów narodowych Karola Kurpińskiego oraz Koncert fortepianowy J. N. Hummla, a na koniec Koncert fortepianowy Ferdynanda Riesa z towarzyszeniem orkiestry pod batutą F. W. Bernera. Występ przeobraził się w demonstrację. Po koncercie deputacja studentów polskich ofiarowała artyście wieniec i zegarek. Na cześć Józefa deklamowano również wiersze specjalnie dla niego na tę okazję napisane[7]. (...) Chłopczyna zalany łzami wdzięczności, znajdował się w ręku prawie wszystkich obecnych mężczyzn i kobiet, wszyscy go okrywali pieszczotami (...)[7].

W ramach drugiego występu, 12 listopada w sali redutowej Hotelu Polskiego, wykonał Koncert fortepianowy d-moll F. Kalkbrennera i ponownie Wariacje Kurpińskiego. Cztery dni później – 16 listopada1825 r. opuścił Wrocław udając się do stolicy Niemiec. W drodze do Berlina odwiedził m.in. Legnicę, gdzie zagrał dwukrotnie. Tu także, podobnie jak we Wrocławiu, otrzymał wieniec od amatorek muzyki. Z notatki zamieszczonej w „Kurierze Warszawskim” 26 grudnia 1825 r. dowiadujemy się, że ojciec Józefa nosił się z zamiarem oddania syna na naukę do sławnego Hummla. Z niewiadomych przyczyn nie doszło jednak do tego. Można jedynie przypuszczać, iż na zmianę decyzji wpłynęły problemy zdrowotne dziecka (a może również materialne). Jedynie w czasie krótkiego pobytu w Weimarze otrzymał Krogulski kilka lekcji od sławnego kompozytora. W grudniu 1825 r. grał w Głogowie. Prawdopodobnie na przełomie 1825/26 przybył do Berlina. Wystąpił tam 12 stycznia 1826 r. w sali traktierni Jagora. Na koncert przybyło zaledwie kilkadziesiąt osób, wszyscy jednak byli zachwyceni talentem Józefa i domagali się ponownego występu. Szczególne wrażenie na słuchaczach zrobiło idealne wykonanie nieznanej wcześniej pianiście Sonaty wiolonczelowej Ludwika van Beethovena. Zrażony jednak niewielkim zainteresowaniem jego pierwszym występem Józio nie zagrał po raz drugi w stolicy Niemiec, lecz udał się w dalszą drogę do Drezna. Koncertował też w Lipsku, Weimarze i innych miastach. W Dreźnie wystąpił przed 7 marca 1826 r. w tamtejszym teatrze, między aktami przedstawienia. Grał również w prywatnej rezydencji królowej Augusty i u książąt saskich w Moritzburgu, wykonując m.in. poloneza Karola Kurpińskiego. Król, wzruszony muzyką i talentem Józefa, ofiarował mu w dowód uznania zegarek ze złotym łańcuchem.

Niestety, długa i wyczerpująca podróż oraz liczne koncerty nadszarpnęły zdrowie małego wirtuoza. Przez pewien czas poważnie chorował. Fakt ten wpłynął zapewne na decyzję o powrocie do kraju. Późną wiosną 1826 r. wyruszył z Drezna do Polski. Na początku czerwca przybył do Wrocławia, gdzie ponownie ciężko zachorował. Prawdopodobnie z tej przyczyny wystąpił tu tylko raz. Koncert odbył się 8 czerwca 1826 r. w sali Hotelu Polskiego. Po wyjeździe z Wrocławia grał w czasie Koncertów świętojańskich w sali resursy w Poznaniu (28 czerwca oraz 3 i 5 lipca), a 25 lipca dał koncert w Kaliszu, z zapałem oklaskiwany przez publiczność. W sierpniu 1826 r. przyjechał z rodzicami do Warszawy. Pobyt w Niemczech wpłynął na ugruntowanie jego sławy jako „cudownego dziecka”. Jednocześnie pogłębił wrażliwość muzyczną młodego pianisty i zdopingował go do dalszej pracy nad techniką gry. Świadczył o tym chociażby poziom jego trzech koncertów w Teatrze Narodowym w Warszawie, które odbyły się w dniach 19 sierpnia oraz 26 i 30 września 1826 r.

Po dwóch miesiącach spędzonych w stolicy wyruszył 8 października 1826 r. w kolejną trasę. Tym razem wiodła ona na wschód – do Lwowa. Po drodze wystąpił u książąt Czartoryskich w Puławach, w Lublinie (17 i 20 października w tamtejszym teatrze), a także w Zamościu (zapewne pod koniec października). Po przyjeździe do Lwowa 25 listopada oraz 2 grudnia 1826 r. grał w miejscowym teatrze. Na początku 1827 r. przebywał w Kijowie, gdzie 23 stycznia 1827 r. zagrał na własnym koncercie, a 25 stycznia jako współuczestnik koncertu dobroczynnego na dochód inwalidów. Później występował w Petersburgu, gdzie okrzyknięto go polskim Mozartem. Wiosną 1827 r. powrócił z Rosji do rodzinnego Tarnowa. Rodzice zamierzali wyjechać stąd jesienią dla doskonalenia jego talentu. Tu jednak w lecie 1827 r. ponownie ciężko zachorował. Planowany wyjazd nie doszedł więc do skutku, a Józef pozostał w mieście do następnego roku. W grudniu 1827 r. wystąpił tutaj na koncercie dobroczynnym. Wiosną następnego roku wyjechał do Krakowa i trzykrotnie zagrał w tamtejszym teatrze (15, 20 i 29 marca). W maju 1828 r. trzy razy koncertował w Radomiu, po czym w pierwszych dniach czerwca przyjechał do Warszawy, aby zamieszkać tu na stałe.

W 1829 r. w „Rozmaitościach Warszawskich” ukazał się obszerny krytyczny rozbiór gry 14-letniego Józefa Krogulskiego. Autor artykułu, Józef Karol Jaślikowski – profesor szkół rządowych, pisał: Zaiste niepoięte na każdym kto tylko słyszy czyni wrażenie ten zadziwiający artysta. Każdy iego słuchacz tknięty odgłosem harmonii przemawiaiącey do duszy i serca, zniewolony iest złożyć hołd podziwienia iego talentowi i nadzwyczayney zdolności. Tak młody, wyprowadza wszakże drobną swoią rączką naypierwszych Mistrzów godne tony. Niewinny wdzięk, dziecinności, zwiększa czarodzieystwo doznanych wrażeń. (...) Każde on dzieło by też nayzawilszego układu, umie wydać z łatwością i nadzwyczaynem uczuciem. Zachwyca, rozczula, pod wszystkiemi względami zadowalnia, czaruie. - Wytrawiony to iuż artysta, a nie dziecko wykonywa po mistrzowsku pierwsze w Europie twory muzykalne[8]. Dalej Jaślikowski wymienia główne rysy gry młodego pianisty. Wśród nich podkreśla, podobnie jak inni krytycy muzyczni: jasną i mocną intonację, niepospolitą sprawność lewej ręki, czułość, żywość wyrażania odtwarzanych utworów, precyzję i pewność, ścisłe trzymanie się taktu, idealne wyczucie rytmu. Prócz tego wyróżniał się Krogulski nadzwyczajną biegłością w cieniowaniu, czego – zdaniem znawców – niejeden mistrz mógłby mu pozazdrościć. Zaskakiwała też jego wprawa i zręczność w czytaniu nut a vista, w czym porównywany był z Karolem Lipińskim (potrafił wykonać nawet najtrudniejsze dzieła widziane po raz pierwszy). Podziw słuchaczy budziły również inne zdolności artysty. Bez długiego namysłu, nie popełniwszy żadnego błędu, potrafił poiedyncze tony wielu akordów na pamięć wymienić, nawet wtedy, kiedym go nagłą i gwałtowną zmianą harmonii chciał podeyść – przytacza zdanie jednego z nich J. Jaślikowski. Co większa, nasz godny ze wszech miar kochania i podziwu Józio nie tylko każdy ton na iakimkolwiek bądź znanym dotąd instrumencie wydany, z pamięci zgaduie, ale nadto brzmienie iakiegokolwiek ciała usłyszawszy, z pamięci także, to iest: bez pomocy instrumentu, do tonu muzykalnego sprowadzić potrafi: a nawet, rzecz dziwna do uwierzenia, na przypadek, ieżeliby brzmienie uderzonego ciała nie dochodziło iakiego muzykalnego tonu, na pamięć powie, ile mu nie dostaie do tegoż tonu[9].

Nazywany polskim Mozartem, młodym Lisztem, cudownym, celującym pianistą, obdarzony słuchem absolutnym, posiadał Józef Krogulski niewątpliwie wielki talent pianistyczny. Przytoczoną opinię Jaślikowskiego podzielali także autorzy kilkudziesięciu innych recenzji opublikowanych w polskiej i niemieckiej prasie, dodając jeszcze do zalet młodego wirtuoza rzadką zdolność improwizacji. Do jego stałego repertuaru należały koncerty fortepianowe: a-moll J.N. Hummla, d-moll F. Kalkbrennera, cis-moll F. Riesa, g-mollE-dur J. Moschelesa. Ponadto wykonywał polonezy Lessla i Kurpińskiego, utwory Haydna (w Niemczech) i modne wariacje, np. dedykowane mu przez Kurpińskiego Potpourri czyli Wariacje z różnych tematów narodowych[9].

W czerwcu 1828 r. Józef Krogulski zamieszkał z rodziną na stałe w Warszawie – początkowo przy ulicy Jezuickiej, później przy Kanonii (obecnie ul. Kanonia 18). Odtąd wyjeżdżał i koncertował rzadziej. Prawdopodobnie w 1828 roku wystąpił tylko raz, w czerwcu, podczas prezentacji fortepianu A. Leszczyńskiego na wystawie przemysłowej w stołecznym ratuszu. Zdaniem Jerzego Morawskiego braki w systematycznej nauce gry fortepianowej wpłynęły ujemnie na rozwój talentu pianistycznego Józefa. Zmusiło go to do zrezygnowania z kariery wirtuozowskiej. Odtąd występował sporadycznie, za to jesienią 1828 r. rozpoczął naukę w zakresie teorii muzyki i kompozycji pod kierunkiem Józefa Elsnera i Karola Kurpińskiego.

Pomimo wspomnianych braków, potrafił jednak nadal zachwycać słuchaczy. Po koncercie w Teatrze Narodowym – 24 marca 1829 r. – Józef Jaślikowski napisał: (...) Mając naprzód grać allegro z wielkiego koncertu Moszelesa uderzył wzrok swoich słuchaczów powagą, godną wykonawcy znakomitego dzieła. Świetne odegranie pierwszego sola zjednało mu powszechne oklaski. Z mistrzowską pewnością pokonywał największe trudności. Znawcy szczególniej dziwili się, że ile razy zakończał frazę, umiał podwoić zapał i niby w przezroczu jak najwydatniej ją ukazać. Ale szczególniej w rondzie tegoż samego koncertu niesłychane zawiłości tego rodzaju pasaży, które najbieglejszych w mechanizmie mistrzów wymagają przezorności i uwagi, oddał z szybkością, która wszelkie przechodzi wyobrażenie. Niedość, że silnie przejął się myślami autora, że zgłębił charakter utworu, ale wykładem swoim rzeczywistą jego wartość pomnożył. Rondo Herca grał z niewymownym wdziękiem. Wszystkich zachwycił wykończoną wprawą i dziwną łatwością. Gładko i wytwornie toczył pasaże tak, że rozliczne pasma tonów coraz piękniejszych udatnie wywijały się z pod rąk jego. Zręcznie prócz tego zachował iloczas ruchu, bez czego ten piękny utwór niezdołałby wzbudzić tak powszechnego zapału[10]. W czasie tego koncertu wykonał także własnej kompozycji Sonatę fortepianową z towarzyszeniem kwartetu smyczkowego. 3 maja 1829 r. koncertował w Płocku w sali resursy. Później dopiero 15 grudnia 1830 r. w Teatrze Narodowym w Warszawie, jako wykonawca swojego I Koncertu fortepianowego (dochód przeznaczył na pokrycie druku dzieła generała Karola Kniaziewicza O niepodległości Polski)[11].

Śmierć matki (16.11.1831) i wybuch Powstania Listopadowego spowodowały dłuższą przerwę w koncertach Józefa Krogulskiego. Pogorszenie warunków materialnych zmusiło go do podjęcia pracy zarobkowej. W grudniu 1831 r. zaczął uczyć prywatnie gry na fortepianie. Lekcje muzyki prowadził do końca życia, również jako nauczyciel w konserwatorium warszawskim. Już wówczas, w okresie powstania, skupił się na pracy z kościelnymi zespołami chóralnymi i coraz bardziej poświęcał się twórczości kompozytorskiej, ograniczając koncertowanie niemal wyłącznie do miejsca zamieszkania (m.in. z powodu pogarszającego się zdrowia). Pierwszy po upadku powstania publiczny występ Józefa odbył się 13 kwietnia 1832 r. w stołecznym Teatrze Narodowym (wykonał wówczas swój II Koncert fortepianowy), a 16 kwietnia 1834 r. grał w resursie kupieckiej partię fortepianową napisanego przez siebie Oktetu op. 6. W drugiej połowie tego roku odtwarzał utwory fortepianowe i kameralne Hummla i Moschelesa, a także razem z J. Szablińskim swoją Fantazję. W 1835 r. odbyły się w resursie kupieckiej wykonania kolejnych utworów Krogulskiego z jego udziałem: 11 lutego grał swój Kwartet fortepianowy op. 2, 8 kwietnia kantatę Karawana w pustyniach Arabistanu, a 15 lipca kantatę napisaną na imieniny Henryka Łubieńskiego, dyrektora resursy. Z kolei 3 czerwca 1835 r. wystąpił w partii fortepianowej w Trio Chopina. Jak oceniono w prasie warszawskiej, dzieło wykonał z dokładnością i precyzją, jakiej sam autor mógłby żądać[9].

Ostatni odnotowany w Warszawie popis Józefa Krogulskiego miał miejsce 6 listopada 1835 r. w Teatrze Wielkim. Grano wówczas dwa jego koncerty fortepianowe i Wariacje F-dur pod dyrekcją Karola Kurpińskiego. Dwa lata później, 12 października 1837 r., wspólnie z Wincentym Studzińskim (skrzypkiem krakowskiej orkiestry teatralnej), wystąpił w Krakowie w sali hotelu M. Knotza. Na tym definitywnie zakończył karierę pianistyczną.

Niemalże równolegle z rozwojem zdolności wirtuozowskich próbował Józef Krogulski swoich sił jako kompozytor. Zaczynał od niewielkich, prostych utworów fortepianowych. Do takich właśnie należą walc i mazurek, które ukazały się w Warszawie w sierpniu 1825 r. (autor miał wtedy 10 lat!). W 1828 r. wydrukowane zostały: Mazurek D-dur, AnglezGalopada. Mazurek, zgrabnie stylizujący ludowość, wydany został również przez Oskara Kolberga w zbiorze tańców polskich (Lipsk 1882).

Już te pierwsze, drobne przecież i łatwe utwory 13-letniego chłopca zdaniem znawców zalecały się tkliwością, piękną harmonią i szlachetną prostotą. Był to znak, że i w tej dziedzinie młody artysta jest w stanie wybić się ponad przeciętność. Potwierdziły to zresztą późniejsze recenzje krytyków muzycznych, dotyczące poważniejszych i dojrzalszych dzieł Krogulskiego. Józef Jaślikowski pisał: Do fantazyowania tak nagiął swóy umysł że od razu na zadane iakiekolwiek tema tworzy waryacye. Przez kilkanaście minut w natchnieniu prawdziwego muz syna wylewa swoie myśli i uczucia w pasażach równie harmoniynych iak przemawiaiących do duszy i serca. Głęboko tkwi mi w pamięci, iak mię raz zachwycił fantazyą swoią, kiedym mu podał skrzypcami dopiero co zrobione tema. Zdało mi się że słyszę improwizuiącego Humla[12]. Zdanie to potwierdził znany muzykolog Zdzisław Jachimecki, który o talencie Józefa wyraził się słowami: Miał wielką, prawie mozartowską łatwość w komponowaniu wszelkiego rodzaju dzieł[13]. Rzeczywiście wielkie musiał sprawiać wrażenie swoim kunsztem kompozytorskim, skoro jeden z naocznych świadków, Maurycy Karasowski, pół wieku później w liście do Oskara Kolberga wspominał: Przypominam sobie, że Józef Krogulski, którego musiałeś z pewnością znać także, bo go przecie stawiano u nas na równi z Chopinem co do talentu, komponował mazury i polonezy dla przyjaciół na urodziny; raz nawet w mojej obecności pisał, tworząc mazura dla uczczenia Cichockiego imienin, owego amatora muzyki, co to na Lesznie w własnym domu co piątki wyprawiał kwartetowe wieczory, na których bywała śmietanka muzyków naszych, jak Dobrzyński, Szabliński, Zimermann, fletrowercista, Szalkiewicz, Klarnecista itp. Widząc jak wówczas Krogulski komponował mazura, pisał go i zarazem rozmawiał z innymi, nie dotykając fortepianu, zdawało mi się, młodemu chłopcu, że to coś nadzwyczajnego, cudownego i przypuszczałem, iż Krogulski musi być co najmniej genialnym kompozytorem, większym może jeszcze od Elsnera i Chopina!...[14].

Józef Krogulski interesował się różnymi gatunkami muzycznymi. Komponował z łatwością, ale – zdaniem Barbary Chmary-Żaczkiewicz – jego język muzyczny nie wyróżniał się na tle ówczesnej twórczości. Posiadał intuicję i dobrze opanował rzemiosło kompozytorskie, zwłaszcza w technice chóralnej. Zachowywał stylistyczne formuły klasyków, m.in. Elsnera i Lessla, w pewnym stopniu także Chopina i Beethovena[9].

Już jako 15-letni młodzieniec, pobierając lekcje u Elsnera, zaczął tworzyć większe i ambitniejsze dzieła. Z okresu Powstania Listopadowego pochodzą dwa jego koncerty fortepianowe. Tylko pierwszy z nich – E-dur, zachował się w partyturze. Wykonany został przez autora 15 grudnia 1830 r. w Warszawie. Po tym występie Kurpiński zapisał w swoim dzienniku: Wykonanie koncertu kompozycji Józia, mego ucznia, było piękne[15]. II Koncert fortepianowy (1831) zachował się jedynie w partii fortepianowej. W obu tych utworach autor wyeksponował czynnik wirtuozowski bliski stylowi brillant, realizowany głównie przez zagęszczenie faktury, wzmożoną motorykę i zmienność temp, przy stosowaniu konwencjonalnych środków harmonijno-ornamentalnych i monotonii figur rytmicznych, często marszowych[9]. W kompozycjach kameralnych Józef Krogulski wykorzystywał często melodie ludowe. Widoczne jest to chociażby w Kwartecie fortepianowym D-dur op. 2, w którym umieścił motywy krakowiaka i mazurka[16]. Równie chętnie cytował tematy z pieśni narodowych: Poloneza Kościuszki w Potpourri nr 3, Mazura Dwernickiego, Grzmią pod Stoczkiem, Mazurka Dąbrowskiego w Batalii, stanowiącej ilustrację bitew Powstania Listopadowego. Fortepianowe miniatury taneczne (mazurki i polonezy) oraz pieśni solowe swoim lirycznym wyrazem wskazują na tendencje romantyczne w twórczości Józefa Krogulskiego[9]. Znawcy muzyki podkreślają dużą wartość jego polonezów, stawiając go pod tym względem w jednym rzędzie z Elsnerem, Kurpińskim i Nowakowskim.

O Oktecie op. 6 krytyka pisała: (...) w pierwszym Allegrze temat niewyszukany lecz przyjemny, porządnie i systematycznie przeprowadzony. Menuet odznacza się oryginalnym układem. Trio w zwolnionem tempie odcieniowywa przyjemnie tenże temat. Adazjo śpiewne, urozmaicone tremulandami, szczególne sprawia uczucie. Ostatnie Allegrelo z dawnego tematu Czeskiego „żartobliwe scherzando” przerwane imitacją burzy, jest malownicze i przyjemne. Słowem cały ogół kompozycji zamierzonemu celowi odpowiada[17]. Przychylną recenzję uzyskała również popularna w późniejszym czasie kantata Karawana w pustyniach Arabistanu, na głosy solowe, chór i orkiestrę, wykonana po raz pierwszy 8 kwietnia 1835 r. Młody Kompozytor dowiódł w tem dziele znacznego postępu, wiele czucia, ognia, instrumentowanie mocne, harmonijne, szczególniej finał sprawił efekt i pozyskał sprawiedliwe pochwały[18].

W wieku 18 lat, idąc za radą i przykładem Józefa Elsnera, zajął się działalnością organizacyjną i dyrygencką. Od 1833 r. tworzył i prowadził chóry kościelne, dla których zaczął wkrótce komponować swoje pierwsze utwory religijne. (...) wcześniej poznawszy swą drogę, cel, swe przeznaczenie, rzucił błyskotki, opuścił pole poklasków świata bez żalu, jak je dzierżył bez dumy, i poszedł za uczuciem które do jego serca pukało – wspominał pierwszy biograf Krogulskiego, Józef Mikołaj Wiślicki. Jakby przewidywał krótkie bytowanie na ziemi, oddał się z zapałem młodzieńczego wieku kompozycyom religijnym. Tu dusza jego natchniona pobożnością chrześcijańską, znajdując się w swoim żywiole, często przez muzykę rozmawiała ze Stwórcą. Od początku zaraz; przez swego przewodnika Józefa Elsner wprowadzony na tor właściwy, zdążał do celu z godną podziwienia wytrwałością, ze skromnością, nawet ze zbyteczną skromnością; łamał przeszkody z niezachwianą odwagą[19]. Przed sierpniem 1833 r. założył, po czym prowadził bez wynagrodzenia chór żeński składający się z wychowanek Instytutu Dobroczynności przy kościele św. Kazimierza na Rynku Nowego Miasta w Warszawie. Pierwsza wzmianka na ten temat ukazała się w prasie 26 sierpnia tego roku. Redaktor „Kuriera Warszawskiego” informował: Wczoraj, w czasie corocznie w dzień Ś. Ludwika wznawianego Nabożeństwa w Warszawskim Kościele Ś. Kazimierza, Panienki wychowywane w tamecznym Instytucie, dokładnie wykonały śpiew Mszy Ś. ułożony przez Józefa Krogulskiego; szczególniej „Gloria” tak co do kompozycji, i jako też wykonania a osobliwie Altystek, zadowoliły znawców. Młody Autor towarzyszył śpiewom na organach.[20]

W miarę upływu czasu i rozrastania się jego chóru, tworzył coraz większe dzieła muzyczne, które wykonywał co niedziela w kościele z wychowankami instytutu. Któż w jego kompozycyach kościelnych niedopatrzy tego smętku, rzewności tułacza, który śród ziemskiej pielgrzymki wzdycha do lepszego życia, przebija się tam radość i nadzieja chrześcijanina wiodąca w krainy nieskończonego szczęścia - pisał Wiślicki. Uważając Krogulski pielgrzymkę ludzi, jako wielki dramat napojony łzą smutku i religijnej pociechy, udramatyzował swoje kompozycye temi odcieniami; jego muzyka daleka od jednotonności i rozwlekłych okresów, jest melodyą duszy chwalącej Najwyższego, co przecierpiała kolce życia, w spodziewaniu wyższej nagrody[19].

Szkołę śpiewu przy Instytucie Dobroczynności prowadził prawdopodobnie do wiosny 1835 r. Z czasem zebrało się wokół młodego dyrygenta i kompozytora większe grono amatorów, miłośników pieśni kościelnych. Wychodząc naprzeciw zapotrzebowaniu postanowił więc zorganizować drugi chór mieszany. W przedsięwzięciu tym oprócz ojca pomagali Józefowi zaprzyjaźnieni artyści, m.in.: pani Samsonowicz, Ewa Awke, Wojciech Migatulski (kuzyn Józefa, nauczyciel śpiewu szkoły wydziałowej i autor kilku drobnych utworów muzycznych), panowie Goliński i Apanowicz. W połowie 1835 r. rozpoczął z nowym zespołem występy w odległym od miasta kościółku Trynitarzy na Solcu. Z obydwoma swoimi chórami gościł też często w innych kościołach, a ponadto w małych ośrodkach poza Warszawą. Grono amatorów śpiewu pod dyrekcją Krogulskiego osiągnęło wkrótce wzorowy poziom artystyczny. Toteż z chwilą otwarcia pojezuickiego kościoła XX. Pijarów przy ulicy Świętojańskiej w Warszawie, tamtejsi księża zaproponowali mu objęcie funkcji organisty. W czerwcu 1836 r. przeniósł z Solca swój zespół, liczący wówczas około 40 osób i dyrygował nim u Pijarów aż do śmierci.

Oprócz amatorów w chórze Krogulskiego śpiewali także, zależnie od potrzeb, zawodowi artyści Opery Warszawskiej. Występowali w nim m.in.: Jan Nepomucen Szczurowski, Wilhelm Troszel, Józefa Turowska-Leśkiewiczowa, Ignacy Komorowski. Starannie szkolony przez swego dyrektora zespół co niedziela i w święta wykonywał poważne utwory wybitnych kompozytorów polskich i obcych. Najczęściej śpiewane były dzieła J. Elsnera, K. Kurpińskiego, J. N. Rostworowskiego, J. Haydna [fragmenty Stworzenia świata], E. Mehula, L. Cherubiniego, A. G. Onslowa, G. Rossiniego. Do stałego repertuaru należały również msze w języku polskim Michała i Józefa Krogulskich. Dzięki zaangażowaniu i wytrwałości młodego dyrygenta chór pijarski stał się wkrótce sławny na cały kraj. Krogulski przykładem, radą, nauką, zachęcał jednych, kształcił drugich, i zebrało się niebawem tak znaczne grono obojga płci śpiewających, że istotnie chór pijarski doszedł do znaczenia prawie muzykalnej instytucji, zdolnej w pewnych zdarzeniach do pełnienia ważniejszych w tej sztuce przedsięwzięć. Nie mówiąc już nic o wzorowej dokładności wykonywania utworów kościelnych Elsnera, Kurpińskiego i samego Krogulskiego, słyszano nieraz na publicznych lub prywatnych zebraniach muzykalnych, jak chór ten pod przewodnictwem swego dyrektora, wykonywał rzeczy na pozór przechodzące siły jego, niekiedy nawet całe opery, znakomitszych europejskich kompozytorów[21].

Właśnie dla tego grona amatorskiego, występującego także w resursie kupieckiej i w różnych innych kościołach, napisał Józef Krogulski większość swoich utworów religijnych. Działając jako dyrygent tworzył coraz to nowe i ambitniejsze kompozycje. Niektóre, szczególnie prostsze, powstały na zamówienie organistów, którzy z całego kraju przysyłali do niego prośby o nową muzykę. Msze Krogulskiego nie były zbyt trudne, a dodatkowo charakteryzowały się śpiewnością i nastrojem religijnym. Zasługują one na uwagę również dzięki zastosowanym środkom polifonicznym i koncertującym oraz dobrym proporcjom partii solowych i chóralnych[9].

Aby zapewnić trwałość swemu zespołowi założył Józef szkółkę, w której uboższym bezinteresownie wykładał naukę śpiewu. Wykształceni w niej uczniowie zasilali następnie chór pijarski. Garnęła się młodzież dla korzystania: jedni w tej szkole wykształceni uczniowie, stanowią do dziś dnia jądro chóru Pijarskiego, drudzy powołani ze swych obowiązków na prowincye, założyli tam kilka podobnych szkółek, których uczniowie w przybytkach pańskich wykonywają ze zbudowaniem ludu śpiewy kościelne – wspominał Wiślicki. A dalej stwierdzał: Któżby się nie zbudował pojrzawszy na kilkadziesiąt osób światowych, różnej płci i wieku, śpiewających mszą z przykładną gorliwością i skromnością, zginających kolana przed Panem nieba i ziemi: rodzice mogli powierzyć swe dzieci Krogulskiemu, on był im rękojmią przykładnego postępowania[19].

Latem 1837 r. wstąpił do powstałego w tym czasie towarzystwa wsparcia podupadłych artystów muzycznych. W październiku wyjechał do Krakowa, gdzie pracował nad kolejnymi kompozycjami. Tutaj też po raz ostatni dał publiczny koncert. Do Warszawy powrócił 29 października 1837 r. W następnych tygodniach przygotowywał się do uroczystości zaślubin z panną Ludwiką Gargulską, a 4 lstopada 1837 r. w kościele św. Jana Chrzciciela w Warszawie wspólnie z Ludwiką Gargulską trzymał do chrztu jej młodszą siostrę Florentynę Łucję Gargulską, późniejszą Kostrzębską. W dniu 29 grudnia 1837 r. w obecności notariusza Wincentego Julickiego, regenta powiatu warszawskiego, w domu przy ul. Jezuickiej 10 w Warszawie przyszli małżonkowie podpisali umowę przedślubną. Uczestniczący w podpisaniu aktu rodzice Ludwiki, Kazimierz i Franciszka z Choińskich Gargulscy zapisali córce 20 tys. złp., jednak z zastrzeżeniem, że kwoty tej domagać się może dopiero jako spadku po ich śmierci. Oprócz tego jako wypawę przedślubną Ludwika Gargulska otrzymała od rodziców 2500 złp. Trzy tygodnie po podpisaniu intercyzy, w styczniu 1838 r. w katedrze św. Jana w Warszawie odbył się ślub Józefa i Ludwiki z Gargulskich.

W czerwcu 1838 r. Józef Krogulski wziął udział w prawykonaniu wielkiego Oratorium Józefa Elsnera, grając w partii fortepianu. Było to niewątpliwie jedno z najważniejszych wydarzeń ówczesnej stolicy. Dość powiedzieć, że uczestniczyło w nim ponad 400 muzyków i śpiewaków. W następnych latach pracował nadal jako dyrygent chóru pijarskiego i nauczyciel muzyki. Pisał też kolejne dzieła religijne i świeckie. Jedną z ostatnich jego kompozycji było Oratorium na Wielki Piątek Miserere. Premiera odbyła się w kwietniu 1841 r. w kościele Pijarów. Dzieło to miało dla Józefa Krogulskiego szczególne znaczenie, skoro zakończenie pracy nad nim skomentował słowami: Spełniłem moje przedsięwzięcie, teraz umrę spokojnie[19]. I rzeczywiście - wkrótce zakończył życie. Intensywny wysiłek nadszarpnął jego i tak wątłe zdrowie. Dodatkowo jeszcze w czasie próby wykonania Miserere przeziębił się i poważnie rozchorował.

Zmarł w 27 roku życia – 9.01.1842 r. w wyniku zaostrzenia się gruźlicy. Nabożeństwo żałobne odprawione zostało 12 stycznia przed południem w kościele Pijarów. Mszę celebrował biskup Antoni Kotowski, a uczestniczyła w niej ogromna rzesza przyjaciół, znajomych i wychowanków Józefa. Orkiestra wykonała Requiem Józefa Kozłowskiego pod dyrekcją Tomasza Napoleona Nideckiego oraz hymn żałobny Ignacego Feliksa Dobrzyńskiego pod jego przewodnictwem, skomponowany na cześć Krogulskiego. Uroczystą przemowę wygłosił rektor zgromadzenia Pijarów ksiądz Ksawery Kurowski, który przypomniał życie i zasługi przedwcześnie zmarłego artysty. Następnie zwłoki przewieziono na Cmentarz Powązkowski. Nad grobem przemawiał biskup Kotowski, jeszcze raz wychwalając cnoty i talent Józefa Krogulskiego. Dobrzyński (...) zanosił się od płaczu na jego pogrzebie, gdzie nad grobem dyrygował swym psalmem na cześć zmarłego napisanym, a Karol Kurpiński miał się ponoć wyrazić: O tak chowamy naszego Palestrinę[22].

[2] „Biblioteka Polska”, tom III, Warszawa 1825, s. 195;

[3] Władysław Krogulski, Cykl 100 życiorysów artystów naszych – rękopis w zbiorach Biblioteki Jagiellońskiej, sygn. 6828;

[4] „Kurier Warszawski” nr 94 z 21.04.1825 r. Zaniżanie wieku cudownym dzieciom było normalnym zjawiskiem w ówczesnej prasie. Z tego jednak powodu niektóre późniejsze publikacje błędnie podawały jako datę urodzenia Józefa Krogulskiego rok 1817;

[5] „Kurier Warszawski” nr 171 z 21.07.1825 r.;

[6] „Gazeta Korespondenta Warszawskiego i Zagranicznego” nr 162 z 10.10.1825 r.;

[7] Maria Zduniak, Muzyka i muzycy polscy w dziewiętnastowiecznym Wrocławiu, Wrocław 1984, s. 179–180;

[8] „Rozmaitości Warszawskie” nr 11 z 18.03.1829 r., s. 81–82;

[9] Encyklopedia muzyczna PWM, [tom 5] klł: część biograficzna, Kraków 1997, s. 211–213;

[10] „Gazeta Polska” nr 89 z 2.04.1829 r., s. 380;

[11] Z uwagi na zbyt młody wiek i słabe zdrowie Józef Krogulski nie mógł brać udziału w Powstaniu Listopadowym, jednakże działalność jego z tego okresu dowodzi dużego zaangażowania w sprawy narodowe;

[12] „Rozmaitości Warszawskie” nr 11 z 18.03.1829 r., s. 83;

[13] Zdzisław Jachimecki, Muzyka polska w rozwoju historycznym, tom II, Kraków 1951, s. 254;

[14] Oskar Kolberg, Dzieła wszystkie, tom 66, Poznań 1969, s. 380. List Maurycego Karasowskiego do Oskara Kolberga z 26.10.1886 r.;

[15] Miniatury Fortepianowe. Dwa mazurki, Krogulski, oprac. Regina Smendzianka, PWM, Kraków 1985.

[16] Historia muzyki polskiej. Klasycyzm 1750–1830, oprac. Alicja Nowak-Romanowicz, pod red. Stefana Sutkowskiego, tom IV, Warszawa 1995, s. 70;

[17] „Kurier Warszawski” nr 103 z 17.04.1834 r.;

[18] „Kurier Warszawski” nr 96 z 9.04.1835 r.;

[19] Józef Mikołaj Wiślicki, Józef Krogulski jako kompozytor religijny, Warszawa 1843, s. 8–10, 12;

[20] „Kurier Warszawski” nr 228 z 26.08.1833 r.;

[21] „Gazeta Codzienna” nr 133 z 22.05.1860 r.;

[22] Giovanni Pierluigi da Palestrina – XVI-wieczny kompozytor włoski, najwybitniejszy przedstawiciel renesansowej polifonii wokalnej a cappella, zwłaszcza kościelnej, uznanej za wzór muzyki kościoła rzymskokatolickiego[1], [2].

Bibliografia