A kto ciebie ty wierzbino wychował,
a kto twoje fujareczki czarował,
wychowywał mnie mój rodzic, ciemny las
kędy stoję w chłodnej rosie, aż po pas
Wykarmiła mnie ta ziemia, ta matka,
płakiwała ze mną brzoza, sąsiadka,
czarna rola podawała chleb i sól,
Wykołysał wiatr szumiący z łąk i pól.
Latał ci on wieczornymi nockami
nad sennymi wioski naszej chatami.
W ciemnej strudze maczał skrzydła jako ptak
i roztulał dzikie głogi polny mak.
Tęskność, smutek, łzy sieroce,
jak biały tuman z łąki
za nim w ślady leciały
Wiatr gałązki moje gibkie całował
na fujarki je urzekał, czarował.[1]