O mój miły Boże, zlitujże się przecie,
Jak pułkownik Haller adiutantów gniecie!
Co dzień patrzeć jeno, jak nabierze kantem
Tego, co miał pecha zostać adiutantem.
I nieszczęśnik taki – snadź za przodków winy –
Nigdy nie jest pewien, dnia ani godziny.
Nieraz go z pościeli wyrwą nagle słowa:
Panie, gdzie to będzie „ta” kartka służbowa.
O, jakież okrutne są takie pytania,
Przecież noc Bóg stworzył właściwie do spania.
Albo w czasie bitwy, gdy bój wrze dokoła,
Człek by rad się ukrył, albo wyrwał zgoła.
Wtem pułkownik woła: „Patrz pan! śliczny moment,
– Zapisz! poślem raport do naczelnych komend!”
A tu człek się czuje, jak gdyby pies w studni,
Łatwo mówić: zapisz, lecz zapisać trudniej.
A tu koń się płoszy i wierzga tak podle,
Że i tak się trudno utrzymać na siodle.
Łatwo mówić: zapisz – z szkapami takiemi,
1. |
Roliński Adam, A gdy na wojenkę szli Ojczyźnie służyć...: pieśni i piosenki żołnierskie z lat 1914–1918: antologia, wyd. 2, Kraków, Księgarnia Akademicka, 1996, s. 243, 245. |
2. |
Szul Bogusław, Piosenki leguna tułacza, Warszawa, 1919, s. 146, 147, 175. |