(pieśń a capella, ale z chórkiem)
W pewnej zagrodzie
Dzień był jak co dzień.
Zwykła kaczka zwykłe plany miała.
Mieć jaja w domku.
W jajach potomków.
Każda kaczka tak by przecież chciała.
Lecz kiedy z jajek kaczy drobiazg wykluł się już
Patrzymy na kaczątka i co widać, ach cóż?
Że pośród żółtych kacząt, ślicznych, że ojej
Paskudnie brzydkie kacze bobo pęta się.
No i co teraz?
Straszna afera!
Tato-kaczor chce iść do klasztoru.
Trzoda w ogóle
Orzekła chórem,
Że to wynik romansu z indorem.
Pomówień zakres coraz większy był z dnia na dzień
Gdy Ono Coś Na Kaczych Łapach zmieniało się.
Lecz to nie żaden zwierz paskudny z kaczką żył
To poskładany źle kod genetyczny był.
Kaczątko w zwierzątka zmieniało się, kwa kwa
Z początku z kaczątka był pies, kwa, hau hau
Przez chwilkę był wilkiem, a potem już jeż, uuu uuu, tup tup
Dni kilka kotem był też, tup tup, miau miau
W kurczaka się zmieniał, cip cip
W różne inne stworzenia, cip cip
Przez godzinę był rybą cip (.....)
W akwarium za szybą (......)
Prosiakiem przy misce, kwi kwi
Tak się zmieniał we wszystkich, kwi kwi
Aż w końcu w Gucwińskich, dzień dobry
Był żmiją, czas mijał, już zmienił sto ciał, sss sss
Lecz jednak w tym cel pewien miał, sss sss, miau miau miau
Po żabie już prawie, już tylko słoń, kum kum, tru tu
Aż w końcu łabędź jak koń, tu tu tu
W końcu wreszcie łabędź, łabędź jak koń! Ihahahaha![1]
1. |
http://www.sikora.art.pl/bin/txt_piosenki_potem.html |
2. |
Kozłowska, Agnieszka |