Był sobie jeden kowal we Włochach,
co chciał być wielkim człowiekiem,
i chciał z tych Włochów zrobić krainę
kwitnącą miodem i mlekiem.
W niemieckim kraju miał on kolegie,
co za malarza pracował –
i tak se żyli na wielkim świecie:
jeden kuł, drugi malował.
A gdy zaczęła się tamta wojna,
wzięli ich obu w sołdaty,
a gdy skończyła się tamta wojna,
każdy z nich wrócił do chaty.
Wtedy ten kowal rzekł do malarza:
– Po cholerę nam harować,
Ja już nie będę mułów podkuwać,
a pan już przestań malować.
I wziął, i rzucił swoje kowadło,
i zajął się polityką,
a na początek, jak rzekł, tak zrobił,
w try miga skończył z Afryką.
Widzi to tamten malarz niemiecki
i gratuluje mu szczerze,
ale naprawdę to zły jest troszkie –
zazdrość go kąsa i bierze.
Siedzi przy stole w swoim pokoju
i nad mapamy uważa,
myśli i myśli, kogo by nabić –
smutna jest dola malarza.
A jak już wszystko dobrze obmyślił,
to wtedy napadł na Polskie
i z bomb okrutnych do dzieci strzelał,
nucąc piosenki tyrolskie.
I choć cholerne sotnie sprowadził,
tak się Polacy bronili,
że już niejeden w swastykę bity
nie dożył starości chwili..
Tak wojowali kowal z malarzem,
jak chcieli po wszystkich stronach,
aż sobie bardzo w końcu zrazili
zmyślnego wielce Albiona.
Ten ci Albi-on jak się nie zgniewa,
jak im nie wsiądzie na twarze –
patrzeć, a kowal jak długi leży,
1. |
Szewera Tadeusz, Straszyński Olgierd, Niech wiatr ją poniesie: antologia pieśni z lat 1939–1945, wyd. 2 poszerzone, Łódź, Wydawnictwo Łódzkie, 1975, s. 210, 211, 258, 259. |
2. |