Ballada o dwóch rzemieślnikach

Zgłoszenie do artykułu: Ballada o dwóch rzemieślnikach

Wyrażam zgodę na przetwarzanie moich danych osobowych przez Ośrodek Kultury „Biblioteka Polskiej Piosenki” zgodnie z Rozporządzeniem Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016 r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia dyrektywy 95/46/WE i ustawą o ochronie danych osobowych z dnia 10 maja 2018 (Dz. U. poz. 1000), w celu wymiany informacji z zakresu polskiej pieśni i piosenki. Wymiana informacji będzie się odbywać zarówno za pośrednictwem niniejszego formularza jak i bezpośrednio, w dalszym toku spraw, redaktora bazy danych, prowadzącego korespondencję z właściwego dla niego adresu mailowego.
Administratorem danych jest Ośrodek Kultury „Biblioteka Polskiej Piosenki” z siedzibą w Krakowie przy ulicy Krakusa 7. Wszelkie dokładne informacje o tym jak zbieramy i chronimy Twoje dane uzyskasz od naszego Inspektora Ochrony Danych Osobowych (iodo@bibliotekapiosenki.pl).
Wszystkim osobom, których dane są przetwarzane, przysługuje prawo do ochrony danych ich dotyczących, do kontroli przetwarzania tych danych oraz do ich uaktualniania, usunięcia jak również do uzyskiwania wszystkich informacji o przysługujących im prawach.

Był sobie jeden kowal we Włochach,

co chciał być wielkim człowiekiem,

i chciał z tych Włochów zrobić krainę

kwitnącą miodem i mlekiem.

W niemieckim kraju miał on kolegie,

co za malarza pracował –

i tak se żyli na wielkim świecie:

jeden kuł, drugi malował.

A gdy zaczęła się tamta wojna,

wzięli ich obu w sołdaty,

a gdy skończyła się tamta wojna,

każdy z nich wrócił do chaty.

Wtedy ten kowal rzekł do malarza:

– Po cholerę nam harować,

Ja już nie będę mułów podkuwać,

a pan już przestań malować.

I wziął, i rzucił swoje kowadło,

i zajął się polityką,

a na początek, jak rzekł, tak zrobił,

w try miga skończył z Afryką.

Widzi to tamten malarz niemiecki

i gratuluje mu szczerze,

ale naprawdę to zły jest troszkie –

zazdrość go kąsa i bierze.

Siedzi przy stole w swoim pokoju

i nad mapamy uważa,

myśli i myśli, kogo by nabić –

smutna jest dola malarza.

A jak już wszystko dobrze obmyślił,

to wtedy napadł na Polskie

i z bomb okrutnych do dzieci strzelał,

nucąc piosenki tyrolskie.

I choć cholerne sotnie sprowadził,

tak się Polacy bronili,

że już niejeden w swastykę bity

nie dożył starości chwili..

Tak wojowali kowal z malarzem,

jak chcieli po wszystkich stronach,

aż sobie bardzo w końcu zrazili

zmyślnego wielce Albiona.

Ten ci Albi-on jak się nie zgniewa,

jak im nie wsiądzie na twarze –

patrzeć, a kowal jak długi leży,

to samo będzie z malarzem![1], [2]