Bar Pod Zdechłym Psem

Zgłoszenie do artykułu: Bar Pod Zdechłym Psem

Wyrażam zgodę na przetwarzanie moich danych osobowych przez Ośrodek Kultury „Biblioteka Polskiej Piosenki” zgodnie z Rozporządzeniem Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016 r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia dyrektywy 95/46/WE i ustawą o ochronie danych osobowych z dnia 10 maja 2018 (Dz. U. poz. 1000), w celu wymiany informacji z zakresu polskiej pieśni i piosenki. Wymiana informacji będzie się odbywać zarówno za pośrednictwem niniejszego formularza jak i bezpośrednio, w dalszym toku spraw, redaktora bazy danych, prowadzącego korespondencję z właściwego dla niego adresu mailowego.
Administratorem danych jest Ośrodek Kultury „Biblioteka Polskiej Piosenki” z siedzibą w Krakowie przy ulicy Krakusa 7. Wszelkie dokładne informacje o tym jak zbieramy i chronimy Twoje dane uzyskasz od naszego Inspektora Ochrony Danych Osobowych (iodo@bibliotekapiosenki.pl).
Wszystkim osobom, których dane są przetwarzane, przysługuje prawo do ochrony danych ich dotyczących, do kontroli przetwarzania tych danych oraz do ich uaktualniania, usunięcia jak również do uzyskiwania wszystkich informacji o przysługujących im prawach.

Zanim się serce rozełka

– czemu? – a bo ja wiem? –

warto zajrzeć do szkiełka

w barze „Pod Zdechłym Psem”

Hulał po mieście listopad,

dmuchał w ulice jak w flet,

W drzwiach otwartych mnie dopadł,

razem do baru wszedł

„Siadaj, poborco liści,

siewco zgryzot wieczornych!

Czemuś drzew nie oczyścił?

Kiepski z ciebie komornik.

Lepiej byś z trzecim kompanem...

Zresztą, można i bez...”

Ledwiem to rzekł i już stanął

trzeci mój kompan: bies.

„Czym to ja się spodziewał

pić z takimi jak wy?

Pierwszy będzie mi śpiewał,

drugi będzie mi wył.”

„Cyk! kompania! Na zdrowie!

Pijmy głębokim szkłem.

Ja wam dzisiaj o sobie opowiem

w barze ‘Pod zdechłym psem’”

I poniosło, poniosło, poniosło,

na całego, na umór, na ostro.

I listopad pijany, i bies,

a mnie gardło się ściska, od łez.

I poniosło, poniosło, poniosło,

w sali uda o uda trze fokstrot,

w koło chleją, całują się, wrzeszczą,

Nieprzytomnie, głupawo, złowieszczo.

przetaczają się falą pijaną

i tak – do białego dnia...

Milcząc pijemy pod ścianą

diabeł, listopad i ja.

„Diable, bierz moją duszę,

jeśli jej jesteś rad,

ale przeżyć raz jeszcze muszę

moje czterdzieści lat.

Daj w nowym życiu, diable,

miłość i śmierć, jak w tem,

wiatr burzliwy na żagle,

myśl – poza dobrem i złem.

Znów będę bił się i kochał,

bujnie, wspaniale żył.

Radość, a nie alkohol,

wlej mi, diable, do żył...”

Diabeł był w meloniku,

przekrzywił go: „Żyłeś dość,

to dlatego przy twoim stoliku

siedzimy: rozpacz i złość”

Głupioś życie roztrwonił

Życie – to jeden haust.

Słyszysz, jak kosą dzwoni

stara znajoma, Herr Faust?

Na diabła mi dusza poety,

tak diabeł ze mnie drwi –

w wiersześ wylał, niestety,

resztki człowieczej krwi...”

Zniknęli czort z listopadem,

Rozwiali się – gdzie? – A bo ja wiem

a ja na podłogę padam

W barze ‘Pod zdechłym psem’”.

Szumi alkohol i wieczność...

Mruczą: „Zalał się gość...”

A ja: „Zgódźcie na Drogę Mleczną

taksówkę... Ja już mam dość...”[3]

Bibliografia

1. 

Wolański, Ryszard

2. 

http://www.michalbajor.pl/
Oficjalna strona internetowa Michała Bajora [odczyt: 01.02.2010].

3. 

Grząbka Patryk, Moje piosenki – Michał Bajor, Warszawa, Agencja Artystyczna MTJ, 2003, s. 87, 88.