Czwarta rano, wstaje świt
Łyk herbaty, w ustach ćmik
Moje dłonie czule pieszczą kierownicę
Mam przed sobą drogi szmat
Muszę ruszać więc na szlak
300 koni czas pogonić na granicę
Moja wielka ciężarówa ma 48 ton
Moja wielka ciężarówa to po prostu jest mój dom
Sam już nawet nie policzę
Ile razy przez granicę
Przejeżdżałem, gdy nad cłami radził rząd
Zgodnie z listem przewozowym
Mam na pace pięć ton bobu
Trochę słomy, gęsi smalec i krasnale
W beczce smalcu na trzy palce
Tak dla picu, bo pod smalcem
Sto wagonów papierosów marki „Camel”
W głębi między krasnalami
Stoi pudło z żółwikami,
Które przeszły przez granicę z Ukrainą
Te krasnale zamiast z gliny
Całe są z amfetaminy
A te żółwie nakarmione są platyną
Moja wielka ciężarówa ma 48 ton
Moja wielka ciężarówa to po prostu jest mój dom
Sam już nawet nie policzę
Ile razy przez granicę
Przejeżdżałem, gdy nad cłami radził rząd
W osiach mam aktywny pluton
A na osi kryty jutą
Siedzi Rumun, który Reich kojarzy z rajem
W tylnym moście trzech Bułgarów
Pije wódkę z samowaru
Jak wypiją, skoczą z mostu, się zabiją
Mam w szoferce zdjęcie żony
Obok wiszą dwie ikony
I proporczyk klubu „Bajer Leverkuzen”
Celnik zajrzy mi do środka
Powiem: Witam pana Włodka
Bo ten celnik, to jest Włodek, żony kuzyn
Moja wielka ciężarówa ma 48 ton
Moja wielka ciężarówa to po prostu jest mój dom
Sam już nawet nie policzę
Ile razy przez granicę
Przejeżdżałem, gdy nad cłami radził rząd[1]
1. |
Malinowski, Leszek |
2. |