Kiedy powróci mój pan chorąży
z dalekiej wojny w domowe progi,
gdy na nos orli binokle włoży,
by wzrok w te karty utopić srogi,
może mijając tu rym po rymie
w końcu i moje napotka imię... .
Przeczyta – wspomni – jakoweś mary...
niby dalekie armat odgłosy;
kapral.... żołnierskie śpiewki... pogwary...
wspomni... poduma... pogładzi włosy
i - by łzę ukryć schyli się nisko,
dodając: „niezłe było chłopisko!”
A kapral wtedy w dalekim grobie
ręce na „baczność!” mając po sobie,
rzecze mogilnych tonem odmętów: