Słuchaj nas!
Niebo jest chore, las moknie,
w niebie dziurawe jest dno.
Popatrz: dziewczyna przy oknie
siedzi i gapi się w noc.
Gdy ją zapytasz, co w oknie
widzi, odpowie ci to;
drzewa zbierają się w drogę,
słychać po nocy ich głos:
Trzeba wreszcie coś postanowić,
trzeba ludzkiej położyć
kres zachłanności!
Dłużej już czekać nie mogą
widząc niepewnym swój los.
Drzewa zwołują się w drogę,
słychać po nocy ich głos...
Słuchaj no ty, słuchaj no ty,
z tej strony rzeki!
Słuchaj no ty, słuchaj no ty,
po tamtej stronie!
Chyba już czas, pora, by iść,
świt niedaleki.
Gdy wyjdziecie z domów o świcie,
z domów swoich na drogę,
cóż zobaczycie?
Stało się przecież na koniec to,
co musiało się stać,
wielkim zielonym pochodem
drzewa ruszyły przez świat.
Słuchaj no ty, słuchaj no ty...
Cóż ugasi pożar, gdy cała
studnia cierpliwości się już wyczerpała!
Groźnie huczące na wietrze
już nie lękają się nas
drzewa ogromne, jak wieże,
wchodzą przemocą do miast.[2]