Nie miałem prawie nic,
a chciałem jej darować świat
i czarno-białe dni
rozłożyć na pniecie barw.
Mówiłem: „Jeśli chcesz,
zabiorę, cię daleko stąd,
ze sobą tylko weź
gorące serce, dwoje rąk”.
Dwadzieścia lat, a może mniej
wirował w oczach słońca pył,
dwadzieścia lat, a może mniej,
świat brałem taki, jaki był...
Dwadzieścia lat, a może mniej,
uczyłem się dopiero żyć,
dwadzieścia lat, a może mniej,
nie miałem prawie nic...
Nie miałom prawie nic,
a chciałem jej darować świat,
rozmienić każdą myśl
na cienie nocy, światła dnia.
Ściemniała listów biel,
kto inny zabrał ją gdzieś stąd,
to było dawno, wiem,
i wiem już nawet, gdzie tkwił błąd...
Dwadzieścia lat...[1]
1. |
|
2. |
Halber, Adam |