Tytuł: |
Dzień jeden w roku |
Autor słów: |
|
Autor muzyki: |
|
Data powstania: |
1966 |
Kompozytorski geniusz Seweryna Krajewskiego objawił się setkami melodyjnych, zapadających w pamięć utworów. Spytany w 2001 r. przez dziennikarza „Wieczoru Wrocławia” o to czy wśród stworzonych przez siebie piosenek, ma jakąś szczególnie ulubioną odpowiedział: Mam. Nazywa się „Dzień jeden w roku”. Dla mnie jest ideałem ze względu na melodyjność tej muzyki, ze względu na to, że o Bożym Narodzeniu już chyba nie można opowiedzieć prostszymi słowami. No i dochodzi fakt, że „Dzień jeden w roku” nie osłuchał się tak, jak „Anna Maria”.
Z tym osłuchaniem to prawda, w końcu takie piosenki przypomina się tylko w okresie świątecznym, tyle, że z tym Bożym Narodzeniem sprawa nie była wcale taka oczywista.
Jurek Kossela zamówił u mnie tekst – opowiada Krzysztof Dzikowski. Troszkę, już współpracowaliśmy, napisaliśmy razem „Moja droga wiodła mnie do ciebie” i „Byczka Fernando”, tym razem jednak zamówienie było ściśle sprecyzowane. „Napisz – powiedział – świąteczną piosenkę, ale żeby to było bardziej o nastroju, o klimacie, bez tych wszystkich religijnych akcesoriów. Byłem przekonany, że kompozytorem będzie Jurek, więc mocno się zdziwiłem, kiedy okazało się, że w końcu muzykę napisał Seweryn”.
Tu trzeba przypomnieć, jaką rolę w Czerwonych Gitarach odgrywał Jerzy Kossela. Otóż był on w początkowym okresie istnienia zespołu jego kierownikiem artystycznym był, jakby to dziś dziwnie nie zabrzmiało, jego ideologiem. Precyzyjnie sformułował cel, jaki chce z kolegami osiągnąć, oraz sposoby, jak to zrealizować. Całość zawarł w… Statucie, który miał stanowić rodzaj Biblii, czy też spisu prawd objawionych. Jakich? Na przykład w punkcie a) „pogłębianie (…) stylu kompozycji, wykonawstwa oraz aranżacji, polegających nie na kopiowaniu podobnych zespołów zagranicznych, lecz wykorzystaniu polskich (słowiańskich) elementów muzycznych”.
Nie dziwiła więc, będąca w zgodzie z tą ideologią, próba stworzenia swojskiej, „świeckiej” kolędy. To była część „ideologii” szefa Czerwonych Gitar. Sensacyjnie brzmiało jednak wyznanie Krzysztofa Dzikowskiego, że zgodnie z jego wiedzą tekst miał być przeznaczony dla Kosseli. Czyżby więc Seweryn Krajewski „ukradł” koledze piosenkę? Albo w inny sposób ją zawłaszczył? Sensacji jednak nie ma.
W 1966 r., po wydaniu pierwszej dużej płyty Czerwone Gitary, były najpopularniejszą grupą w Polsce – opowiada Kossela. Pewnym podsumowaniem tej popularności było zaproszenie nas przez Irenę Dziedzic do świątecznego wydania, niezwykle wtedy popularnego, dziś byśmy powiedzieli, talk show, „Tele Echa”. Przygotowaliśmy dwie tradycyjne kolędy („Mizerna cicha” i „Przybieżeli do Betlejem” – przyp. red.), jedną pastorałkę („Mości gospodarzu” – przyp. red.), ale ja chciałem wykorzystać tak wielkie audytorium, żeby pokazać coś „swojego”. Potem pytano mnie, czy były jakieś naciski w sprawie repertuaru. Otóż, nie. Zgodzono się na kolędy bez oporu, a ja jeszcze raz podkreślam, chciałem, żeby Czerwone Gitary zaśpiewały własną, oryginalną i stylową kompozycję. Tym bardziej, że miałem już pomysł na początek zaczynający się od słów „jest taki dzień, bardzo ciepły, choć grudniowy” i właściwie całą zwrotkę. Nie miałem jednak czasu tego dokończyć. Byłem wtedy wszystkim, kierownikiem administracyjnym, organizacyjnym, artystycznym. Planowałem koncerty, nagrania, a tu jeszcze coraz bardziej goniące terminy zarejestrowania programu pani Ireny. Telewizja właśnie kupiła aparaturę do nagrywania i po raz pierwszy „Tele Echo” nie szło na żywo. Kiedy do wyjazdu do Warszawy pozostało już tylko kilka dni, poprosiłem o pomoc Krzyśka Dzikowskiego. Dałem mu moją część tekstu, a on dopisał to „niebo-Ziemi, niebu- Ziemia”. Miałem też już jakąś gotową melodię, ale nie bardzo byłem z niej zadowolony, a kiedy przeczytałem to, co przyniósł Krzysiek, byłem zadowolony jeszcze mniej. Wtedy wziął się za to Seweryn i to był strzał w dziesiątkę. W ciągu jednej nocy skomponował muzykę, a pracował pod wielką presją. Bowiem następnego dnia nagrywaliśmy, śpiewając… z kartki.
To była ostatnia próba realizacji statutowych założeń. 20 grudnia 1966 r. Jerzy Kossela zrzekł się wszelkich funkcji, zaś z końcem marca następnego roku odszedł z zespołu. Już w czteroosobowym składzie w maju 1967 r. Czerwone Gitary nagrały na płytę te cztery piosenki z „Tele Echa”. Dziewięć lat później ukazała się wspaniale zaaranżowana, wzbogacona smyczkową orkiestrą wersja tej piosenki, która od lat przypomina, że jest taki dzień, w którym „wszyscy, wszystkim ślą życzenia”[1].
1. |
Halber, Adam |
2. |
http://czerwonegitary.pl/teksty-piosenek,14.html |