Twój kalendarz od terminów stu
Poczerniał już
Ślad gubi goniąc cię co tchu
Twój Anioł Stróż
Jeszcze dzień, jeszcze dwa,
Jeszcze rok, jeszcze trzy,
Jeszcze świt, jeszcze sto,
Lecz twój cel tak już ma,
Że ruchomy jest i
Że oddala się wciąż
Lecz wszyscy dookoła biegną więc
Biegniesz i ty
I boisz się, że zabraknie miejsc,
Serce ci drży
Siła ta, co cię pcha
Każe ci łokcie dwa
Mocno giąć raz po raz,
Upadł ktoś, zwykła rzecz
Przeskocz go, albo zdepcz
Bo już zbliża się czas
Gdy wyrusza, gdy wyrusza
Diabelski młyn,
A ty drżysz raz po raz
Czy wciąż jeszcze masz miejsce w nim?
Młyn twych stresów,
Klęsk, sukcesów
Diabelski Młyn,
Drżysz od stóp do głów
Czy zmieścisz się znów w nim...
Daremnie ci ktoś myśl będzie snuł,
Niegłupio plótł,
Że młyn wędruje góra-dół,
Lecz nigdy w przód
Jeszcze dzień, jeszcze dwa
A podliczy ci świat
Każdą myśl, każdy czyn
Ale tyś w amok wpadł
I nie słyszysz tych rad
Byle kręcił się Młyn!
No chyba, że myśl zaświta ci
Jak światła snop
Że można raz siąść pod drzewem i
Powiedzieć stop
Co za cud, co za dziw
Usiąść tak w cieniu śliw
Rozgryźć ich świeży miąższ
Białych chmur stada paść,
Z białych chwil pasjans kłaść
I nie dręczyć się wciąż
Że wyrusza, że wyrusza
Diabelski Młyn
Porzuć raz trwożną myśl
Czy wciąż jeszcze masz
Miejsce w nim
Młyn twych stresów
Klęsk, sukcesów
Rzuć, wolniej żyj
Weź najlepszą z rad
Lęk w zielony sad
Skryj...[2]