Jużem dość pracował dla ciebie człowieku,
Trzydzieści lat i trzy, mizerny grzeszniku:
Pójdę, pójdę do Jeruzolimy,
Co o mnie pisano, to wszystko wykonam.
Już się dokończyło me pielgrzymowanie,
Już teraz zawieram moje nauczanie,
Już chcę sprawę zbawienia dokonać:
Idźcie, ucznie moi, wieczerzą gotować.
Jeszcze ja raz z wami do stołu usiędę,
Chleb w Ciało, wino w Krew mą własną przemienię
Na pamiątkę mego umęczenia.
Zakład wam zostawię mego rozłączenia.
Gdzie się obrócić mam? Już mnie Judasz, wydał.
Mój własny apostoł Żydów na mnie zwołał,
Pójdę Bogu w ogrojcu się modlić,
Gdzie dla cię, człowiecze, krwią się będę pocić.
Zła rota żydowska już mnie pochwyciła,
Gdzie ją Judaszowa lichwa przywabiła:
Już w powrozy okrutnie mnie wiążą,
Po ziemi mnie włócząc o nią uderzają.
Jużci mnie przywiedli do sądu Annasza,
Odtąd mnie powiodą aż do Kaifasza:
Tam mnie sądzą a niesprawiedliwie,
Tam mnie uderzają w policzek zelżywie.
Fałszywi świadkowie przed Piłatem świadczą,
Iżem zwodzicielem, wszyscy na mnie skarżą;
Ach popatrzże, już krew wszędy ciecze
Z wielu tysięcy ran dla ciebie, człowiecze.
W koronę cierniową już mnie przystroili,
Którą mi gwałtownie na głowę wtłoczyli;
Na Piłata wszyscy już wołają:
„Krzyżuj, ukrzyżuj Go!” strasznie powtarzają.
„Lepiej, że wypuścisz łotra Barabasza,
Niżbyś nam zostawił żywego Jezusa,
Którego my na śmierć chcemy wydać,
Od Ciebie żądamy, masz Go ukrzyżować!”
Rzekł Piłat do Żydów: „Ten człowiek niewinny,
Bym Go na śmierć skazał, takiej nie ma winy;
Gdy Go wydam z waszej to przyczyny,
A Krew Jego spadnie na was i na syny”.
Króla chwały wiodą na śmierć ostatecznie.
Duszo, ty nad Zbawcą miej litość serdecznie!
Patrz, jak nogi pod nim się słaniają,
Że już nie może iść. Kaci popychają.
O góro wysoka, góro Kalwaryjska,
Drogo kamienista, jak ta chwila ciężka!
Już nie mogę w mdłości krzyża unieść.
Ach Szymonie, pomóż na górę go donieść.
Krzyż ze mnie złożyli, na nim mnie położą
Mordercy okrutni, gwoźdźmi mnie przerażą.
Ręce, nogi obie wyciągnione,
I tak ciało z krzyżem w górę podniesione.
Już wiszę na krzyżu i w boleściach wołam,
A swą Matkę miłą pocieszyć nie zdołam:
Widzi, jak mnie zimny grot przeszywa
Jak woda, krew z Serca mego w kroplach spływa.
Jużem dla twej umarł, człowiecze, miłości,
Patrz, jak wielkie Matka moja ma żałości,
Piastuje mnie po śmierci na łonie,
Od żalu zalane mając łzami skronie.[2]
1. |
|
2. |
Siedlecki Jan, Śpiewniczek zawierający pieśni kościelne z melodiami dla użytku młodzieży szkolnej, wyd. 5 poprawione, Kraków, Księża Misjonarze na Kleparzu, 1908, s. 116–118. |