Za naszym oknem pada deszcz,
na piecu skrzypce stroi świerszcz,
dziewczyny płaczą, bo skończyło się już lato
i tylko słychać gdzieś...
Koncert jesienny na dwa świerszcze
i wiatr w kominie.
W ogrodzie zasnął pod gruszą chochoł
i śni o pięknej dziewczynie,
a strach na wróble przydrożne wierzby liczy,
tańcząc na miedzy w objęciach polnej myszy.
Koncert, koncert,
koncert jesienny na dwa świerszcze
i wiatr w kominie,
koncert, co z babim latem odpłynie,
odpłynie, odpłynie, odpłynie, odpłynie,
odpłynie, odpłynie, odpłynie...
Pnie drzew pokryły się dawno mchem,
wiatr rozwiał jeszcze jeden dzień,
a na ścierniskach pozapalały się ogniska,
w oddali snuje się...
Wywietrzał dawno zapach żniw,
szczelnie zamknięto wszystkie drzwi,
ludzie czekają,
może już jutro będzie biało,
pod piecem cicho brzmi...
Koncert jesienny na dwa świerszcze
i wiatr w kominie.
Uciekł na drogę, pokochał wierzbę
i nagle gdzieś się rozpłynął,
a strach na wróble leży samotny w polu,
mysz go rzuciła, uciekła do stodoły.
Koncert, koncert,
koncert jesienny na dwa świerszcze
i wiatr w kominie,
co ze świerszczami zasnął już na zimę,
na zimę, na zimę, na zimę, na zimę,
na zimę, na zimę, na zimę...[1]
1. |
|
2. |
Halber, Adam |