Królewski Zamek,
Warszawski Zamek –
już się zdawało,
na zawsze zamilkł,
piętro za piętrem
runęło w mrok.
W źrenicach dziecka
pożarów zamieć,
szła noc niemiecka,
znaczona krwią.
A gdzieś na Tamce
ktoś wstawiał szybę
szyto bandaże,
pędzono bimber
ruina zamku
zarosła chwastem,
lecz żołnierz szedł już
borem i lasem.
Nie chciano wierzyć
w roku czterdziestym,
że ktoś ratuje
plafony, freski,
ocala z ruin
królewski tron,
w czterdziestym drugim,
w czterdziestym czwartym
żałuje kwiatów,
gdy płonie dom.
A gdzieś na Woli
szedł przemyt bronią
wyścig ze śmiercią –
my albo oni!
Kto kogo pierwszy
w nierównej walce,
lecz żołnierz szedł już
borem i lasem
Królewski Zamek,
Warszawski Zamek
zasłużył sobie
na wdzięczną pamięć,
tam się spotkamy
w słonecznym dniu.
A twoje serce,
kimkolwiek jesteś,
miłość bez granic
przepełni znów.
Bo gdzieś w tym kraju
Królewski Zamek
sprawia, że znika
linia podziału,
jesteśmy razem,
jak w tamtym czasie,
gdy żołnierz chodził
borem i lasem.[3]