Codziennych zbrodni krwawy smak
nie tylko Paryż zna,
i w naszej wsi, już będzie z rok,
piękny mieliśmy mord.
I w naszej wsi, już będzie z rok,
piękny mieliśmy mord.
Chociaż siwiznę tam i tu
miał nasz naiwny pan,
nagle miłosny poczuł żar
dla jej dwudziestu lat.
Nagle miłosny poczuł żar
dla jej dwudziestu lat.
Lecz młode ciało cenę ma
i nie każdego stać,
więc po łajdactwach trzech lub dwóch
grosza nie stało mu.
Więc po łajdactwach trzech lub dwóch
grosza nie stało mu.
Dziewczę wyciąga rączkę swą.
„Jam goły – rzecze on –
niczym turecki święty”, więc
ona ubrała się.
„Jam goły” – amant mówi, więc
ona ubrała się.
I do anioła swego mknie,
który jej konta strzegł,
stukają już do golca drzwi:
„Zapłacić musisz mi!”
Stukają już do golca drzwi:
„Zapłacić musisz mi!”
Jak go zabili – trudno rzec
i tylko tyle wiem,
że pokazała język mu,
gdy był u raju wrót,
że pokazała język mu,
gdy był u raju wrót
Dom przeszukali aż po strych
i nie znaleźli nic,
tylko od komornika list
i weksli gruby plik.
Tylko od komornika list
i weksli gruby plik.
Żal szczery przejął duszę jej:
„Wiem, że zrobiłam źle!”
Padła do martwych starca stóp:
„Niech mi wybaczy Bóg!”
Padła do martwych starca stóp:
„Niech mi wybaczy Bóg!”
Kiedy do celi wiedli ich,
ona wciąż lała łzy
i ten prawdziwy skruchy gest
dał jej do nieba wstęp.
I ten prawdziwy skruchy gest
dał jej do nieba wstęp.
A kiedy powiesili ją,
poszła do raju wprost,
przez co dewotki z naszych stron
wściekłe do dzisiaj są,
przez co dewotki z naszych tron
wściekłe do dzisiaj są.
Codziennych zbrodni krwawy smak
nie tylko Paryż zna,
i w naszej wsi, już będzie z rok,
piękny mieliśmy mord.
I w naszej wsi, już będzie z rok,
piękny mieliśmy mord.[1]
1. |
Zespół Reprezentacyjny |
2. |
Kozłowska, Agnieszka |