Książę wytrycha i artysto wśród złodziei,
ty, któryś na swój skok mój zechciał wybrać dom,
gdy ja jeździłem, by znów kogoś rozweselić –
przyjmij w darze tę odę z moich skromnych rąk.
Dla twego taktu, wierz mi, mam szacunek wielki,
bo opuszczając dom, na klucz zamknąłeś drzwi,
by jakiś obcy nie obrobił go do reszty –
dżentelmenów jak ty tak trudno spotkać dziś.
Wyniosłeś z sobą tylko niezbędne minimum,
wzgardziłeś tym portretem, który mam od lat
(ktoś mi go kiedyś przyniósł na me urodziny) –
znasz się na sztuce, widać, że gust niezły masz…
Oto kolejny znak twej zbrodni doskonałej:
czym jest narzędzie pracy, przecież dobrze wiesz,
w związku z tym zostawiłeś mi moją gitarę –
solidarność rzemiosła to jest święta rzecz.
Tak więc, mój drogi draniu, wszystko przemyślałem,
wybaczam ci od serca, jak mi miły Bóg,
i coś mi ukradł, stary, ja ci to oddaję,
w lepsze ręce nie mogłoby to przecież pójść.
A zresztą nawet ja, który ci dzisiaj śpiewam,
mogłem złoczyńcą zostać, różnie bywa, wiesz,
i kradłbym tak jak ty, gdyby nie ma kariera –
byłbym może wspólnikiem twoim, któż to wie?
Nie targuj się, gdy zechcesz sprzedać swoją zdobycz,
nie daj oszukać się paserom, radzę ci,
jak mówią, paser kradnie gorzej niźli złodziej,
w pogotowiu więc miej marchewkę oraz kij.
Miej na uwadze, że policji znać nie dałem,
lecz nie czuj się w ten sposób zaproszony znów,
bo recydywa by z uroku cię odarła,
nie chciej kraść mi wspomnienia i nie wracaj tu.
Więc, szelmo, niech Merkury strzeże cię od kicia,
a mój dobytek niech na zdrowie wyjdzie ci,
nie miej wyrzutów, wszak my dwaj jesteśmy kwita –
wszak balladę tę stworzyliśmy ja i ty.
PS. Jeżeli jedno w życiu umiesz tylko,
jeśli twym powołaniem jest przebiegle kraść,
karierę w firmie zrób, legalnie, bez ryzyka,
nawet gliniarze będą kłaniać ci się w pas.[1]
1. |
Zespół Reprezentacyjny |
2. |
Kozłowska, Agnieszka |