O, mój mocny Boże, co tera nastało,
stary babie, stary, młodygo się chciało.
Stara baba, stara, zęby pogubiła,
sześćdziesiąt i parę lat sobie liczyła.
Skoro uowdowiała po swojem małżonku,
był to człowiek dobry, godny był szacunku.
A gdy go już Pan Bóg zabrał z tego świata,
babie sie wróciły uosiemnaste lata.
Poczeła namawiać chłopaków po woli,
chciała sobie użyć młodzieńczej swawoli.
Namówiła sobie chłopaka jednego,
ładnego, zgrabnego, uOlesia do tego.
I z tej samy wioski co ji sama była,
bo go sobie zara na służbe zgodziła.
I tak sobie żyli jakby już po ślubie,
Baba nieraz mówi: – uOleś, ja cie lubie.
I bierze za szyje, i ściska, całuje:
Najmilszy uOlesiu, wszystko ci daruje.
Bydło, konie, wozy, wszystko ci daruję,
cztery morgi pola to ci uodpisuję.
A jak się starucha w młodem rozkochała,
to co uobiecała, wszystko uodpisała.
Odpisała uona chłopakowi tamu,
ładnemu, zgrabnemu, uOlesiowi swamu.
Zara akt spisali, podług prawa mocy
wtedy chłopak mówi babie prawde w oczy.
– Wicie co, babuniu, już ja jide od was,
zaniuł sie nie będe, co mi kaci po was.
Starą babę. starą, za piecem zagrodzić,
a mnie młodziuchnemu do panienek chodzić.
Chłopak babę rzucił, cztery morgi sprzedał,
czterysta pięćdziesiąt rubli sobie zebrał.
A baba narzyka, klnie, zemści złowroga,
że ju napotkała taka kara Boga.
Moje dobrzy ludzie, proszę to rozważcie,
kto to tamu winien, to napisać każcie.
Po mojemu, baba na to zasłużyła,
co by uona była z tem młodam robiła.[2]
1. |
|
2. |
http://www.mikolaje.lublin.pl/ |