Tytuł: |
Ona jest ze snu |
Autor słów: |
|
Autor muzyki: |
|
Data powstania: |
1998 |
W 1995 r. radomska grupa IRA zawiesiła działalność. Muzyka rockowa zaczęła być w odwrocie – opowiada Artur Gadowski tygodnikowi Przekrój. Przez dziewięć miesięcy nie udało nam się zagrać ani jednego koncertu. Poczuliśmy się niechciani i nikomu niepotrzebni. Zaczęły się między nami niesnaski, czego konsekwencją było zawieszenie działalności.
Jeszcze „rzutem na taśmę” zmieniono wytwórnie płytową, jeszcze wydano jedna płytę, ale i to nie pomogło. To znaczy nie pomogło zespołowi, ale miało odmienić życie Artura Gadowskiego. Bowiem współwłaścicielem, a może już wtedy tylko dyrektorem artystycznym? firmy Zic Zac był Marek Kościkiewicz. Nie udało się z IRĄ, ale w Arturze tkwi potencjał, zdecydowano w Zic Zacu i zaproponowano wokaliście kontrakt. Ten z okazji chętnie skorzystał i rozpoczęto przygotowania do nagrania solowego albumu. Niestety propozycje artysty nie znalazły akceptacji wytwórni i materiał odrzucono. Tymczasem w 1997 r. Kościkiewicz otrzymał od reżysera Janusza Zaorskiego zadanie napisania piosenki tytułowej do filmu „Szczęśliwego Nowego Jorku”. Kiedy utwór był gotowy pomyślałem, że potrzebny mi będzie silny, rockowy głos, a takim dysponował Artur – wspomina kompozytor. Z roli wywiązał się świetnie, piosenka stała się przebojem i trzeba było pomyśleć nad tym, co dalej.
To znaczy myślał Artur Gadowski. Wiedział już, że nie zrealizuje swoich planów, bo nie tego spodziewa się po nim wydawca, ale pewną nadzieję rodził fakt, że rolę opiekuna artystycznego przedsięwzięcia wziął na siebie Marek Kościkiewicz. No i to on zaczął gromadzić nowy materiał. Miał i sam coś w zapasie. Myśleliśmy o tym – opowiada, żeby zmienić trochę wizerunek Artura. Na świecie modny był grunge, już nie ostry rock i zamiatanie długimi „piórami” po estradzie. Skłoniliśmy go do skrócenia włosów, co zresztą jego dawni wielbiciele uznali za zdradę, a ja zaproponowałem piosenkę gdzieś nawiązującą do grunge’owego stylu. Za produkcję nagrań odpowiadał Michał Przytuła i to on zaangażował świetnego gitarzystę Michała Grymuzę. Im też należy pogratulować fantastycznego, rasowego brzmienia.
Tyle, że kompozytor nie do końca oddał sprawę w ręce obydwu Michałów. Najpierw wymyślił charakterystyczną melodyjkę-wstęp, którego panowie… nie chcieli zaakceptować. Kościkiewicz się uparł, ale i producent nie zmienił zdania. Doszło do tego, że na singlu zamieszczono dwie wersje ze wstępem i bez wstępu. Zgodził się wszakże Marek na zmianę charakteru utworu. Wyobrażał sobie co prawda klimat angielskich zespołów typu Pretenders, a tu słyszy mocne rockowe akordy i wyraźne nawiązanie do stylu grupy IRA. Dał się jednak łatwo przekonać, a może i sam wpadł na pomysł, żeby utwór znacznie „urockowić”? Drugiego „chwytu” jaki zaproponował już nikt nie oprotestował. Zastosował skuteczny zabieg, chętnie stosowany przez kompozytorów by od razu przykuć uwagę słuchacza. To jest rozpoczęcie piosenki od refrenu. Tak jest i tu, to też od razu na początku słyszymy tak zwany szlagwort, czyli słowa „ona jest ze snu”[1].
1. |
Halber, Adam |
2. |
http://www.angora.pl |