Zgłoszenie do artykułu: Pali się

Wyrażam zgodę na przetwarzanie moich danych osobowych przez Ośrodek Kultury „Biblioteka Polskiej Piosenki” zgodnie z Rozporządzeniem Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016 r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia dyrektywy 95/46/WE i ustawą o ochronie danych osobowych z dnia 10 maja 2018 (Dz. U. poz. 1000), w celu wymiany informacji z zakresu polskiej pieśni i piosenki. Wymiana informacji będzie się odbywać zarówno za pośrednictwem niniejszego formularza jak i bezpośrednio, w dalszym toku spraw, redaktora bazy danych, prowadzącego korespondencję z właściwego dla niego adresu mailowego.
Administratorem danych jest Ośrodek Kultury „Biblioteka Polskiej Piosenki” z siedzibą w Krakowie przy ulicy Krakusa 7. Wszelkie dokładne informacje o tym jak zbieramy i chronimy Twoje dane uzyskasz od naszego Inspektora Ochrony Danych Osobowych (iodo@bibliotekapiosenki.pl).
Wszystkim osobom, których dane są przetwarzane, przysługuje prawo do ochrony danych ich dotyczących, do kontroli przetwarzania tych danych oraz do ich uaktualniania, usunięcia jak również do uzyskiwania wszystkich informacji o przysługujących im prawach.

Leciała mucha z Łodzi do Zgierza,

po drodze patrzy – strażacka wieża.

Na wieży strażak zasnął i chrapie,

W dole pod wieżą gapią się gapie.

Mucha strażaka ugryzła srodze,

podskoczył strażak na jednej nodze

spogląda, w dole gapie zebrali się,

w koło rozejrzał się – o rety, pali się

Pożar widoczny tak jak na dłoni,

złapał za sznurek, na alarm dzwoni,

z łóżek strażacy szybko zerwali się

Pali się... pali się...

Dom cały w ogniu, zaraz zawali się

pali się, pali, dom pali się!

Straż jest gotowa w ciągu minuty

konia prowadzą, koń nie podkuty,

trzeba zawołać szybko kowala,

pożar na dobre już się rozpala.

Prędko, gdzie kowal, to nie zabawka

dawać sikawkę, gdzie jest sikawka,

z zepsutą pompą niełatwa sprawa,

woda do beczki, beczka dziurawa,

Trudno, to każdej beczce się zdarza,

który tam, prędzej, dawać bednarza,

zbierać siekiery, haki i liny

pali się w mieście już od godziny.

Beczkę zatkali drewnianym czopem

jadą już, jadą, pędzą galopem

przez Sienkiewicza, przez Kołłątaja

Prosto w Aleje Pierwszego Maja

Jadą Nawrotem, Rybną, Browarną,

a na Browarnej od dymu czarno,

to nie przelewki, to nie zabawki

tryska strumieniem woda z sikawki

biegną strażacy, rzucają liny

tymi linami ciągną drabiny

włażą do góry, pną się na mury

tną siekierkami, aż lecą wióry.

Dom cały w ogniu, zaraz zawali się

pali się, pali, pali, pali się

z całej ulicy ludzie zebrali się

Pali się, pali się, pali się

Tak pracowali dzielni strażacy

że ich zalewał pot podczas pracy

tak pracowali, że już po chwili

pożar stłumili i ugasili,

z ludźmi odbyli krótką rozmowę

wreszcie krzyknęli: odjazd, gotowe.[2]