Jezu łaskawy, chrześcijański Boże,
Wspomnij na Polskę, która już nie może,
Na święte kościoły,
Jak puste stodoły,
Spustoszały.
Wiele kościołów świętych odebrali,
Gdy heretycy sobie przywłaszczali
Klasztor w Toruniu.
A gdy u Panien uroczystość była,
W niedzielejszy dzień msza się odprawiła,
Gdy z procesyją szli,
Z uczciwością nieśli
Sakrament święty.
A heretyk zasię przy tej furcie stojąc
I kapelusza z głowy nie zdejmując,
Student przyskoczywszy,
Kapelusz zrzuciwszy,
Patrz, co jest!
A heretyk zasię sobie uważając,
Przed rodzicami swymi oskarżając,
Studenta złapali,
Do więzienia dali,
Choć nic nie winien.
A Jezuici instancyją wznoszą,
I za studentem heretyka proszą,
Aby wypuścili,
Więcej nie więzili
Studenta.
A studenci dwóch heretyków złapili,
I na szkoły swe tam ich zasadzili,
Dopotąd trzymali,
Pokąd nie puścili
Studenta.
A heretycy, gdy się zbuntowali,
I kamienice wszystkich obesłali,
Aby wychodzili,
Klasztor rujnowali
Jezuitów.
W około miasta bramy zamykali,
Ludzi polskich w miasto nie puszczali.
Krucyfiks zrąbali,
Szpadą przebijali
Obrazy święte.
Na środku miasta ogień założyli,
Najświętszej Panny obraz weń włożyli,
Krzyczeli wołali,
Nogami deptali,
Broń się Maryja!
Aż o dwunastej ledwie ugasili,
Do cymboryji jeszcze strzelać chcieli.
Ale uproszono,
W tem ich rozproszono,
Heretyków.
Żałosne mowy po mieście słychano,
Z prędką nowiną zaraz dowiedziano,
Gdy listy pisano,
Do Warszawy znać dano
Senatorom.
Gdy się zjechali tam polscy panowie,
Z żołnierzem wielkiem i senatorowie,
Dziesięcioro ich wzięto,
Ręce im ucięto,
Czteroma.
Jedenastego prezydenta wzięto,
I o piątej go na ratusie ścięto.
Innych zaś pobrali,
Drugich ćwiertowali,
Na teatronie.
Ręce na bramach przybijać ich chcieli,
Ale Polacy dozwolić nie chcieli,
By strachu nie było,
Po mieście straszyło,
Tak wiele ludzi.
Królowo polska, Najświętsza Maryja,
Śliczny kwiateczku, niebieska lilija,
Potłum heretyków,
A daj katolikom
Zwycięstwo.
By chwała Twoja zwyż Boga słynęła,
Najświętszej Pani nigdy nie ginęła.
A daj panom zgodę,
I w czyśćcu ochłodę