Kiedy się wypełniły dni
i przyszło zginąć latem,
prosto do nieba czwórkami
szli żołnierze z Westerplatte.
A lato było piękne tego roku.
i tak śpiewali: ach, to nic,
że tak bolały rany,
bo jakże słodko jest teraz iść
na te niebiańskie polany.
W Gdańsku staliśmy tak jak mur,
gwiżdżąc na szwabską armatę,
teraz wznosimy się do chmur,
żołnierze z Westerplatte.
A na ziemi było tyle wrzosów na bukiety.
I ci, co mieli dobry słuch i wzrok,
słyszeli pono,
jak dudni w chmurach równy krok
Morskiego batalionu.
Kiedy wiatr zimny będzie dął
i smutek krążył światem,
w środek warszawy spłyniemy w dół,
żołnierze z Westerplatte.[2]