Wierzyłem, że się przecie zbudzisz wreszcie senna,
Moja Matko jedyna, kiedy ci wezgłowie
Otoczy żołnierzyków, synów twoich mrowie
I łuna serc nad tobą rozgorze płomienna.
Wierzyłem, że się zbudzisz, że już pachołkowie,
Których ongiś twa łaska karmiła codzienna,
Nie będą brali z łanów najezdnego lenna,
Że im wreszcie szczerbionej stali świst odpowie.
Wierzyłem i słuchałem, u twojego łoża Klęcząc,
lecz była cisza tak straszna, że żmije
Zwątpień duszę oplatać jęły, jak obroża...
Aż dzisiaj słucham... Boże!... Matce serce bije...
Rozbudziła się Polska od morza do morza...
Mocniej się, ręko, szabli imaj – Polska żyje!...[1]