Podnóża moich gór
Osnuły szare mgły,
Nad nimi pasma chmur
Rzęsiste ronią łzy.
Lecz dumne czoła mych skał,
Nie znosząc mroków tych mąk,
Przez chmur przebiły się wał
I w słońca patrzą krąg.
Choć smutków tyle w krąg
I prób nieznany kres,
Nie wolno łamać rąk,
Ni próżnych ronić łez.
Lecz śmiało w górę wznieść skroń
I wierzyć, że mroków tych cień
Słoneczną kryje gdzieś toń