Dobry wieczór, pewnie dziwisz się kochanie,
że mnie widzisz tu, samego, w takim stanie.
Co ma znaczyć ten jarzębiak i ten popiół na dywanie?
Usiłuję się pogłębiać, a w ten sposób jest najtaniej.
Nie jesteśmy przecież tacy, jacy w lustrze się widzimy.
Ja wyszedłem wcześniej z pracy i zabrakło mi rutyny.
Bo spotkało mnie zdarzenie – wiem – bełkocę i seplenię.
Bo spotkało mnie zdarzenie, dosyć nieprzyjemne
i to był fatalny dzień, nie chcę więcej takich dni.
Więc wyszedłem wcześniej z biura, jak mówiłem.
Od lat wielu, miałem pierwszą wolną chwilę.
Tej dzielnicy gdzie pracuję, prawie nie znam, zabłądziłem.
Zwykle to się denerwuję, a to było nawet miłe.
I ulicą pierwszą z brzegu, szedłem w przypadkowy spacer,
Ten brak czasu tak dolega, chciałem chociaż raz inaczej.
Nie zdawałem sobie sprawy – nie kochanie, nie chcę kawy.
Nie zdawałem sobie sprawy, że to jest ryzyko
i to był fatalny dzień, nie chcę więcej takich dni.
Tą ulicą doszedłem aż do baru. Było pusto poza jedną ładną parą.
On coś mówił głupawego, niewidzialny siadłem obok.
Ona tak wpatrzona w niego, że już być przestała sobą.
I poczułem żal do losu, że jest miłość ta prawdziwa.
Żal niemądry, że w ten sposób nigdy na mnie nie patrzyłaś.
By im nie przeszkadzać, cicho zamykałem baru drzwi.
To był fatalny dzień, nie chcę więcej takich dni
To był fatalny dzień...
Tą kobietą byłaś ty...[3]
1. |
|
2. |
http://www.michalbajor.pl/ |
3. |
Grząbka Patryk, Moje piosenki – Michał Bajor, Warszawa, Agencja Artystyczna MTJ, 2003, s. 83, 84. |