Gdy byłem brzdącem, to bałem się słów
i przekleństw brzydkich, jak diabeł chrztu,
nawet, gdym szpetnie pomyślał „O ku…” –
to milczałem jak grób,
lecz
teraz, gdy mogę już ozorem mleć
i bawiąc publikę, zarabiać na chleb,
choć nigdy nie myślę „O ku…” itepe,
to klnę jak szewc.
Jam pornografem
jest fonografii,
jam w tej parafii
największy żul.
Dość mam czasami bezecnych strof,
więc mówię sobie: „Od dzisiaj stop,
na wszystkie świństwa założyć masz
autocenzury pas” –
lecz
jak w tym pasie śpiewać mam?
Tu nawias mnie dusi, paragraf tam,
więc szybko krzyczę, podnosząc bunt:
„O, taki chuj”.
Jam pornografem
jest fonografii,
jam w tej parafii
największy żul.
Co tydzień pilnie chodzę na mszę
i z gołych pośladów spowiadam się
i bijąc się w piersi, przyrzekam, że już
nie padnie nic z mych ust –
lecz
nagle paniczny ogarnia mnie lęk,
że w Armii Zbawienia się znajdę wnet,
więc czym prędzej powracam znów
do gołych dup.
Jam pornografem
jest fonografii,
jam w tej parafii
największy żul.
Na wszystkie grzechy odpust bym miał
i drogę otwartą do nieba bram,
gdybym żarliwie co tydzień słał
pełen miłości psalm,
lecz:
„Tylko bez takich – rzekł mój Anioł Stróż –
na miłość pobożną masz szlaban i już,
no, chyba że chodzi o liryczną pieśń
na kurwy cześć.”
Jam pornografem
jest fonografii,
jam w tej parafii
największy żul.
Mogę czasami zaśpiewać wam,
że z temperamentem żonę mam,
pod pierwszym lepszym facetem raz-dwa
lubi się nago kłaść,
lecz
czy muszę tu jeszcze szaty drzeć
i prędko dodawać o niej, że
wszystko, co chodzi (prócz jeża i mnie)
od razu rżnie?
Jam pornografem
jest fonografii,
jam w tej parafii
największy żul.
Lubię dawnych sielanek czar,
więc nucę o Laurze, Filonie i psach,
a szef kabaretu, gdy słyszy mój śpiew,
niejedną roni łzę,
lecz:
„To piękna opowieść – powiada mój szef –
lecz proszę, coś w sielance tej zmień,
niech będzie i Laura, lecz umów ją z nim
w burdelu mym!”
Jam pornografem
jest fonografii,
jam w tej parafii
największy żul.
A gdy nadchodzi kolacji czas,
lubię przez balkon zerkać na świat,
na dobrych ludzi, idących przez plac
i na wieczoru blask,
lecz
nie proście mnie nigdy o taką pieśń,
jeśli nie chcecie usłyszeć, że
lubię patrzeć, jak szlifuje bruk
za fiutem fiut
Jam pornografem
jest fonografii,
jam w tej parafii
największy żul.
Niejedna z najcnotliwszych dusz
marzy o chwili, gdy mój trup
zamknie na wieki jadaczkę swą
pośród piekielnych mąk,
lecz
niech raczy Wielki Manitou,
który nie zważa na wagę słów,
do Jeruzalem przyjąć swej
gdy przyjdzie śmierć
pornołobuza
i fonożula,
sprośności króla
w parafii tej.[1]
1. |
Zespół Reprezentacyjny |
2. |
Kozłowska, Agnieszka |