Tradycyjnie przy niedzieli, po dniach pracy i mozole
U mamusi jest rodzina, obiad dziś przy sutym stole
Już nalano wszystkim rosół, dzieci siorbią, smaków gama
Nagle dziadek bąknął cicho, że w Smoleńsku to był zamach
No i wtedy się zaczęło, wujek Rysiek walnął pięścią
Babcia się zaniosła płaczem, inną prawdę zna smoleńską
Kwaśny bigos, słone zrazy, na nic by tu Gesslerowa
Bo przy naszym polskim stole trwa dyskusja narodowa
Tu się kończy wielka Unia, tu się kończy Ameryka
Pęka wszystko gdzieś w połowie, rzecz się staje pospolita
Choć nie było nigdy lepiej, choć u granic nie ma wroga
W naszym kotle po staremu, co do kłótni to jest zgoda
Wujek Rysiek trzasnął drzwiami i powiedział, że nie wróci
Dziadek choć w milicji służył, nagle szczerze się nawrócił
Sandra, co ma lat trzynaście, nie wie o co wszystkim chodzi
Ale wierzy w tajny spisek, tak z przekory, co jej szkodzi?
Nie będziemy jeść pierogów, bo się już rozgotowały
Mama o nich zapomniała, bo wkurzają ją pedały
Wujek Edek – za premierem, aż mu napęczniały żyły
Babcia kocha Jarosława, choć czasami jest zbyt miły
Tu się kończy wielka Unia, tu się kończy Ameryka
Pęka wszystko gdzieś w połowie, rzecz się staje pospolita
Im jest gorzej tym jest lepiej, na nic gospodarczy boom
Kto dziś może nas pogodzić – chyba tylko Kim Dzong Un…[1]
1. |
Malinowski, Leszek |
2. |