Niedaleko od Krakowa, – ooo!
Stoi góra tam zamkowa, – ooo!
Na niej kościół murowany, – ooo!
A w nim okna, drzwi i ściany, o–o–o!
Był tam dziad, cudownik wielki, – ooo!
Co w pułapie liczył belki, – ooo!
Zamiast trzy, to liczył osiem, – ooo!
I ten cud po świecie głosił, o–o–o!
Stał się cud pewnego razu, – ooo!
Dziad przemówił do obrazu, – ooo!
A obraz mu ani słowa, – ooo!
I skończyła się rozmowa, o–o–o!
Organista z bakałarzem, – ooo!
Jedli kluski za ołtarzem, – ooo!
Bez widelca i bez łyżki, – ooo!
Poparzyli sobie pyski o–o–o!
Rudy dziadek, ruda babka, – ooo!
Rudy ojciec, ruda matka, – ooo!
I ja także rudy byłem, – ooo!
I z rudą się ożeniłem o–o–o!
Rudy ksiądz nam śluby dawał, – ooo!
Rudy organista śpiewał, – ooo!
Dziecko nam się urodziło, – ooo!
I też, psiakrew, rude było o–o–o![1]
1. |
Adrjański Zbigniew, Złota księga pieśni polskich: pieśni, gawędy, opowieści, Warszawa, Bellona, 1994, s. 169, 170. |