Tam daleko za górami

Zgłoszenie do artykułu: Tam daleko za górami

Wyrażam zgodę na przetwarzanie moich danych osobowych przez Ośrodek Kultury „Biblioteka Polskiej Piosenki” zgodnie z Rozporządzeniem Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016 r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia dyrektywy 95/46/WE i ustawą o ochronie danych osobowych z dnia 10 maja 2018 (Dz. U. poz. 1000), w celu wymiany informacji z zakresu polskiej pieśni i piosenki. Wymiana informacji będzie się odbywać zarówno za pośrednictwem niniejszego formularza jak i bezpośrednio, w dalszym toku spraw, redaktora bazy danych, prowadzącego korespondencję z właściwego dla niego adresu mailowego.
Administratorem danych jest Ośrodek Kultury „Biblioteka Polskiej Piosenki” z siedzibą w Krakowie przy ulicy Krakusa 7. Wszelkie dokładne informacje o tym jak zbieramy i chronimy Twoje dane uzyskasz od naszego Inspektora Ochrony Danych Osobowych (iodo@bibliotekapiosenki.pl).
Wszystkim osobom, których dane są przetwarzane, przysługuje prawo do ochrony danych ich dotyczących, do kontroli przetwarzania tych danych oraz do ich uaktualniania, usunięcia jak również do uzyskiwania wszystkich informacji o przysługujących im prawach.

Tam daleko za górami

Stoi mała chatka,

A w niej z dwiema siostrzyczkami

Mieszka moja matka.

Wszystkie trzy się zasmuciły,

Gdym je miał porzucić,

Wszystkim w oczach łzy stanęły,

Bo jak się nie smucić:

Gdy sam jeden, biedny, mały,

Szedłem w świat szeroki,

Znosić głód, zimno, upały,

I deszczów potoki!

Ilem cierpiał nędzy, biedy,

Choć chciałem pracować,

Nim mi się zdarzyło kiedy

Garnek odrutować!...

Gdym do tego przyszedł grodu,

Pomyślałem sobie:

Już nie umrę teraz z głodu,

Może co zarobię.

Z jakie dziesięć złotóweczek,

Dla mej biednej matki,

Zaraz włożę to w woreczek

I poślę do chatki.

Lecz uwiodłem się pozorem, –

I tu cierpieć trzeba,

Dobrze jeszcze, gdy wieczorem

Jest kawałek chleba.

Nieraz smutny, głodny, drżący,

Stoję pode drzwiami,

Czekam póki mnie służący

Zawołają sami.

Zdarła się moja sukmana,

Kieszeń była pusta,

I nic od samego rana

Nie włożyłem w usta.

Myślałem, że nędzne życie

Skończyć będzie trzeba,

Gdy w tem do mnie zeszedł skrycie

Piękny anioł z nieba.

W białej szacie, z jasnym włosem,

Rozwitym na czole,

Pocieszył mnie miłym głosem

I wsparł mą niedolę.

Odtąd już nie cierpię nędzy

Od rana do zmroku,

Lecz mi droższa od pieniędzy

Była łza w jej oku.

Bo pieniądz niejeden rzuci,

By się zbyć biednego,

Ale któż się z nim zasmuci?

Kto otrze łzę jego?

Ten, kto sam zna, co to bieda,

Wie pomóc bliźniemu,

Co swe własne życie sprzeda

Na wsparcie biednemu.

Nadzieja więc jest, iż kiedy

Pod twoje okienko,

Ten, coś go wyrwała z biedy,

Przybiegnie z piosenką

Pozwól mu być wdzięcznym za to,

I chciej mu darować,

Kiedy przyjdzie w każde lato

Garnek odrutować.[1], [2]

Bibliografia

1. 

Śpiewnik pracownic polskich, wyd. 5 powiększone, Poznań, 1919, s. 99–101.
Publikacja nie zawiera informacji na temat autora tekstu i muzyki utworu.

2. 

Adamski Walerjan, Polski śpiewnik narodowy z melodiami, wyd. 2, Poznań, Księgarnia i Drukarnia św. Wojciecha, 1919, s. 107, 108.
Publikacja nie zawiera informacji na temat autora tekstu i muzyki utworu.