Tam daleko za górami
Stoi mała chatka,
A w niej z dwiema siostrzyczkami
Mieszka moja matka.
Wszystkie trzy się zasmuciły,
Gdym je miał porzucić,
Wszystkim w oczach łzy stanęły,
Bo jak się nie smucić:
Gdy sam jeden, biedny, mały,
Szedłem w świat szeroki,
Znosić głód, zimno, upały,
I deszczów potoki!
Ilem cierpiał nędzy, biedy,
Choć chciałem pracować,
Nim mi się zdarzyło kiedy
Garnek odrutować!...
Gdym do tego przyszedł grodu,
Pomyślałem sobie:
Już nie umrę teraz z głodu,
Może co zarobię.
Z jakie dziesięć złotóweczek,
Dla mej biednej matki,
Zaraz włożę to w woreczek
I poślę do chatki.
Lecz uwiodłem się pozorem, –
I tu cierpieć trzeba,
Dobrze jeszcze, gdy wieczorem
Jest kawałek chleba.
Nieraz smutny, głodny, drżący,
Stoję pode drzwiami,
Czekam póki mnie służący
Zawołają sami.
Zdarła się moja sukmana,
Kieszeń była pusta,
I nic od samego rana
Nie włożyłem w usta.
Myślałem, że nędzne życie
Skończyć będzie trzeba,
Gdy w tem do mnie zeszedł skrycie
Piękny anioł z nieba.
W białej szacie, z jasnym włosem,
Rozwitym na czole,
Pocieszył mnie miłym głosem
I wsparł mą niedolę.
Odtąd już nie cierpię nędzy
Od rana do zmroku,
Lecz mi droższa od pieniędzy
Była łza w jej oku.
Bo pieniądz niejeden rzuci,
By się zbyć biednego,
Ale któż się z nim zasmuci?
Kto otrze łzę jego?
Ten, kto sam zna, co to bieda,
Wie pomóc bliźniemu,
Co swe własne życie sprzeda
Na wsparcie biednemu.
Nadzieja więc jest, iż kiedy
Pod twoje okienko,
Ten, coś go wyrwała z biedy,
Przybiegnie z piosenką
Pozwól mu być wdzięcznym za to,
I chciej mu darować,
Kiedy przyjdzie w każde lato
1. |
Śpiewnik pracownic polskich, wyd. 5 powiększone, Poznań, 1919, s. 99–101. |
2. |
Adamski Walerjan, Polski śpiewnik narodowy z melodiami, wyd. 2, Poznań, Księgarnia i Drukarnia św. Wojciecha, 1919, s. 107, 108. |