Wreszcie długa noc nadchodzi,
z nocą – sen i odpoczynek…
Wśród pościeli w samochody
usiłuje zasnąć synek…
Spod kołderki się wyłania
główka chłopca pełna marzeń…
Nagle… zrywa go z posłania…
Młot!
Wiertarka!
Nadmiar wrażeń!
Donośny ryk firanką rusza,
szaleje synek na kanapie –
conocna zacznie się katusza,
bo tatuś chrapie, tatuś chrapie!
Nie może pomóc w uszach wata,
ukrycie głowy pod poduszką,
bo coraz głośniej chrapie tata
W chrapania rytmach tańczy łóżko
Z pokoju synek się wymyka i gwiżdże, cmoka, stuka w ścianę!
Nie sprawdza żadna się taktyka, by skończyć wreszcie z tym chrapaniem!
Czy wynieść tatę na ulicę? Na usta plaster mu nalepić?
Pod plecy wsunąć szachownicę? Powrzucać za piżamę rzepy?
W ciemności trwają ciche próby: dziecina zwilża taty skronie,
przez tekturowe dmucha tuby, igiełką muska stopy, dłonie!
A tatuś chrapie, nic nie czuje –
uśmieszek błogi myli wroga;
trzęsienia ziemi produkuje,
w mieszkaniu trzęsie się podłoga!
Już dzieciak chciałby spać w lodówce,
w walizce, w szafie, w leśnej szopce!
Wibrują drgania w biednej główce –
Miotają rozespanym chłopcem…
I wtedy… głos chrapania nagle zniknął…
Na równe nogi synek stanął!
Galopem w stronę łóżka bryknął,
lecz… już, niestety… było… rano.
A tata właśnie stał do pracy.
Więc – syn do szkoły:
krok wielbłąda,
kolejna pała i głos pani:
„Filmy do późna się ogląda!
(Tak, tak już ja wiem, co wy w nocy wyrabiacie!
Siedzą przy komputerze i proszę! Już ja wiem… wiem!)[1]
1. |
Kołaczkowska, Joanna |
2. |