Poszedłem do opery raz, wziąłem ze sobą nowy tel
Elefon taki malutki ale wypasiony
Usiadłem blisko trzeci rząd, stąd widać dobrze nawet plom
by takiej co gra panienkę, choć ma z pięćdziesiąt lat
i nagle całkiem mój telefon zaczął dzwonić, zaczął grać
najpierw tak siedzę, zasłuchany, niby to nie ja
ale ten z lewej i ta z prawej patrzą na mnie jakoś tak
że się spociłem lecz na szczęście nagle jakby ciach!
Lecz oto znowu dzwoni mi, już wszyscy wiedzą, że to ja
Otwieram więc mą saszetkę, ale tam nic nie ma
Oj gdzie, oj gdzie, oj gdzie, oj gdzie, włożyłem ten pieprzony tel
Elefon taki malutki, gdzie wpakowałem go?
Och spokój, spokój, tylko spokój może uratować mnie
Macam na piersiach, macam z boku, co się gapisz? Szukam nie?
Aż taki łysy rząd przede mną wstał i widzę wielki chłop
I spojrzał na mnie aż pobladłem, lecz na szczęście stop!
I wtedy wpadłem na tę myśl, mam w dresie kieszeń z małą dziu
Rką, i tam jest taka kryjówka, bo dres mam z podszewką
Więc wkładam rękę w tę dziurkę, udo, kolano, i łydka
I muskam już go palcami i już prawie go mam
I kiedy siedzę taki zgięty widzę że niedobrze jest
Już patrzą na mnie całe rzędy łapię tremę czyli stres
Nie mogę wyjąć w tych warunkach, ani nawet wyłączyć
Walę na oślep, już mi wisi, niech się to skończy!
Niech sam pan powie panie Bel, jak można było taki tel
Elefon odciąć od drutu, uwolnić z kagańca!
Niby pasożyt typu wesz ciągle jest przy nas siedząc w kiesz
Eni i często zmusza nas do dziwnego tańca[1]
1. |
Szpak, Ścibor |
2. |