Czasem chodziłem z nią do kina,
na spacer poszło się nie raz,
aż nagle – płacze mi dziewczyna,
gdy skończył się mej służby czas!
Terenia, oj Terenia,
ma chyba w głowie źle?
Ja mówię: „Do widzenia”,
a ona: „Kocham cię!”
Żołnierz jest niby wolnym ptakiem,
z dziewczęcych westchnień sobie drwi,
lecz odejść jakże tu od takiej,
co wiernie w oczy patrzy ci?
Terenia, oj, Terenia...
Wybladła na nic i wychudła,
po cichu szlocha i na głos,
ja znów co strzelę – same pudła!
Żenić się przyjdzie, taki los!...