Roberto, Roberto, Roberto,
co mieszka w Braz,
zaprosił nas
na sambę raz.
Idziemy, wchodzimy,
pukamy w drzwi.
Pukamy raz,
pukamy dwa,
pukamy trzy...
Nikogo nie ma w domu,
nikt nie otwiera nam.
To brzydko, Roberto,
to brzydko, Roberto,
cóż o tym myśleć mam?
Gdybyś choć kartkę wetknął w drzwi:
„Przepraszam, nie mogłem zaczekać”
Tak się nie robi, Roberto,
ach, tak się nie robi, Roberto,
nie możemy wybaczyć ci!
Roberto, Roberto, Roberto,
co mieszka w Braz,
na drugi dzień spotyka nas.
„Przepraszam – powiada,
wybaczcie mi.”
Przeprasza raz,
przeprasza dwa,
przeprasza trzy...
Niestety, mój Roberto,
sprawiłeś przykrość nam.
To brzydko, Roberto,
to brzydko, Roberto,
tańcz sambę teraz sam!
Gdybyś choć kartkę wetknął w drzwi...
Roberto, Roberto, Roberto,
co mieszka w Braz,
ostatni raz
tak zadrwił z nas.
Nie przyjdzie już więcej pod jego drzwi
ni chudy Tom,
ni śmieszny Bob,
ni śliczna Mi.
A samby równie dobrze
nie tańczy nikt, jak my.
Więc żałuj, Roberto,
więc żałuj, Roberto,
straciłeś na tym – ty.[2]