W Saskim Ogrodzie, koło fontanny
Jakiś się facet przysiadł do panny.
Była niewinna jak wonna lilia,
Na imię miała panna Cecylia.
/Tak z nią flirtował, aż przebrał miarę,
Skradł jej całusa, ona mu zegarek./bis
Nad modrą Wisłą goniąc spojrzeniem
Siedzi Marianna ze swoim Heniem.
On, jak to mówią, jest chłop morowy
I bezrobotny jest zawodowy.
/Raz ją poklepie, raz ją pobije –
I, chwalić Boga, jakoś się żyje./bis
Tak pokochałem swoją Walerię,
Że jej kupiłem los na loterię.
Moja Walerio, w twe szczęście wierzę,
Jak wygrasz stawkę – to się pobierzem.
/Na los jej padło dwadzieścia tysięcy,
I jam jej odtąd nie ujrzał więcej./bis
Ojciec Edmunda miał wzniosłe cele –
Na dobroczynność dawał tak wiele.
I nie raz mówił: „Mój przyjacielu,
Człowiek ma zawsze dążyć do celu”.
/I posłuchali ojca synowie:
Każdy ma celę, lecz w Mokotowie./bis[2]
1. |
|
2. |
Adrjański Zbigniew, Złota księga pieśni polskich: pieśni, gawędy, opowieści, Warszawa, Bellona, 1994, s. 350, 351. |