Widziałem słońce – takie ogniste – pożarne
Co białe chmurki rąbkiem zdobiło szkarłatu...
Widziałem krwią przesiąkłe pól ugory czarne –
na słońcu łzą krwawą, urągały światu...
I widziałem jak słońce do snu chyląc głowę –
Ostatni cudny promień na widnokrąg ciska...
W całuny przyobleka złoto-purpurowe –
Granatami zniszczonych wsi pogorzeliska...
I zda się, że ten promień z słonecznego łona –
Tak się zgliszczy przeraził i ugorów pustych,
Bo nagle – zda się zadrgał – prysnął z jękiem – kona...
Zgasnął. Tak zgasło słońce. I tylko mgły szare
Krwawiące blizny koją wilgotnymi usty...