Może słów mi już nie starczy,
lub nie starczy mi przyjaciół,
albo tylko lat nie starczy,
gdy pogrzebią moje ciało,
gdy pogrzebią w morskiej fali.
Zanim jednak podróż minie –
przecież kiedyś minąć musi –
może życiu coś ukradnę,
z większym będę mógł bagażem,
odejść z jeszcze większym zyskiem,
zanim moja podróż minie – życie, życie!
Widzę czasem oczy dziecka,
moje oczy dziecka widzę,
jak z dziecięcą zachłannością
przez pokrytą lodem szybę
w śnieżnych burzach szuka tęczy.
Głos rozsądku nieraz mówił,
że mój trud jest nadaremny,
lecz zachłanność mnie nie męczy,
bo choć siwe moje włosy,
ciągle dzieckiem moje oczy.
Czasem oczy dziecka widzę – życie, życie!
Gdy się w słowach zestarzeję,
a me pieśni będą martwe,
to przede mną drzwi zamknijcie,
przed tęsknotą drzwi zamknijcie
i przed głosem, który gaśnie.
Do was żalu mieć nie będę,
umiem odejść, wrócić w ciszę,
odejść w morze i w biel żagli,
by w łopocie ich usłyszeć
nowe ptaki mych pejzaży,
umiem odejść, wrócić w ciszę – życie, życie!
Kiedy czarna panna przyjdzie,
kusicielska śmierć zachłanna,
choć zastanie dom otwarty,
mego serca nie zastanie,
miłość ma nie dla tej panny!
Jeśli jednak z nią odejdę,
chcę, by wszystkie ślady po mnie,
pamięć o mnie, prochy moje,
robak, który ciało toczy,
głośne myśli, słowa ciche,
chcę usłyszeć, jak śpiewają – życie, życie![1]
1. |
Zespół Reprezentacyjny |
2. |
Kozłowska, Agnieszka |