Zgłoszenie do artykułu: Samo Życie

Wyrażam zgodę na przetwarzanie moich danych osobowych przez Ośrodek Kultury „Biblioteka Polskiej Piosenki” zgodnie z Rozporządzeniem Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016 r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia dyrektywy 95/46/WE i ustawą o ochronie danych osobowych z dnia 10 maja 2018 (Dz. U. poz. 1000), w celu wymiany informacji z zakresu polskiej pieśni i piosenki. Wymiana informacji będzie się odbywać zarówno za pośrednictwem niniejszego formularza jak i bezpośrednio, w dalszym toku spraw, redaktora bazy danych, prowadzącego korespondencję z właściwego dla niego adresu mailowego.
Administratorem danych jest Ośrodek Kultury „Biblioteka Polskiej Piosenki” z siedzibą w Krakowie przy ulicy Krakusa 7. Wszelkie dokładne informacje o tym jak zbieramy i chronimy Twoje dane uzyskasz od naszego Inspektora Ochrony Danych Osobowych (iodo@bibliotekapiosenki.pl).
Wszystkim osobom, których dane są przetwarzane, przysługuje prawo do ochrony danych ich dotyczących, do kontroli przetwarzania tych danych oraz do ich uaktualniania, usunięcia jak również do uzyskiwania wszystkich informacji o przysługujących im prawach.

Tytuł:

Samo Życie

Autor słów:

Mogielnicki, Andrzej

Autor muzyki:

Jurecki, Mieczysław

Data powstania:

2002

Informacje

Nie znamy autora powiedzenia „Pieniądz robi pieniądz”, za to wiemy, kto wypowiedział kontrowersyjną „mądrość”, że „jak się puści w obozie koncentracyjnym miły głos, to też ludzie się z nim zżyją”. I choć Mietka Jureckiego wszystko dzieli z autorem powyższych słów, to wyznaje podobną zasadę, choć bardziej elegancko ją wyraża. Po wielkim sukcesie piosenki „M jak miłość”, powiedział: To chyba kwestia osłuchania. Gdyby z taką częstotliwością, przy dobrym filmie, puszczać pukanie w ten stół, też zrobiłby się z tego przebój.

Osłuchanie, osłuchaniem, ale czy pieniądz robi pieniądz? A przebój robi przebój? W każdym razie wszedł Mietek Jurecki do grona twórców serialowej muzyki i wkrótce po sukcesie „M jak miłość” miał otrzymać, choć nie bez przygód, nową propozycję. Tym razem z telewizji Polsat. Na przełomie 2001 i 2002 r. przygotowywano tam serial. Piosenkę na czołówkę mieli napisać: tekst Andrzej Mogielnicki, muzykę: pewien kompozytor, jego nazwisko nie jest tu ważne. W każdym razie nie był nim Mietek. Tekst zaaprobowano, muzykę odrzucono. Teraz już każdy z kolejnych kompozytorów otrzymywał kartkę z tekstem i miał do niego dopisać muzykę. Jurecki, był piątym do którego trafiła ta, lekko już sfatygowana, kartka. Jak się można domyślić, cztery poprzednie nie spodobały się producentom. Wiedziałem tylko tyle, wspomina nasz bohater, że śpiewać mają Grzesiek MarkowskiKrystyna Prońko. To już było coś, bo wiedziałem jakie są możliwości wokalne obojga, czyli jakich najwyższych nut mogę użyć. Potem okazało się, że Grzesiek zaśpiewał równolegle w serialu „Moje Miasto”, więc jego kandydatura odpadła. Potem miał być Robert Gawliński, wreszcie stanęło na Laszczok_Jacek. Ja faceta nie widziałem nigdy przedtem na oczy, ale spodobał mi się od razu. Zadzwonił do mnie i poprosił o wersję demo, bo chce się zorientować, czy w ogóle chce to zaśpiewać. Zaimponował mi. Wyglądało na to, że nie będzie robił czegoś za wszelką cenę, bo tam gdzieś jest „pięć złotych” do zarobienia. Dba po prostu o to, żeby sobie krzywdy nie robić. Potem oddzwonił, piosenka mu się spodobała, ale powiedział, że chce to nagrać w studio, w którym zawsze nagrywa i, że ze swoim realizatorem. Po prostu zawodowiec. I rzeczywiście poznaliśmy się dopiero w tym studio. On przywiózł dodatkowo dwójkę młodych ludzi, którzy śpiewają z nim chórki i choć umówiliśmy się na dziesiątą, to oni zaczęli robotę już o dziewiątej, tak, że jak przyjechałem zrobiliśmy jeszcze jakieś poprawki i było po wszystkim.

Nie da się ukryć, że zawodowiec spotkał zawodowca. Świadczą o tym dramatyczne losy tej sesji. Otóż producent zamówił trzy wersje nagrania. Miały trwać minutę, pół minuty i trzy sekundy. Szczególnie to ostatnie było dość niespotykane, ale Jurecki choć zdziwiony nagrał zamówione podkłady w swoim studio w Lublinie i wybrał się z nimi do Warszawy. Tu okazało się, że jest pomyłka. Nie chodziło o trzy sekundy, a o TRZY MINUTY! Cóż było robić? Pokombinowano, posklejano, „rozciągnięto” tę wersję jednominutową, Mietek dograł na szybko solówkę na gitarze i dziś tylko on wie, gdzie w piosence jest, jak mówi, „oszustwo”. Jeszcze ten dramat nie do końca zażegnany, a tu zwala się następne nieszczęście. Magnetofon cyfrowy z którego odtwarzano podkład muzyczny, wciągnął taśmę. Tragedia. Co robić? Jechać do Lublina, po nową kopię? Przerwać nagranie, na nie wiadomo jak długo? W tym całym przerażeniu odzywa się Jurecki:

– Sprawdźcie, dlaczego ten magnetofon wciągnął taśmę.

– No i co z tego – mówi ktoś z obsługi – ta taśma już się nie nadaje do użytku.

– Mówię wam sprawdźcie.

Sprawdzili. Okazało się, że jest o.k. Wtedy Mietek, niczym Sztukmistrz z Lublina wyciągnął z kieszeni drugą kasetkę. Choć nigdy nie był mi potrzebny, mówi, zawsze zabieram na nagranie duplikat. No i wtedy był ten pierwszy i jedyny raz kiedy się przydał. No cóż. Zawodowiec. Z tego wspierania się zawodowców wyszedł przebój, co się zowie. Opowiadał mi Jacek (Stachurski), mówi Mietek Jurecki, że podczas koncertów zostawia „Samo Życie”, na bis. Kiedy jest już zmęczony długim występem, wystarczy, że zacznie śpiewać, a po kilku nutach, cała sala, czy stadion podchwytuje melodię. On już nic nie musi robić[1].

Bibliografia

1. 

Halber, Adam
Samo Życie, „Angora” nr 9/2009 (http://www.angora.pl), Wydawnictwo Westa-Druk, Łódź 2009.