Tytuł: |
Szczęśliwej drogi, już czas |
Autor słów: |
|
Autor muzyki: |
|
Data powstania: |
1984 |
Podczas komponowania potrzebuję inspiracji – mówi Ryszard Rynkowski. Poruszyć mnie może jakiś utwór, wydarzenie, nastrój. To, co za chwilę powiem jest lekko szokujące, i choć jest, zapewne dla innych niewyobrażalnie wielka odległość między tymi utworami, to mnie zasugerowała piosenka Beatlesów „Oh!Darling”. Trudno w to uwierzyć, ale tak właśnie było.
Był r. 1984. To miała być, jak się okazało, ostatnia sesja z Markiem Skolarskim, założycielem zespołu i autorem tekstów dla grupy Vox. Zamówiono, najlepsze studio, poznańską „Giełdę”. Wśród nagrywanych utworów i nasza piosenka. Okazało się wkrótce, że Beatlesi byli inspiracją nie tylko dla Rynkowskiego.
Opowiedziałem Markowi, że wzorowałem się trochę na „Oh!Darling” – kontynuuje kompozytor, a on napisał utrzymany w tym klimacie tekst, typu „ona i on”. On na nią czeka, ona nie przychodzi. Nie bardzo mi to odpowiadało, uważałem, że ta dość wyrafinowana muzyka nie pasuje do tak błahego tekstu. Marek bardzo niechętnie nanosił poprawki, panował zwyczaj, że „z szefem się nie dyskutuje”. Na szczęście w sukurs przyszedł kolega z zespołu Andrzej Kozioł. Nie dość, że erudyta, oczytany i wrażliwy, to jeszcze w życiu prywatnym… szwagier Skolara.
Andrzej odważył się więc negocjować, wynikiem czego był… lekko tylko zmodyfikowany tekst. W zasadzie o tym samym, tylko inaczej zapisanym. Sytuacja stawała się coraz bardziej dramatyczna. Nagrywano podkłady, które zabrzmiały znakomicie. Nie dość, że powstawały w wyposażonym w 24-o śladowy magnetofon studio, to muzycy mieli do dyspozycji dwa supernowoczesne instrumenty Prophet 10 co było sensacją, bo na takich nagrywali Stevie Wander i Elton John. A tu piosenka, jak mówi Ryszard Rynkowski „z cyklu o Jasiu i Małgosi”.
Andrzej Kozioł odmówił dalszych negocjacji ze szwagrem, ale Rynkowski się uparł, odwagi miał mu dodać znany trunek szkockich górali, na który zaprosił Marka Skolarskiego do hotelowego baru. W trakcie spożywania zdobył się na mniej więcej taki monolog: Marek wychowałem się na Klanie (na przełomie lat sześćdziesiątych i siedemdziesiątych to był bardzo awangardowy zespół rockowy dla którego Marek Skolarski stworzył niebywałe i bardzo ważne, a nawet odważne teksty), pamiętam „Nazwy miast”, „Gdzie jest człowiek”, marzy mi się taki tekst o ludzkich sprawach, nośny, mocny. Nacisk był delikatny, ale odczuwalny. Poeta słuchał tego nie za bardzo zadowolony, ale w końcu uległ. Zamów jeszcze jedną – powiedział, po czym ze szklaneczką udał się do recepcji wziął papier i ołówek i po zaledwie godzinie pojawił się w studio. Wręczył kartkę i oznajmił „więcej k… a nie poprawiam”.
Sam Skolarski nie przypomina sobie tych perypetii, potwierdza jednak konsumowanie whisky. Napisałem to, jako przesłanie dla syna – mówi. Właśnie urodził nam się Konrad i z wielkiej miłości, nadziei i wiary powstał ten tekst. Okazało się wszakże, że miałem jakieś zdolności profetyczne. Tam jest takie stwierdzenie na początku „Los cię w drogę pchnął i ukradkiem drwiąc się śmiał, bo nadzieję dając ci, fałszywy klejnot dał”. No i „wykrakałem” mu, jak na razie, jego trudny los. Konrad jest wybitnym młodym pianistą, wysoko cenionym na świecie, zapraszanym i uznawanym i tylko w Polsce jakoś nie może się przebić. Tak, los się śmieje. Dlatego u nas w domu nie lubimy tej piosenki.
Kiedy przeczytałem ten tekst, wspomina Ryszard Rynkowski, uszczęśliwiony i wzruszony wziąłem Skolara w ramiona i pogratulowałem. Pomyślałem, a trwał stan wojenny, że to piosenka dla tych wszystkich, którzy musieli opuścić Polskę, dopiero później dowiedziałem się, że to wiersz dla Konrada. Ale to świadczy o talencie Marka i uniwersalności przesłania. Może i dlatego jest słuchana do dziś.
A mało brakowało i poszłaby w zapomnienie. Utwór złożono w Tonpressie jako propozycję na singla. Tymczasem przyszła odmowa z adnotacją: „nie nosi znamion przeboju”. Pozostało jedynie tak zwane archiwalne nagranie w taśmotece Polskiego Radia. Aż tu w 1987 r. rozstanie z grupą Vox.
– Będę nagrywał album, wy tego nie wykonujecie, nie wydaliście na płycie, mogę sobie wziąć „Szczęśliwej drogi…”?
– Weź.
Resztę Państwo znają[1].
1. |
Halber, Adam |