Tytuł: |
Wiara przenosi góry |
Autor słów: |
|
Autor muzyki: |
|
Data powstania: |
1990 |
Tę historię usłyszał Andrzej Kuryło do znajomego. Otóż ten jechał pociągiem i poznał pewną panią. Podróż zbliża ludzi, ale ta zaowocowała wybuchem nieokiełznanego uczucia. W pewnym momencie państwo opuścili pociąg i spędzili noc w najbliższym prowincjonalnym hoteliku. Na ogół, kiedy kobieta idzie do łóżka z dopiero co poznanym mężczyzną – mówi poeta – to to jest... (tu słowo podobnie brzmiące do wyrazu „królestwo”), ale ton opowieści, zawarty w niej ładunek emocji, nutka sentymentu i żalu, przekonały mnie, że rozmówca mój nie potraktował tego jak przygodę, a raczej jak piękne, ciepłe wydarzenie w swoim życiu. Takie, które przydarza się tylko raz.
Poruszony sprawą Andrzej obiecał sobie, że kiedyś przedstawi ją w wierszu, albo piosence. Okazja zawitała w postaci kompozytora Roberta Obcowskiego do wrocławskiego biura, w którym Kuryło urzędował jako dyrektor artystyczny Przeglądu Piosenki Aktorskiej. Chodziło o to, że Obcowski, dopiero co nagrodzony w Opolu (1988 r.) za aranżację piosenki „Edek” wykonywanej przez Majkę Jeżowską, a także wyposażony w list polecający od szanowanego w środowisku „tekściarzy”, Janusza Kondratowicza, chciał przedstawić Kuryle kilka swoich utworów, aby ten opatrzył je tekstami. Na wypadek, gdyby te argumenty były zbyt słabe przyprowadził z sobą żonę, wrocławiankę, żeby w razie czego zagrać na lokalnym patriotyzmie.
Nie musiał. Gospodarz zainteresował się trzema kompozycjami. Do najładniejszej, jak twierdzi, napisał tekst opowiadający o tej jednodniowej miłości, która objawiła się w pociągu. Słuchacz dostał epickie opowiadanie ubarwione szczegółami takimi jak dzieci wracające z kolonii, tłok, smugi dymu na korytarzu wagonu. No, jednym słowem klimacik.
Nie była to piosenka pisana pod konkretnego wykonawcę, ot uniwersalny przekaz, ale na tyle urodziwy, że autorzy postanowili przekazać go w najlepsze możliwe ręce, czy raczej usta.
I oto znów okazało się, że naszemu przedsięwzięciu los sprzyja.
Antek Kopff – opowiada Robert Obcowski – poprosił mnie o zaaranżowanie utworów na płytę pani Ireny Santor. Kompozycje były gotowe, tak, że nie było już miejsca na jakąś dodatkową – powiedzmy moją – piosenkę. Współpraca okazała się tak udana, a pani Irena tak sympatyczną i otwartą osobą, że ośmieliłem się przedstawić jej kilka swoich propozycji. Usiadłem do fortepianu i zagrałem same melodie śpiewając „po norwesku” (tak w branży określa się markowanie tekstu za pomocą nic nieznaczących sylab, dopasowanych wszakże do rytmu i frazy utworu – przyp. red.). Jedna z tych melodii, miała już napisane przez Andrzeja słowa. Pani Irenie przypadła szczególnie do gustu, ale… „Ładna ta melodia – powiedziała – tyle, że to piosenka nie dla mnie. Trzeba by zmienić tekst. Palenie sportów (tak było w pierwotnej wersji) jest trochę prostackie i nie pasuje do mojego scenicznego wizerunku, poza tym jestem już w wieku, kiedy się nie ma dzieci” (i znów w pierwotnej wersji, autor wspominał coś o dzieciach).
Andrzej Kuryło zastosował się do życzeń gwiazdy i piosenkę postanowiono jak najprędzej nagrać, choć wiadomo było, że już na przygotowywany album się nie zmieści. Pani Irena zawsze przychodziła do studia rzetelnie przygotowana. To ta dawna radiowa szkoła, kiedy nie było komputerów, wielośladów, kiedy wokalista i orkiestra nagrywali od razu na „setkę” – wspomina kompozytor. No więc pani Irena przychodziła, zdejmowała buciki, zakładała swoje paputki, stawała przed mikrofonem puszczaliśmy jej w słuchawkach playback, a ona bezbłędnie śpiewała i po kilku minutach było po wszystkim.
Nie było więc płyty z piosenką „Wiara przenosi góry”, ale za to trafiła ona do radia, gdzie tak bardzo spodobała się słuchaczom, że wybrali ją Radiową Piosenką Roku.
Co robić z tak pięknie rozpoczętą współpracą? Piszemy dla Ireny Santor cały autorski album! zadecydowali Kuryło z Obcowskim i swoją decyzję wprowadzili w czyn, a czyn ten zaowocował wydanym w 1990 r. albumem, zatytułowanym… nie wcale nie „Wiara przenosi góry”, co zapewne znacznie podniosłoby sprzedaż, a „Santor_Irena_Biegnie_czas”. Dopiero przy redagowaniu wersji kompaktowej posłużono się tytułem najpopularniejszej na płycie piosenki.
Spytałem Irenę Santor czy nie miała oporów przed zaśpiewaniem piosenki opowiadającej o jednodniowej miłości zakończonej w łóżku?
Jeśli niektórzy dziś traktują to jako erotyk – odpowiedziała, bardzo proszę. To jest bardzo delikatne potraktowanie uczucia. Nie wiedziałam, że w rzeczywistości spełniło się tylko raz i koniec. Raczej uważałam i uważam, że tamto spotkanie w pociągu i noc w małym hoteliku było początkiem czegoś wielkiego i pięknego. Tego, co jak w tej piosence, „zdarza się tylko raz”.
1. |
|
2. |
Halber, Adam |
3. |
http://www.angora.pl |