Wariant 1
StrzałkaPo długiej niewoli dwaj młodzi żołnierze,
Wracając do ojców swych ziemi,
W niewielkiej mieścinie, na nocnej kwaterze,
Zaleli się łzami rzewnemi.
Tam bowiem tłum ludu rozmawia zebrany,
Że Polska żyć będzie na wieki,
Choć jeszcze ma ręce zakute w kajdany
I dzień Jej wolności daleki.
Słuchając tej pieśni, załzawiwszy oczy,
Spojrzeli ku stronie ojczyzny.
Kolego – rzekł pierwszy – ból straszny pierś toczy
I dawne otwarły się blizny.
A drugi mu na to: – Jam z tobą mój bracie
Lat kilka przepędził w niewoli,
I chciałbym już umrzeć, lecz kto mnie pocieszy
W mej chacie rodzinnej, w niewoli.
I cóż ci to bracie po chacie rodzinnej?
Patrz, kraj nasz splamiony na wieki!
Umierać musimy w mieścinie nieznanej,
Zmęczone śmierć zamknie powieki.
Ja czuję, że umrę. Spuściznę mą całą
Weź sobie, mój bracie, weź sobie.
I zanieś kulami porwane me ciało
Do Polski i złóż tam je w grobie.
Tę wstęgę czerwoną, krzyż legii zdobyty
Na martwe, cię proszę, złóż łono,
W zastygłe daj ręce karabin nabity
I przypasz tę szablę skrwawioną.
Ja leżeć tam będę do boju gotowy,
W tym grobie ponurym, milczącym,
Aż zagrzmi huk armat wokoło gromowy
I tętent konnicy pędzącej.
I sztandar wraz z orłem powieje na przedzie
Do boju, gdzie strona rodzona! –
To rzekł i swą rękę podając koledze:
– Pożegnaj mą żonę – i skonał.
I żołnierz ten wstanie, gdy przyjdzie dzień taki,
Z mogiły – co ciało ukryła.
Słuchajcie co śpiewam, kochane rodaki,
Godzina wolności wybiła![1]
Wariant 2
StrzałkaPo długiej niewoli dwaj starzy żołnierze
Wracają do ojców swej ziemi,
W niemieckiej krainie, na starej kwaterze,
Zaleli się łzami rzewnymi.
Tam bowiem tłum ludu zebrany rozprawia,
Że Francja zginęła na wieki,
Że z laurów obdarta, zakuta w kajdany,
A cesarz na wyspie dalekiej.
Słuchając tych wieści, skrwawione ich serca
Zwrócili ku stronie ojczyzny.
Rzekł starszy kolega: ból srogi mnie tłoczy
I dawne rozwarły się blizny.
A drugi mu na to: jam z tobą, kamracie,
Przeżyłem lat tyle w niewoli
I umrzeć bym pragnął, lecz któż mi w mej chacie
Pocieszy rodzinę w niedoli.
Rodzina w niewoli i cóż ci po chacie,
Gdy kraj nasz został zhańbiony,
Lecz z głodu i chłodu nikt tam nie umarł,
A cesarz, nasz cesarz więziony.
Ja czuję, że umrę, niech spocznie me ciało.
Weź, bracie, ach, bracie, weź z sobą!
I zanieś kulami podarte me ciało
Do Francji i złóż je do grobu.
I białą wstążeczkę, Krzyż Legii zdobyty,
Połóż na martwym mym łonie,
W skostniałą daj rękę karabin nabity
I szablę mnie przypasz szczerbioną.
Ja leżeć tam będę do boju gotowy,
W grobie głucho milczącym,
Aż zagrzmi dokoła huk armat bojowych
I tętent konnicy jadącej.
Aż on tu przybędzie z okrzykiem do boju
Na czele orszaku swojego,
Ja z grobu powstanę z orężem w tej dłoni
I umrę raz drugi za niego.[2]
Wariant 3
StrzałkaPo długiej niewoli dwaj starzy żołnierze
Wracają do ojców swej ziemi,
W niemieckiej krainie, na nocnej kwaterze,
Zaleli się łzami rzewnymi.
Tam bowiem tłum ludu rozmawia zebrany,
Że Polska zginęła na wieki,
Że z laurów obdarta, zakuta w kajdany,
A wódz nasz w krainie dalekiej.
Słuchając tej wieści, zwracali swe oczy
Ku Polsce, kochanej ojczyźnie.
Rzekł pierwszy: kolego, ból srogi pierś toczy
I dawne otwarły się blizny.
A drugi mu na to: jam z tobą, mój bracie,
Lat kilka spędziłem w niewoli
I chciałbym już umrzeć, lecz któż mi w mej chacie
Pocieszy rodzinę w niedoli.
A cóż ci, mój bracie, po chacie rodzinnej,
Patrz, kraj nasz splamiony na wieki!
Umierać musimy w niemieckiej niewoli,
Zmęczone śmierć zamknie powieki.
Wtem nagle konwulsje żołnierza porwały,
W straszliwych męczarniach on konał,
Wyprężył on ręce ku swemu koledze.
Pożegnaj mą żonę – i skonał.
Ja czuję, że umrę, spuściznę mą całą
Weź sobie, mój bracie, weź sobie
I zanieś poranione kulami me ciało
Do Polski, złóż je tam gdzieś w grobie.
A wstęgę czerwoną, Krzyż Legii zdobyty,
Na martwe złóż, proszę cię, łono,
W zastygłe daj ręce karabin nabity
I przypasz mą szablę skrwawioną.
Ja leżeć tam będę do boju gotowy,
W tym grobie, w ponurym milczeniu,
Aż zagrzmi huk armat wokoło gromiący
I tętent konnicy pędzącej.
Ja sam do boju przybędę w sto koni,
Na czele orszaku swojego;
Ja z grobu powstanę z orężem w swej dłoni
I umrę raz drugi dla niego.[2]
Wariant 4
StrzałkaPo latach niewoli dwaj starzy żołnierze
Wracając do ojcowskiej ziemi
W nieznanej mieścinie na nocnej kwaterze
Zalali się łzami rzewnymi
Tam bowiem tłum ludzi rozprawia zebrany
Że Polska zginęła na wieki
Że z laur odarta zakuta w kajdany
A wódz jej w krainie dalekiej.
Słuchając tej wieści zwracają swe oczy
Do Polskiej kochanej Ojczyzny
Rzekł pierwszy: Kolego bój krwawy pierś toczy
I dawne otwarły się blizny
A drugi mu na to jam z tobą mój bracie
Lat kilka przepędził w niewoli
I chciałbym już umrzeć, lecz któż mi w mej chacie
Pocieszy rodzinę w niedoli.
A cóż ci mój bracie po chacie, rodzinie,
Patrz kraj nasz splamiony na wieki.
Umierać musimy w nieznanej krainie
Zmęczona śmierć zamknie powieki.
Ja czuję, że umrę spuściznę mą całą
Weź sobie mój bracie weź sobie
I zanieś kulami porwane me ciało
Do Polski i złóż je tam w grobie.
A wstęgę czerwoną Krzyż Legii zdobyty
Na martwe złóż proszę cię łono
W zastygłe daj ręce karabin nabity
I przypasz mą szablę skrwawioną
Ja leżeć tam będę do boju gotowy
W tym grobie ponurym milczącym
Aż zagrzmi huk armat wokoło gromowy
I tętent konnicy pędzącej.
Aż on sam do boju przybędzie w sto koni
Na czele orszaku swojego
Ja z grobu powstanę z orężem w swej dłoni
I umrę raz drugi za niego.
Wtem nagle konwulsje porwały żołnierza
Bo w strasznych cierpieniach on konał.
Wyprężył swe ręce ku swemu koledze
Pożegnaj mą żonę – i skonał.[3]
1. |
Szewera Tadeusz, Straszyński Olgierd, Niech wiatr ją poniesie: antologia pieśni z lat 1939–1945, wyd. 2 poszerzone, Łódź, Wydawnictwo Łódzkie, 1975, s. 195, 196, 256, 257. |
2. |
|
3. |
Nawrocka, Elżbieta |