Tytuł: |
Cichosza |
Autor słów: |
|
Autor muzyki: |
|
Data powstania: |
1993 |
Piwnica pod Baranami najpierw przygarnęła, a potem wydała wielu znakomitych artystów i (nie przygarniając), znaczących piosenek. Kto wie, czy nie ostatnim z tych wielkich był Grzegorz Turnau, a zamykającym listę przebojów, które z piwnicznej scenki poszły w Szeroki Świat, nie jest utwór Cichosza?
Ale najpierw krótka historia o tym jak do Piwnicy trafił młodociany (wtedy) artysta. Otóż jego marzeniem było zostanie… aktorem. W tym celu wstąpił do teatru uczniowskiego w V Liceum w Krakowie. Mimo, że „uczniowski” był dość poważnym przedsięwzięciem. Spektakle grano w kostiumach, na tle prawdziwych dekoracji. Rychło ktoś „doniósł”, że Grzesio chodził do szkoły muzycznej, więc zamiast aktorem został akompaniatorem, kompozytorem, a w rezultacie kierownikiem muzycznym grupy. Nas interesuje oczywiście działalność kompozytorska nastoletniego ucznia. Otóż z czasem miał na tyle silną pozycję, że mógł już realizować własne projekty. Jeden z przyjaciół pokazał mu młodzieńcze wiersze Jamesa Joyce’a. Wystarczyło dopisać muzykę i tak powstał pierwszy recital Grzegorza Turnaua. Spodobało się to na tyle, że wysłano go na konkursy małych form teatralnych, z których przywoził nagrody co spowodowało, jak mówi, że szkoła wiedziała, żeby mi trochę „odpuścić” fizykę i chemię, a ja przyniosę splendor mojemu liceum w inny sposób. Przełomowym momentem w tej rozwijającej się karierze było spotkanie z Maciejem Słomczyńskim, wybitnym tłumaczem dzieł Szekspira, a także Joyce’a, w tym owych młodzieńczych poezji. To on upewnił naszego bohatera, że droga, która obrał jest właściwa i może prowadzić do sukcesu.
A sukces czaił się w klubie studenckim „Zaścianek”. Organizowano w nim rodzaj konkursu zatytułowanego „Śpiewać każdy może”. To tam za namową rodziny wystartował trzecioklasista Grzegorz Turnau, został zauważony, zaproszony do współpracy, a wkrótce także zgłoszony do krakowskiego Festiwalu Piosenki Studenckiej. Nie z własnej winy – śmieje się – zostałem młodocianym oszustem, przecież nie byłem studentem, ba nawet nie maturzystą, ale w regulaminie przeglądu była taka furtka „współpracujący z ruchem studenckim”.
Wykorzystano tę furtkę i tak w 1984 r. siedemnastoletni artysta otrzymał pierwszą nagrodę. Trzeba trafu, że na koncercie laureatów był Piotr Skrzynecki, stwierdził, że młodzieniec rokuje nadzieje i… zaprosił do występu w najbliższą sobotę. Wyobrażają sobie Państwo co to był za zaszczyt?
W każdym razie w ten sposób Grzegorz Turnau został „podpiwniczonym” piosenkarzem, co stanowi kanwę dla właściwej części dzisiejszego opowiadania.
Pewnego dnia odwiedziła Kraków słynna i zaprzyjaźniona z Piwnicą aktorka Alina Janowska – opowiada. Wraz z nią przyjechał syn, młody poeta, student polonistyki, który przywiózł z sobą teczkę maszynopisów swoich poezji. Było tego nawet sporo. Te wiersze trafiły w ręce Piotra Skrzyneckiego, potem Piotr dał je Janowi Kantemu Pawluśkiewiczowi, potem dotarły do mnie. W każdym razie ta teczka tak krążyła, każdy sobie zabierał to co chciał, aż ja w końcu zabrałem całą teczkę. No i jednym z utworów z teczki (na której widniał napis „Turniej o szablę Michała Wołodyjowskiego” bo przecież Michał, syn Wojciecha Zabłockiego był szermierzem) był (była?) „Cichosza”. Cały tekst składał się z zaledwie dwóch strofek. Bardzo mnie rozbawił i pomyślałem sobie, żeby może zrobić z tego piosenkę i zanieść do kabaretu na najbliższą sobotę. Tyle, że to było za krótkie. Dopisałem parę linijek a potem zadzwoniłem do Michała, przekazałem swoje intencje, a on jakoś bardzo szybko, faksem odesłał mi całość. I tak zrodziła się kabaretowa miniatura.
Oczywiście, każdy kto zna tę piosenkę trochę się dziwi, kiedy słyszy słowa „idu”, „na zwiadu”, „patrzu”. Czy to po rosyjsku zastanawia się słuchacz? Nie, to właśnie dodatkowy, kabaretowy smaczek nawiązujący wprost do dadaistów, czy może futurystów, którzy tak zabawiali się słowem. No, bo jeśli „po cichu”, to dlaczegóż takiej samej końcówki, nie dodać do kolejnych wyrazów? W każdym razie piwniczna publiczność na zabawie się poznała i piosenka zaczęła zdobywać popularność. Do tego stopnia, że artysta postanowił wydać ją na przygotowywanym w 1993 r., drugim w swoim dorobku albumie.
Drapałem się po głowie i zastanawiałem, co tu zrobić, żeby na tej nowej płycie nie powtarzać brzmienia – opowiada Grzegorz Turnau. I wtedy moja żona Maryna mówi: „to weź Pędziałka, on ci wszystko pięknie zagra” (Mariusz Pędziałek, filharmonik, wybitny oboista – przyp. red.). To był właściwy impuls. Zaaranżowałem partię oboju, dodałem waltornie i osiągnąłem ten efekt świeżości, na którym mi zależało.
O profetycznych właściwościach swojej twórczości panowie Turnau i Zabłocki mieli się przekonać w niebywałych okolicznościach. Jest tam taki fragment „nie ma kosmonautów i nie ma papieży” – mówi Grzegorz. I proszę sobie wyobrazić, że śpiewam ten utwór, a tu rzeczywiście jest interregnum nie ma już na Tronie Piotrowym Benedykta, jeszcze nie ma Franciszka. Ot, taka magia poezji[2].
1. |
http://www.turnau.com.pl/ |
2. |
Halber, Adam |
3. |
http://www.angora.pl |