Tytuł: |
Jestem z miasta |
Autor słów: |
|
Autor muzyki: |
|
Data powstania: |
1986 |
Zanim dotrzemy do sedna sprawy, trzeba opowiedzieć o Jacku Kleyffie. Były filar Salonu Niezależnych, architekt z wykształcenia, na początku lat osiemdziesiątych radykalnie zmienił stosunek, do życia. Także do sztuki. Stał się guru młodych, niezależnych artystów, stworzył formację Razem, a potem, działającą do dziś Orkiestrę Na Zdrowie.
Poznałem Jacka w piwnicy, u państwa Bieniów na warszawskim Żoliborzu, wspomina Kuba Sienkiewicz. Tam Orkiestra Na Zdrowie miała próby, a ja dołączyłem do niej jako gitarzysta solowy. Był 1986 r. Okazało się, że obydwaj mieszkamy na ulicy Gąbińskiej i jesteśmy sąsiadami. W każdym razie zaproszenie do Orkiestry było dla mnie zaszczytem. Jacek prowadził zespół w specyficzny, ale charyzmatyczny sposób. Muzykowanie wyglądało trochę tak jak trawa uginająca się pod wpływem wiatru. Przy czym „wiatrem” był On. Nie trzymał się formy muzycznej, nie trzymał się liczby taktów, trzeba było wyczuwać jego intencje, emocje. Mnie taki rodzaj uprawiania muzyki bardzo odpowiada. Lubię muzykę intuicyjną. Repertuar? Raczej utwory medytacyjne, z powtarzanymi fragmentami o charakterze mantry. Budujące napięcie, trans muzyczny.
To było autorskie przedsięwzięcie Jacka Kleyffa, którego istotę opisuję Państwu, dla zrozumienia, w jakiej muzycznej atmosferze spędził trzy lata życia Jakub Sienkiewicz. Mimo, że dobrze wspomina ten czas, że Orkiestra Na Zdrowie wykonywała nawet jedną z jego kompozycji, w 1989 r. powołał do życia własną formację Elektryczne Gitary. Choć gdyby jego fascynacja Kleyffem była większa i skorzystałby z pewnej propozycji....
Już na początku naszej znajomości, mówi doktor Sienkiewicz, Jacek zaproponował mi, żebym przeniósł się na wieś. Miał plany stworzenia czegoś w rodzaju ekologicznej osady, w której zamieszkałby z gronem przyjaciół. Miałem zostawić pracę i zatrudnić się w miejscowym ZOZ-ie, aby leczyć okoliczną ludność. Tam należało żyć w zgodzie z przyrodą, korzystając z naturalnych źródeł energii, z naturalnej zdrowej żywności. Zamieszkać miałem w domu zbudowanym z kostek słomy produkowanych przez kombajn, maczanych w gliniance i suszonych na słońcu. Przeciąć pępowinę z miastem, diametralnie zmienić swoje życie.
Owo kuszenie trwało wiele tygodni. W licznych rozmowach powracano do idei osady, pojawiało się coraz więcej szczegółów, jak choćby owe słomiane bele spajane glinianką. A także lista osób zdecydowanych na przystąpienie do przedsięwzięcia.
W ostateczności nie znalazł się na niej Kuba Sienkiewicz. Zdałem sobie sprawę z tego, powiada, że nie umiem takiej zmiany dokonać, że jestem przywiązany do tego trybu życia jaki daje miasto. I tak, od słowa, do słowa powstała piosenka „Jestem z miasta”.
Tak rozwiązuje się tajemnica lakonicznego, poetyckiego tekstu, w którego trzech zwrotkach odbija się silna deklaracja osoby zrośniętej z miejskim organizmem, wdychającej aromat, ale i wyziewy zurbanizowanej przestrzeni. Warto zauważyć, że ów swoisty manifest wyszedł spod pióra człowieka dwudziestopięcioletniego, z jednej strony jeszcze poszukującego swojego miejsca w życiu, zafascynowanego osobowością Kleyffa i specyficznym poczuciem niezależności, jaka się z tym wiązała, z drugiej bardzo poważnie traktującego wyuczony zawód lekarza i przyszłą pracę naukową.
Piosenka, jak wiele innych, pisanych w tamtym czasie zajęła miejsce... w szufladzie. Chociaż nie do końca. Nie wiązałem swojej przyszłości z estradą, mówi Kuba Sienkiewicz, czasami jednak dzieliłem się swoimi utworami ze znajomymi. Na prywatkach, spotkaniach towarzyskich. Był wtedy ogromny głód takiej piosenki niezależnej, nie wydawanej, nie nadawanej oficjalnie. Jak nagrałem kasetę w domu na zwykłym kaseciaku i podarowałem znajomym, to spontanicznie ją kopiowano i po paru tygodniach dawałem już koncerty w prywatnych mieszkaniach.
Jak się wydaje, wtedy artysta mógł się zorientować, co się podoba, co chwyta, a kiedy wreszcie powstały Elektryczne Gitary, co jest materiałem na przebój. Nic więc dziwnego, że jako pierwsza piosenka zespołu, w październiku 1991 r. „Jestem z miasta” dotarła do drugiej dziesiątki listy przebojów radiowej Trójki. Co już jednak zadziwiające stała się także przebojem... parkietów. I to do tego stopnia, że otrzymała tytuł Złotej Płyty Polskich Dyskotek.
No i przede wszystkim wprowadziła do potocznego obiegu powiedzenie „to widać, słychać i czuć”.
Założę się, że i Państwu zdarza się go użyć[2].
1. |
|
2. |
Halber, Adam |
3. |
http://www.angora.pl |
4. |
http://www.elektrycznegitary.pl |