Nasz Disneyland

Zgłoszenie do artykułu: Nasz Disneyland

Wyrażam zgodę na przetwarzanie moich danych osobowych przez Ośrodek Kultury „Biblioteka Polskiej Piosenki” zgodnie z Rozporządzeniem Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016 r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia dyrektywy 95/46/WE i ustawą o ochronie danych osobowych z dnia 10 maja 2018 (Dz. U. poz. 1000), w celu wymiany informacji z zakresu polskiej pieśni i piosenki. Wymiana informacji będzie się odbywać zarówno za pośrednictwem niniejszego formularza jak i bezpośrednio, w dalszym toku spraw, redaktora bazy danych, prowadzącego korespondencję z właściwego dla niego adresu mailowego.
Administratorem danych jest Ośrodek Kultury „Biblioteka Polskiej Piosenki” z siedzibą w Krakowie przy ulicy Krakusa 7. Wszelkie dokładne informacje o tym jak zbieramy i chronimy Twoje dane uzyskasz od naszego Inspektora Ochrony Danych Osobowych (iodo@bibliotekapiosenki.pl).
Wszystkim osobom, których dane są przetwarzane, przysługuje prawo do ochrony danych ich dotyczących, do kontroli przetwarzania tych danych oraz do ich uaktualniania, usunięcia jak również do uzyskiwania wszystkich informacji o przysługujących im prawach.

Tytuł:

Nasz Disneyland

Autor słów:

Sokół, Jan

Autor muzyki:

Zabrodzki, Mariusz

Wesołowski, Sławomir

Data powstania:

1988

Informacje

„Mona Lizą byłaś mi…”, cóż za fatalna forma, jak można publicznie śpiewać takie „koślawe” słowa. Burzyli się puryści, dziennikarze. O mało co piosenki „Nasz Disneyland” nie zdyskwalifikowałaby komisja artystyczna festiwalu opolskiego. Tymczasem, okazało się, że…. Wszystko jest w porządku (sic!). A może to było celowe działanie? Trick wywołujący dyskusję? Haczyk mający zainteresować słuchaczy? Spróbujemy sprawę wyjaśnić.

Wydarzenia te miały miejsce w 1988 r. Od dwóch lat zespół Papa Dance występował w swoim najbardziej „wypasionym”, pięcioosobowym składzie z Pawłem Stasiakiem w roli frontmana. Przestało się w związku z tym o nich mówić, że to polscy Modern Talking, tym bardziej, że postanowiono nadać grupie bardziej rockowy wyraz poprzez wprowadzenie elektrycznych gitar.

„Postanowiono” to jednak za bardzo eufemistyczne sformułowanie, powiedzmy wprost postanowili Sławomir Wesołowski i Mariusz Zabrodzki, stwórcy zespołu, autorzy repertuaru i twórcy charakterystycznego brzmienia.

Technologia zawsze była taka sama. Kompozytorzy zamykali się w studio pełnym elektronicznych instrumentów i pracowali nad melodiami. Rejestrowali pomysły, zapisywali w pamięci komputerów lub na taśmie. Jeśli uważali, że coś jest godne uwagi zaczynała się „obróbka”. Żmudne dopracowywanie szczegółów, planów dźwiękowych, efektów. Jeszcze bez udziału muzyków z zespołu, wokalistów. Cała odpowiedzialność spadała na Wesołowskiego i Zabrodzkiego. Do tego stopnia skupiali się na muzyce, że w ogóle nie interesowała mnie treść, czy przesłanie tekstu – mówi Sławomir Wesołowski. Do dziś tak mam, że słucham piosenek i dopiero za którymś razem orientuję się, o czym w ogóle śpiewają. Dla mnie najważniejsze jest to jak słowa „siedzą” w muzyce i czy to wszystko razem połączone „buja” (nie bardzo potrafił sprecyzować, co to jest w jego mniemaniu „bujanie” – przyp. red.). Jeśli tekst nie przeszkadza muzyce, nie wpycha się na pierwszy plan, to jest w porządku, jeśli nie „składa się” z nutami, proszę o zmianę. Albo, zdarzało się i tak, zmieniam autora.

Może i dlatego właśnie nie zwrócił uwagi na tę koszmarną frazę „Mona Lizą byłaś mi…”. Jej autorem był Jan Sokół, tata popularnego rapera Sokoła, który wspomina tę przygodę ojca (już nieżyjącego) tak: tata był bardzo zabawowym człowiekiem. Nigdy przedtem, ani potem nie pisał tekstów piosenek. Zajmował się licznymi interesami, jako jeden z pierwszych sprowadził do Polski sprzęt do tak zwanego wideofilmowania, fotografował, współpracował z gazetami, ale przede wszystkim zabawa i jeszcze raz zabawa, wraz całą właściwą dla niej oprawą. Towarzystwem, alkoholem. Sporą ilością alkoholu. I w takich okolicznościach poznał Marka Karczmarka, członka pierwszego składu Papa Dance i Mariusza Zabrodzkiego. Jestem prawie pewien, że te teksty powstały dla żartu, dla jaj. Wiedział, kto będzie odbiorcą, więc nie wysilał się na wielką poezję, nawet trochę kpił z tych małolatów zachwycających się zespołem. Lubił używać niezrozumiałych dla nich słów, na przykład „in flagranti”, a potem obserwować jak ich te niezrozumiałe teksty „jarają”.

No to wyjaśniła się spora część tajemnicy dotyczącej tekstów. Kompozytorzy nie mieli w stosunku do ich zawartości wielkich oczekiwań, Janek Sokół zdawał sobie sprawę z, powiedzmy, amatorstwa swojego tekstopisarstwa, zachowując dystans, raczej przy szklaneczce czegoś mocniejszego, wymyślał z lekkością neofity to, co będzie zachwycało tłumy.

Wróćmy jednak do Opola, Anno 1988. Trwa koncert przebojów „Od Opola do Opola” prowadzi go… Krzysztof Krawczyk (sic! Po raz drugi w tym tekście), w garderobie zespół Papa Dance. Makijaże, stroje wymyślone przez zaprzyjaźnioną z Wesołowskim kostiumolożkę. Meloniki i surduty. I do końca nie wiadomo czy przez to „Mona Lizą byłaś mi…” w ogóle wystąpią. Ktoś Ważny jest oburzony, wreszcie wydzwoniony gdzieś językoznawca stwierdza, że to forma dopuszczalna. Występ. Aplauz. Głosowanie telewidzów. Po podsumowaniu głosów z ośrodków telewizyjnych (przyjęto wtedy formułę taką jak w Eurowizji) „Nasz Disneyland” otrzymuje 22 głosy, następna piosenka… 2 (słownie dwa). Przewaga miażdżąca. I ostatni wielki sukces w historii zespołu.

Nie do końca wiedziałem jak właściwie jest z tą „Mona Lizą byłaś mi…”? Z wyjaśnieniem podążył nasz ekspert Maciej Malinowski. Przypomnijmy: z biegiem lat, jak tłumaczy Mona „zrosła się” z Lizą (jeszcze niedawno trzeba było pisać Lisą) tak jak Robin z Hoodem, Al z Caponem, stąd i „widziałem Mona Lizę”, „czytałem o przygodach Robin Hooda”, „skazali Al Capona”. Na szczęście obowiązują i stare standardy. Choć Paweł Stasiak w dalszym ciągu straszy Mona Lizą[2].

Bibliografia

1. 

Wolański, Ryszard

2. 

Halber, Adam
Nasz Disneyland, Angora nr 37/2011, Wydawnictwo Westa-Druk, Łódź 2011.

3. 

http://www.angora.pl
Artykuł pochodzi z nr 37/2011.