Wariant 1
StrzałkaW dzionek letni i słoneczny
Idzie hufiec nasz waleczny,
Łza radości błyska w oku,
Już Kulparków(1) na widoku.
Już zwycięstwa grają surmy,
Już ucieka Moskal durny.
I już wita nas nasz rodzinny próg,
Zewsząd pierzcha, pierzcha wróg.
Luda przeciw idzie wiele,
A pan Chlamtacz(2) sam na czele,
Trzęsie brodą, trzęsie głową,
Długą wita nas przemową.
Piwa, wina przynieść każe.
(............................?)
Pije bractwo więc i wali się w rów,
Bo już nasz z powrotem Lwów!
A car w Moskwie wściekły skacze,
Ręce łamie, wrzeszczy, płacze
I z rozpaczy wódkę goli,
Że go zerżnął Böhm-Ermolli(3).
Próżno tuli go carowa,
On wciąż krzyczy: „Ja chcę Lwowa!”
Krzyczże sobie zdrów, koniec z tobą już,
(1) Kulparków – wieś granicząca z miastem, położona na południowy zachód od Lwowa.
(2) Marceli Chlamtacz (1865–1948) – profesor Uniwersytetu Lwowskiego, zwolennik orientacji proaustriackiej, w latach 1918–1927 wiceprezydent Lwowa.
(3) Eduard Böhm-Ermolli (1856–1941) – szef sztabu w AOK, dowódca 2 Armii walczącej na przełomie 1914–1915 r. w rejonie Krakowa i Częstochowy, zdobywca Lwowa (22 czerwca 1915), dowódca grupy armii we Wschodniej Galicji (1916–1918).
Wariant 2
StrzałkaW dzień czerwcowy i słoneczny,
Wraca hufiec nasz waleczny,
Łza radości błyszczy w oku,
Bo Kulparków na widoku.
Już zwycięstwa grają surmy,
Już pobity moskal durny,
I już wita nas,
Nasz rodzinny próg,
Zewsząd pierzcha, pierzchli wróg.
Ludu przeciw idzie wiele,
Pan Rutowski sam na czele,
Trzęsie brodą, kiwa głową,
Długą wita nas przemową.
Potem woła miejskie straże,
Wina, piwa, dawać każe,
Pije bractwo więc
Aż się wali w rów,
Bo już nasz z powrotem Lwów.
A car w Moskwie wściekły skacze,
Ręce łamie, krzyczy, płacze,
I z rozpaczy wódę goli,
Że go zerżnął Boehm-Ermolli.
Próżno tuli go carowa,
On wciąż krzyczy:
Ja chcę Lwowa!
Krzyczże sobie zdrów, koniec z tobą już,
Ty, batiaru, z Polski kusz![2]
Wariant 3
StrzałkaW dzień czerwcowy i słoneczny
Wraca hufiec nasz waleczny.
Łza radości błyszczy w oku,
Już Łyczaków na widoku,
Już zwycięstwa grają surmy,
Bo pobity Moskal durny
I już wita nas, nasz rodzinny próg.
Zewsząd pierzcha zbity wróg. –
Ludu przeciw idzie wiele:
Pan Rutowski sam na czele,
Trzęsie brodą, kiwa głową,
Długą wita nas przemową,
Potem woła miejskie straże,
Wina, piwa dawać każe,
Pije bractwo więc, aż się wali w rów
Że ujrzeli znowu Lwów.
A car w Moskwie wściekły skacze,
Ręce łamie krzyczy, płacze,
Jak maleńkie dziecko kwili,
Że na głowę go pobili,
Próżno tuli go carowa,
On wciąż krzyczy: ja chcę Lwowa.
Krzyczże sobie zdrów, koniec z tobą już.
Ty batiaru z Polski kusz![3]
1. |
|
2. |
|
3. |
Szul Bogusław, Piosenki leguna tułacza, Warszawa, 1919, s. 54, 55. |
4. |
|
5. |