Tytuł: |
Jesteś lekiem na całe zło |
Autor słów: |
|
Autor muzyki: |
|
Data powstania: |
1982 |
Skąd się wziął ten „trójkąt”? Jak to wtedy bywało „z branży” z festiwali, wspólnych koncertów, nagrań.
Marek Stefankiewicz, pianista i kompozytor zaznał już sławy, nagrał z Budką Suflera album Cień wielkiej góry i z Krzysztofem Cugowskim jego solową płytę. Był wziętym muzykiem sesyjnym. Bardzo ceniłem to, co robi Krysia Prońko – mówi, toteż, kiedy złożyła mi propozycję, żebym zajął się stroną muzyczno-organizacyjną jej nowej płyty, zgodziłem się bez wahania. Miałem aranżować, skompletować zespół i być może coś napisać. Wiedziałem, kim jest Bogdan Olewicz, ale do tamtej pory nie miałem z nim bliższych kontaktów.
Krystyna Prońko. Uznana już i nagradzana piosenkarka, zabierała się do nagrania trzeciej płyty. Rozstała się z Januszem Komanem partnerem życiowym, ale i artystycznym. To on był jej „nadwornym” kompozytorem, aranżerem i producentem. Szukała kogoś, kto zająłby „zawodowo!” jego miejsce no i padło na Marka. Wiedziałam, że jest taki ktoś – wspomina, ktoś mi o nim mówił i przysłał go do mnie, a on przyniósł tę piosenkę. Chyba nawet już gotową, z tekstem. Nie, żeby mnie jakoś szczególnie „powaliła” pomyślałam, że to fajny kawałek przyda się na płytę.
Bogdan Olewicz, autor tekstów do takich przebojów artystki jak „Deszcz w Cisnej” i „Modlitwa o miłość prawdziwą” opowiada tę historię tak:
Nie pamiętam dokładnie, ale chyba Marek pokazał ten utwór Krystynie, bo kiedy dotarł do mnie, wiedziałem kto będzie go śpiewał. Zawsze staram się pisać „pod” wykonawcę. Był początek stanu wojennego, piosenka powstaje w określonym momencie naszego życia, naszej historii. Nie jest nam do śmiechu, ani zabawy, stąd fraza ma zdecydowanie mollową tonację. Charakterystyczne dla tamtego czasu było zbieranie się w domach. We własnym towarzystwie, gdzie nie było obawy o inwigilację, gdzie można było podzielić się przeżyciami, przemyśleniami, ale i … alkoholem. Cała relacja ja – świat zewnętrzny obróciła się do wnętrz mieszkań, do nas samych. I o tym jest ta piosenka. Przecież mówi domowych didaskaliach, dość intymnych rzeczach. Kurtka, siedzenie w wannie, śpiewanie, wszystko dzieje się we wnętrzu domu. To był także czas, że uczucia przyjaźni, wierności, miłości kierowaliśmy tylko do osób, którym ufaliśmy. I to jest druga nuta tej piosenki. Bohaterka mówi, że Go kocha, ale nie wyznaje uczucia w stylu Sipińskiej, tu jest inny język. Bo choć to nie jest idylla, ona śpiewa, że On jest jej nadzieją.
Do nagrania doszło w studio Tonpressu na warszawskim Wawrzyszewie, za konsoletą usiadł Sławomir Wesołowski „geniusz potencjometrów”. To było najnowocześniejsze studio w Polsce, a Marek Stefankiewicz dokładnie wiedział jaki efekt chce osiągnąć. Od razu aranżuję swoje utwory, więc dokładnie wiem jak powinny brzmieć – mówi. Dziś bierze się sample i masz dowolne brzmienie, ale wtedy… Marzyły mi się głębokie, „mięsiste” bębny. Próbowaliśmy ze Sławkiem różne mikrofony, pogłosy, to wszystko co dało się wyciągnąć ze stołu mikserskiego, ale to ciągle brzmiało jakby ktoś grał na tekturowym pudle od telewizora. Zastosowaliśmy więc pewien trick. Nagraliśmy bębny na lekko podwyższonych obrotach. Kiedy puściło się taśmę z normalną prędkością, zabrzmiały tak jak sobie to wymarzyłem.
To bez wątpienia jeden z najpiękniejszych i najbardziej „chropowatych” w polskiej piosence utworów o miłości. Znalazł świetną odtwórczynię w Krystynie Prońko (dlatego Bogdan Olewicz chce wiedzieć dla kogo pisze), zaś tekst zagadkowy i wieloznaczny, prowokował do dociekań. Wielokrotnie po koncercie pytano mnie do kogo kieruję tę piosenkę – opowiada piosenkarka. Rozrzut był duży wymieniano Papieża, Wałęsę, ale także… generała Jaruzelskiego.
A teraz będzie niespodzianka.
Bogdan Olewicz: często spotykałem się z ludźmi z opozycji. Z rozmów wynikało, że dla nich takim bezkompromisowym idolem był Lech Wałęsa. Ja wyznaję zasadę, że sztuka powinna stronić od polityki. Można ją opisać, skomentować, ale nie wolno się z nią bratać. Z drugiej strony od czasów PRL-u ludzie czytali „między wierszami” domyślali się ukrytych treści. Postanowiłem więc być chytry. Raz już mi się udało. Napisałem dla Perfectu „Nie bój się tego wszystkiego”, a widownia śpiewała „nie bój się tego Jaruzelskiego”. No i teraz wykombinowałem, że jak napiszę „jesteś lekiem na całe zło” to ludzie będą śpiewać „jesteś Lechem na całe zło”. Okazało się, że drugi raz ten „numer” nie przeszedł i piosenka pozostała „tylko” miłosnym wyznaniem[1].
1. |
Halber, Adam |