Tytuł: |
Kapitańskie tango |
Autor słów: |
|
Autor muzyki: |
|
Data powstania: |
1976 |
Alibabki robiły wszystko, żeby tej piosenki nie śpiewać. Kiedy jednak sytuacja je do tego skłoniła, starały się zniechęcić do niej publiczność, za pomocą środków, które Starsi Panowie nazwali w piosence Tanie dranie „obrzydzaniem cynaderką”. Nie udało się i Kapitańskie Tango, tak jak Kwiat jednej nocy, czy Tango zalotne – przeleć mnie, „przykleiło się” do zespołu, już chyba na zawsze.
A było tak:
Pracowałem w studio Polskich Nagrań – opowiada kompozytor Adam Skorupka, kiedy niespodziewanie odwiedził mnie zaprzyjaźniony realizator dźwięku z telewizji. Przyszedł z żoną i propozycją. Odłożyłem na kilkanaście minut zajęcia, bo nie tyle byłem ciekaw owej propozycji, ale po prostu lubiliśmy się i nie wypadało odmawiać. Żoną okazała się być Anna Brzozowska, także chyba redaktorka z telewizji. Nie zajmowała się pisaniem tekstów piosenek, a jeśli nawet, to nic nie było mi o tym wiadomo. Pokazała mi kartkę, a na niej „Marynarskie tango”. Przeczytałem, nawet to było miłe i składne, nie podobało mi się tylko to „marynarskie”, wydawało mi się zbyt pospolite, a że mam nosa do tytułów zaproponowałem „Kapitańskie tango”. Zgodziła się i to przypieczętowało naszą współpracę. Oczywiście sam tytuł narzucał charakter utworu. Po prostu musiałem napisać tango. Napisałem, ale wcale nie z myślą o Alibabkach. Jak to się stało, że piosenka do nich trafiła? nie potrafię dziś opowiedzieć.
Na pewien trop naprowadziła mnie Sylwia Krajewska, chodząca kronika zespołu i jego członkini. Otóż mogło być (i pewnie było), tak: Karol Lewicki, bo to on odwiedził Adama Skorupkę w studio, był telewizyjnym realizatorem dźwięku, wraz z Bogdanem Kryspinem obsługiwali festiwale, wielkie imprezy plenerowe, koncerty. Niezwykle popularni i lubiani, uchodzili za bardzo wpływowe postaci w firmie. Tak więc Karol bez trudu uzyskał informację, że szczeciński oddział TVP szykuje na prośbę centrali, realizowany z rozmachem turniej Polska Żegluga Morska kontra Polskie Linie Oceaniczne. To był czas takich mega imprez, w których pokazywano rodakom jakim to potencjałem dysponuje „dziesiąta gospodarka świata”. W tym samym cyklu, kilka lat wcześniej zorganizowano widowisko konkursowe Polskie Linie Lotnicze LOT kontra Orbis. To tam wystąpiły Alibabki. Przebrane w stroje stewardes, stojąc na schodach świeżo oddanego lotniska na Okęciu śpiewały Przeleć mnie. No więc i teraz postanowiono sięgnąć, po sprawdzony patent i zaprosić dziewczęta do występu, najlepiej z chwytliwą piosenką o bardzo rozrywkowym i trochę staromodnym charakterze.
Kiedy piosenka była gotowa, wyjaśniono kompozytorowi o co chodzi i dodatkowo powierzono negocjacje z artystkami. Alibabki – mówi Adam Skorupka, to był zespół, który towarzyszył w nagraniach dziesiątkom wykonawców. Były niezwykle sprawne i pracowite. I ja miałam z nimi niejednokrotnie do czynienia, więc bez obaw udałem się z propozycją. Została przyjęta.
W ogóle nie chciałyśmy tego śpiewać – opowiada Sylwia Krajewska. Dość miałyśmy kąśliwych uwag po tym „Przeleć mnie”. Przecież pisali dla nas najwybitniejsi jazzmani, Kurylewicz, Jaremko, „Ptaszyn” Wróblewski. A tu piosenka zupełnie nie w naszym stylu, bardziej na dansing niż na estradę. Przekonała nas informacja, że to tylko do jednorazowego wykonania w telewizyjnym programie. Poza tym postanowiłyśmy zrobić z niej pastisz, żeby nikt nie miał wątpliwości, że to taki żarcik. I tu, napotkałyśmy opór Adasia [Skorupki]. Co rzucałyśmy pomysł, on kręcił głową. W końcu stanęło na tym, że [[Dowhan_Agata|Agata [Dowhań]]] będzie śpiewała z takim lekko operetkowym zadęciem i, że w tle dodamy charakterystyczne chórki „wo wą wą wą”.
Chyba jednak kompozytorowi ostatecznie ta konwencja się spodobała, skoro sam wziął udział w nagraniu, grając… na grzebieniu. „Z bibułką” co podkreśla.
No właśnie nagranie. Zaplanowano je na 20 stycznia 1976 r., a już cztery dni potem telewizja rejestrowała szczecińskie widowisko.
Śpiewałyśmy z pełnego playbacku – wspomina Sylwia Krajewska. Miałyśmy ledwie cztery dni na przygotowanie odpowiedniego „ruchu scenicznego” i na tym skupiałyśmy uwagę, a nie na perfekcyjnym opanowaniu tekstu, czy bezbłędnej intonacji.
Program cieszył się niebywałą oglądalnością, zaś wkrótce do telewizji zaczęły napływać prośby od osób prywatnych i załóg pracowniczych (sic!) o piosenkę Alibabek. No to nakręcono coś w rodzaju teledysku na którym dziewczęta w marynarskich czapkach, w jakiejś szkutniczej modelarni, śpiewają nieszczęsne tango, które miało służyć do jednorazowego użytku. Nie udało się zniechęcić publiczności, choć dokładały starań. Do tego stopnia, że piosenkę umieszczono dopiero w 1994 r. na płycie z największymi przebojami zespołu.
Bo to publiczność ma decydować co jest największym przebojem, czasami ku zaskoczeniu, a czasami i wbrew intencjom wykonawcy[2].
1. |
|
2. |
Halber, Adam |
3. |
http://www.angora.pl |