Tytuł: |
Już zapominam cię jak sen |
|
Już zapominam cię |
Autor słów: |
|
Autor muzyki: |
|
Data powstania: |
1978 |
Osoby niezorientowane spieszę poinformować, że braci Rybińskich w polskiej rozrywce jest dwóch. Młodszy Andrzej uroczo uśmiechający się spod wąsa i równie wąsaty, choć bardziej sentymentalny i nostalgiczny, Jurek. Dziś będzie właśnie o nim, a dokładniej o napisanej przez niego, a jakże – sentymentalnej – piosence.
Jurek, jako starszy wcześniej rozpoczął podbój krajowych i zagranicznych estrad. Był członkiem legendarnej grupy No To Co, kiedy jego młodszy brat założył ze swoją przyszłą (a może wtedy już aktualną?) żoną grupę Andrzej i Eliza. Krótko mówiąc w 1974 r. cała rodzina tworzyła już zespół, w którym nasz bohater grał na basowej gitarze i śpiewał „chórki”. Jak się wkrótce okazało wykazał się także talentem kompozytorskim, potwierdzonym przebojami „Moj_powrot” i „Od jutra już”.
Jest wiosna 1978 r. W studio opolskiego radia zespół Andrzej i Eliza nagrywa swój trzeci album. W małżeństwie nie dzieje się najlepiej, właściwie pozostają już tylko więzy i zobowiązania zawodowe. No, ale płyta jest płytą, materiał przygotowany, wśród utworów cztery kompozycje Jurka. Kiedy już nagrano podkłady, Bogdan Olewicz, który nie tylko napisał część tekstów, ale także, jak miał w zwyczaju, obserwował pracę w studio, proponuje: „na drugą stronę napiszemy coś w rodzaju opowiedzianej piosenkami historii Andrzeja Rybińskiego i Elizy Grochowieckiej”. Całość nazwano „Przeciętna historia nieprzeciętnej miłości”. Dlatego album nazywano w branży „płytą rozwodową”, ale co zaważyło na dalszym biegu naszej sprawy, spowodowało wyeliminowanie dwóch utworów Jerzego.
Andrzej wziął mnie na rozmowę – wspomina i mówi „nie zmieszczą się wszystkie twoje piosenki, musimy z czegoś zrezygnować”. No i zrezygnowaliśmy. Z jednej, bo wydawała się nam za smutna, do drugiej nie był nagrany jeszcze playback. Co do tej „nudnej” sam nie byłem przekonany. Pewnie nawet bym jej nie zaproponował, gdyby nie mój przyjaciel, biofizyk molekularny Andrzej Rabczenko. Pomieszkiwałem u niego więc był mimowolnym świadkiem, a także pierwszym recenzentem moich zmagań twórczych. No i on zareagował słowami „ty, to jest bardzo fajne, bierz to”.
Najpierw jednak „wziął to” Andrzej Kuryło. Poeta, autor tekstów, w tamtym czasie także konferansjer Andrzeja i Elizy. Wziął tym chętniej, bo miał pewność, że piosenka będzie wydana.
Poznaliśmy się z Jurkiem – opowiada, na trasie. Jeździła też z nami jego narzeczona i jej malutki piesek. Wiele godzin spędziliśmy podróżując moim samochodem, miałem więc okazję zaprzyjaźnić się z nimi, ale także obserwować liczne rozstania i powitania. Tak się bowiem zdarzyło, że ona mieszkała we Wrocławiu, on w Warszawie. No i ciągle te dworce kolejowe, odjeżdżające pociągi. I smutek Jurka stojącego na peronie. To był gotowy, wzięty z życia, pomysł na tekst. „Już zapominam cię, odpływa twoja twarz…”. A poza tym pasowało to do słynnej reguły profesora Kazimierza Rudzkiego, który twierdził, że wszystkie piosenki powinny trzymać się zasady „a mnie jest szkoda lata”.
Tak naprawdę, to było wyznanie, przegranego, opuszczonego faceta i w pierwotnej wersji, tak miało być. Tylko czy publiczność chce takich opowieści? A poza tym, to od razu źle „ustawiałoby” wykonawcę w roli sentymentalnego nieudacznika. Toteż autor dokonał autopoprawki. Całość była już nagrana – mówi Jurek Rybiński, kiedy do studia w Opolu zadzwonił Andrzej i mówi coś w rodzaju „to się musi kończyć pogodnie, zapisz, podyktuję ci nowe zakończenie”. Co za ulga, nie miałem zwyczaju ingerować w tekst i przyjąłem go w poprzedniej wersji, ale tak brzmiało znacznie lepiej. Bo teraz kończył się słowami „…nagle znikąd powracasz ty”.
Historia ta nie potoczyłaby się tak optymistycznie, gdyby nie Władysław Gawroński. Reżyser nagrania. Widząc strapionego Jurka zaproponował: „wchodź do studia i nagraj to sam. Jest gotowy playback, dasz radę”. Kiedy się okazało, że istotnie wokalista, po raz pierwszy w roli solisty „dał radę”, Władek zaordynował „musisz jeszcze coś dodać, z dwoma piosenkami, może ktoś ci wyda singla?” I tak nagrano drugą z odrzuconych piosenek „Deszcz w obcym mieście”. Co ważne w tych perswazjach wspierał Gawrońskiego Bogdan Olewicz. A on wie co mówi.
W ogóle nie wierzyłem w powodzenie przedsięwzięcia, w żadnego singla – mówi Jerzy Rybiński. Zaniosłem taśmę do Tonpressu i wyjechałem do Bułgarii. Znałem ten kraj i język w końcu moja pierwsza żona Mimi Iwanowa, była bułgarską piosenkarką. Odpoczywałem kilka tygodni oderwany od zespołu, koncertów, nagrań, no piękny, beztroski urlop. Jakież było moje zdziwienie, kiedy wracając do domu, na dworcu w Częstochowie usłyszałem grupkę młodych ludzi, którzy, chyba kogoś żegnali, bo darli się „już zapominam cię…”. No szok. Dzwonię do Kuryły, a on mówi „nagrałeś przebój, wszędzie cię grają”.
I tak, dzięki odrzuconej przez przypadek piosence rozpoczęła się kariera „Starszego Ryby”[1].
1. |
Halber, Adam |