M jak miłość

Zgłoszenie do artykułu: M jak miłość

Wyrażam zgodę na przetwarzanie moich danych osobowych przez Ośrodek Kultury „Biblioteka Polskiej Piosenki” zgodnie z Rozporządzeniem Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016 r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia dyrektywy 95/46/WE i ustawą o ochronie danych osobowych z dnia 10 maja 2018 (Dz. U. poz. 1000), w celu wymiany informacji z zakresu polskiej pieśni i piosenki. Wymiana informacji będzie się odbywać zarówno za pośrednictwem niniejszego formularza jak i bezpośrednio, w dalszym toku spraw, redaktora bazy danych, prowadzącego korespondencję z właściwego dla niego adresu mailowego.
Administratorem danych jest Ośrodek Kultury „Biblioteka Polskiej Piosenki” z siedzibą w Krakowie przy ulicy Krakusa 7. Wszelkie dokładne informacje o tym jak zbieramy i chronimy Twoje dane uzyskasz od naszego Inspektora Ochrony Danych Osobowych (iodo@bibliotekapiosenki.pl).
Wszystkim osobom, których dane są przetwarzane, przysługuje prawo do ochrony danych ich dotyczących, do kontroli przetwarzania tych danych oraz do ich uaktualniania, usunięcia jak również do uzyskiwania wszystkich informacji o przysługujących im prawach.

Tytuł:

M jak miłość

Autor słów:

Olewicz, Bogdan

Autor muzyki:

Jurecki, Mieczysław

Data powstania:

2000

Informacje

Rozpoczął się kolejny sezon serialu „M jak miłość”. Wydawałoby się, że towarzysząca filmowi piosenka jest jego integralną częścią. Akurat!!! Spytajcie Wojtka Gąssowskiego o jego koncerty. Ledwie zaśpiewa „wystarczy słowo, jakiś gest...” i już nie musi kontynuować. Publiczność dokończy za niego. Całość! Oto historia tego przeboju:

Mietek Jurecki przekonał się, że umie napisać piosenkę, w 1978 r. Był wtedy członkiem legendarnej wrocławskiej grupy Romuald i Roman. „Lato z Radiem” zaprosiło zespół na cykl koncertów i trzeba było coś stosownego napisać. Tak do tekstu Andrzeja Kuryły, powstała piosenka-efemeryda, którą przykrył kurz zapomnienia. Rok później Mietek Jurecki, zrozumiał, że jednak pisać piosenek nie może. Grał wtedy w zespole Spisek towarzyszącym Halinie Frąckowiak. To była spora grupa z sekcją dętych instrumentów. Mietek melodię wymyślić umiał, ale nie potrafił jej ładnie, na taki skład, zaaranżować. Dał sobie więc na jakiś czas spokój z komponowaniem.

Grałem ze wszystkimi w Polsce, mówi o sobie, nie zdążyłem tylko zagrać z Mieczysławem Foggiem, bo za prędko umarł. Głównie jednak kojarzony jest z Budką Suflera. W czasie tej współpracy, nagraliśmy tylko dwie moje piosenki, opowiada. Ale nie mam żalu. W Budce był już kompozytor, więc, gdyby wszystkie moje pomysły były nagrywane w takim tempie, musiałbym żyć setki lat. Kiedy po raz pierwszy rozstał się z Budką założył one man band. Grał na gitarze, pod stopami, niczym organista miał klawiaturę basową, rytm pochodził z prymitywnego automatu perkusyjnego, o napuszonej nazwie Mr. Rhythm. W pewnym momencie jego menadżer powiada:

– Słuchaj ciężko mi się taką muzykę sprzedaje. Jakbyś mógł coś podśpiewać, choćby parę słów tylko.

Jurecki: Kiedy tylko się zgodziłem, już byliśmy w aucie w drodze do Warszawy, do Bogdana Olewicza. To dla mnie było bóstwo i świętość. Autor „Autobiografii”, Nie_placz_Ewka i „Niewiele Ci mogę dać”. Takich przebojów, że po prostu buty mi spadały z wrażenia. Olewicz miał też pomysł na Mietka Jureckiego. Zaczął pisać zabawne, choć mało rockandrollowe teksty. Tak narodził się pastiszowy Mechanik, z jego największym przebojem „Moja Zocha już mnie nie kocha”. Szło nieźle, ale przy trzeciej płycie Mechanika, zbuntowała się jego rockowa dusza. Podobno doszło do takiej rozmowy:

– Ty tutaj sobie siedzisz w domu, a jak koncertach się wygłupiam śpiewając językiem, którego nikt nie używa. No bo na przykład, czy ktoś mówi „teatrum”? W każdym razie panowie rozstali się na pięć lat. Do ponownego spotkania doszło na zapleczu Sali Kongresowej podczas bankietu z okazji 25-lecia Budki Suflera. Olewicz na widok Mietka mruknął pojednawczo „zdrajca”, co zwiastowało koniec dąsów. I wkrótce zaowocowało telefonem w rodzaju:

– Słuchaj pomagam Wojtkowi Gąssowskiemu przy jego nowej płycie. Może byś coś napisał?

Napisał. Przysłał kilka propozycji, z których trzy znalazły się na krążku. Wśród nich przebojowe „Zakazane Wakacje”. Premiera albumu miała niebywałą oprawę. W wielkim centrum konferencyjnym wśród widzów Pierwsza Para RP, Premier z małżonką, ministrowie, wielcy i mniejsi twórcy kultury. Bardzo życzliwe przyjęcie, a do Jureckiego... kolejka artystów, żeby może coś dla nich napisał.

Po kilku dniach telefon od Olewicza:

– Słuchaj po tej imprezie zwrócili się do Wojtka producenci nowego serialu. Ma zaśpiewać tytułową piosenkę. A ty masz ją napisać.

– A o czym to będzie?

– Do końca nie wiadomo. O wszystkim, ale głównie chyba o miłości, bo na razie znany jest tylko tytuł. „M jak miłość”.

Nie było tekstu. Wiedziałem tylko tyle, że musi się tam znaleźć miejsce na słowa „M jak miłość”. Reszta była do dyspozycji. Nagrałem najpierw wersję, taką ostrą, bo jednak czuję się big beatowcem, mówił kompozytor, ale kiedy ją wysłałem złapałem się za głowę, że chyba jednak przesadziłem. I wtedy zobaczyłem gdzieś w kącie dawno nie używaną, zakurzoną gitarę z nylonowymi strunami.

– Ty wystąpisz w tej piosence, powiedziałem do niej, poszedłem do studia, sam wszystko zagrałem i to jest to, co kilkanaście razy w tygodniu mogą Państwo usłyszeć. Bogdan dopisał tekst, Wojtek zaśpiewał, a producenci, co rzadko się zdarza, zaakceptowali całość bez uwag.

Czy to jest wielki przebój? Zastanawia się kompozytor. To chyba kwestia osłuchania, mówi skromnie. Gdyby z taką częstotliwością, przy dobrym filmie puszczać pukanie w stół, też zrobiłby się z tego przebój.

A jednak, to był początek serialowej twórczości Mietka Jureckiego. O dalszych sukcesach opowiemy przy innej okazji[1].

Bibliografia

1. 

Halber, Adam
M jak miłość, „Angora” nr 37/2008, Wydawnictwo Westa-Druk, Łódź 2008.

2. 

http://www.angora.pl
Artykuł pochodzi z nr 37/2008.